logo
Niedziela, 28 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Bogny, Walerii, Witalisa, Piotra, Ludwika – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
rozmowa z Bartłomiejem Dobroczyńskim
Zbawienie, czyli wszystko albo nic
List
 


Redakcja LISTU rozmawia z Bartłomiejem Dobroczyńskim – psychologiem, wykładowcą UJ


Co to właściwie jest zbawienie?

Chyba nie można podać zadowalającej definicji zbawienia, bowiem żaden żywy człowiek nie był po „tamtej stronie", a następnie z „niej" nie powrócił i nam tego nie zakomunikował - więc skąd mamy wiedzieć jak tam jest? Nawet nie wiemy, czy w ogóle jest jakaś tamta strona… Podobnie jest ze zmartwychwstaniem. Jeśli ktoś chce potwierdzić, lub zaprzeczyć zmartwychwstaniu Chrystusa, to zachowuje się tak, jakby wcześniej doskonale skądś wiedział, na czym polega i jak wygląda zmartwychwstanie i z tej „wszechwiedzącej" perspektywy mógł ocenić to, co zostało opisane w Nowym Testamencie. A wiemy, że to nieprawda, bo nikt nie wie, na czym mogłoby polegać owo zmartwychwstanie.

Na temat zbawienia Kościół mówi niewiele; używa przy tym określeń typu: „będziesz z Bogiem i ze świętymi w niebie", „zobaczysz Boga twarzą w twarz". Współczesnemu człowiekowi niewiele to mówi. Kiedy kupujemy samochód, komputer czy komórkę, dostajemy ich dokładny opis i mniej więcej wiemy, czego się spodziewać. Złośliwie można powiedzieć, że ze zbawieniem jest jak z kupowaniem kota w worku: nie wiemy, co dostaniemy.

Mimo to pojęcie „zbawienia" funkcjonuje w każdej religii?

Znamy relacje, pochodzące z różnych czasów i kultur, w których ludzie twierdzą, że doświadczyli kontaktu z „ostateczną rzeczywistością", z Bogiem, Absolutem, Sacrum, czy - jak to nazwał Rudolf Otto - z numinosum. Takie doświadczenia, zwane mistycznymi występują w obrębie każdej religii i choć nie są zbyt liczne stanowią intrygujące świadectwa, które trudno zlekceważyć, nawet naukowcom. Jednak to, jak w tej „rzeczywistości" będziemy (jeśli będziemy) uczestniczyć po śmierci - pozostaje wielką niewiadomą. W jednych religiach nazywa się ten przyszły stan zbawieniem, w innych wyzwoleniem, w jeszcze innych nirwaną, czyli zdmuchnięciem lub zgaśnięciem. Wszystkie te określenia mają jednak nader metaforyczny charakter i tak naprawdę niewiele nam mówią.

W Biblii czytamy, że powstanie „nowe niebo i nowa ziemia" (por. Ap 21, 1) W związku z tym można sądzić, że po śmierci będzie to samo, co tu, tylko inaczej. Niektóre tradycje mistyczne mówią, że już teraz żyjemy w raju, ani na moment z niego nie wychodzimy, tylko nasza ignorancja, pewnego rodzaju bielmo na oczach, nie pozwala nam tego doświadczać i rozkoszować się tym stanem. William Blake, poeta angielski z XIX wieku twierdził, że można dostrzec wieczność w „ziarnie piasku", albo „w koniczynie". Z niektórych słów Jezusa można wnioskować, iż bardzo wiele zależy od nas. On często mówił do ludzi: Idź, Twoja wiara cię uzdrowiła (Mk 10,52), albo „niech ci się stanie wedle słów twoich", „wedle twojej wiary". Cuda Jezusa zależą od tej naszej wiary: I niewiele zdziałał tam cudów z powodu ich niedowiarstwa (Mt 13, 58). Można zaryzykować stwierdzenie, że w wielu miejscach Nowego Testamentu powiedziane jest coś w rodzaju: „będziesz miał tak, jak wierzysz": twoja wiara Cię uzdrowi, uleczy, odpuści grzechy, zbawi. Wynika z tego, że między Stworzycielem (Bogiem) a stworzeniem (człowiekiem) istnieje dynamiczna relacja; możemy kształtować rzeczywistość - zarówno tu na ziemi, jak i potem, cokolwiek to „potem" oznacza.

Wydaje się, że można patrzeć na świat przez pryzmat doświadczenia mistycznego, czy przez pryzmat wiary i dzięki temu uczestniczyć w tej wyższej rzeczywistości, zbawieniu czy wyzwoleniu, mimo że z zewnątrz wydawać by się mogło, iż właśnie przegrywamy swe życie, cierpimy, dzieje się z nami bardzo źle. W naszej tradycji, przykładem tego jest postać świętego Szczepana: kiedy go kamieniowali, on miał tzw. „wizję błogosławioną", widział „otwarte niebo" i żadne cierpienie nie miało do niego dostępu. Był jakby jednocześnie tutaj i już tam.

 
1 2 3  następna
Zobacz także
ks. Wojciech Przybylski

Pewnie wielu podpisałoby się pod taką oto definicją szczęścia: być zdrowym i nie chorować, mieć dobrze płatną pracę, mądre dzieci, kochanego męża czy żonę, zabezpieczony byt materialny. Wiemy jednak, że zazwyczaj te elementy nie występują razem. A jak szczęście rozumiał Jezus? Mówił o nim w Kazaniu na Górze (zob. Mt 5, 1-12), kiedy wypowiedział osiem błogosławieństw.

 
ks. Edward Staniek
Paweł przybył do Koryntu po druzgocącej porażce, jaką poniósł na areopagu w Atenach. Sądził, że ewangeliczna mądrość zostanie przyjęta przez mędrców tego świata. Tymczasem jego przemówienie zakończone wyznaniem wiary w Zmartwychwstałego Jezusa skwitowano uśmiechem politowania.
 
Jacek Szczygieł SCJ
Karol Wojtyła, zanim został papieżem, pisał o powołaniu w różnych miejscach. W książce pt. Miłość i odpowiedzialność tak je definiuje: „Istnieje właściwy każdej osobie kierunek jej rozwoju przez zaangażowanie się całym życiem w służbie pewnych wartości. Kierunek ten każda osoba powinna trafnie odczytać, przez zrozumienie z jednej strony tego, co w sobie nosi i co mogłaby z siebie innym dać, a z drugiej strony zaś – czego się od niej oczekuje”. 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS