logo
Czwartek, 16 maja 2024 r.
imieniny:
Andrzeja, Jędrzeja, Małgorzaty, Szymona – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Zenon Hanas SAC
Zaczynać ewangelizację od siebie
Kwartalnik Homo Dei
 


Wprowadzenie
 
Św. Matka Teresa z Kalkuty, zapytana przez dziennikarza o to, co stanowi obecnie największą przeszkodę w ewangelizacji, miała mu odpowiedzieć: „Ja i ty”. Ta błyskotliwa odpowiedź pokornej i świętej siostry zakonnej wprowadza nas w sedno rozważań o owocności zamierzeń i działań ewangelizacyjnych Kościoła. Ewangelizacja, czyli głoszenie Ewangelii i prowadzenie do Boga, przez Jezusa Chrystusa, konkretnych osób, jest owocna wtedy, gdy jej protagonistami są autentyczni świadkowie doświadczenia wiary w Boga, który objawił się w życiu i osobie Jezusa Chrystusa. 
 
W tym kontekście pojawia się pytanie o źródła tego doświadczenia i o możliwość podtrzymywania w sobie pamięci o nim. Przy czym nie chodzi tu tylko o pamięć historyczną i pielęgnowanie życiowych wspomnień, ale o kształtowanie całej ludzkiej egzystencji w świetle tego doświadczenia. Inaczej mówiąc, chodzi o autoewangelizację[1] ewangelizatora (lub prościej: ewangelizowanie samego siebie), przy czym jej podmiotem może być Kościół pojmowany jako całość lub konkretna osoba podejmująca działania ewangelizacyjne. Pojęcie autoewangelizacji w odniesieniu do Kościoła oznacza to, że wezwanie do nawrócenia jest skierowane w pierwszym rzędzie do samego Kościoła. Kościół, obejmujący w swoim łonie grzeszników, święty i zarazem ciągle potrzebujący oczyszczenia, podejmuje ustawicznie pokutę i swoje odnowienie (LG 8). Pojęcie autoewangelizacji w odniesieniu do konkretnej osoby może być postrzegane jako część procesu przygotowania (się) danej osoby lub wspólnoty osób do działań ewangelizacyjnych. I tak np. powstające licznie szkoły nowej ewangelizacji są przestrzeniami, gdzie wierni pogłębiają swoją wiarę oraz umiejętność dzielenia się nią z innymi osobami[2]. Mówiąc inaczej, w tych szkołach dokonuje się autoewangelizacja nowych ewangelizatorów. Pogłębiona refleksja nad tym pojęciem może być pomocą w jasnym określaniu teoretycznych podejść i praktycznych zastosowań. 
 
Punktem wyjścia poniższej refleksji jest kwestia osoby ewangelizującej we współczesnym świecie. Kim jest współczesny ewangelizator, głosiciel Ewangelii czy podmiot ewangelizacji? Jakie winien mieć cechy i kompetencje, by prowadzona przez niego ewangelizacja stała się owocna? Jakie są wymiary i drogi nabywania i pielęgnowania tych cech w kontekście ewangelizowania samego siebie? 
 
W pierwszej kolejności będą zreferowane najbardziej znane wzmianki dokumentów Kościoła katolickiego odnoszące się do koncepcji autoewangelizacji. Dalej zostanie przedstawiona typologia podmiotów ewangelizacji, a następnie poszczególne aspekty dotyczące tej koncepcji: jej właściwego rozumienia, konieczności, warunków itp. 
 
Oficjalne wypowiedzi Kościoła o autoewangelizacji 
 
Pojęcie „autoewangelizacja” pojawia się w wypowiedziach Kościoła raczej rzadko, choć jego podstawowe znaczenie, czyli ewangelizowanie siebie samego, jest jedną z kluczowych koncepcji przy omawianiu ewangelizacji, a zwłaszcza jej owocności. 
Koncepcja ewangelizowania siebie samego pojawiła się w opublikowanej w 1975 roku adhortacji papieża Pawła VI Evangelii nuntiandi. W paragrafie 15. jest omawiana ścisła zależność między Kościołem a ewangelizacją. Kościół zrodził się z ewangelizacyjnej działalności Jezusa i dwunastu apostołów i został posłany, by ewangelizować. Adhortacja podkreśla jednak, że Kościół stale musi ewangelizować samego siebie. Wspólnoty i społeczności chrześcijańskie potrzebują takiej ewangelizacji. W dynamice misyjnej i ewangelizacyjnej Kościół nie jest więc jedynie inicjatorem, podmiotem głoszenia Ewangelii, ale jego rola polega również na refleksyjnym słuchaniu i byciu uczniem Jezusa. Jako ewangelizator Kościół zaczyna od ewangelizowania siebie samego[3]. Ten […], kto przyjął Ewangelię, z kolei ewangelizuje innych. To jest dowodem prawdy, to jest probierzem ewangelizacji; bo nie można pojąć, żeby ktoś przyjął słowo Boże i poświęcił się królestwu Bożemu, a równocześnie nie stał się jego świadkiem i głosicielem[4]. 
 
Papież Jan Paweł II użył pojęcia self-evangelization jako pilnego zadania dla Kościoła w Europie w homilii skierowanej do biskupów europejskich w 1979 roku[5]. Natomiast w czasie Mszy w Łodzi z dziećmi przystępującymi do Pierwszej Komunii (13 czerwca 1987) wygłosił homilię, w której również zostało użyte sformułowanie o autoewangelizacji w kontekście wysiłków katechetycznych: We wspólnocie wiary i miłości jesteśmy równocześnie i katechetami, i katechizowanymi. Toteż katecheza winna obejmować zarówno dzieci i młodzież, jak i duszpasterzy, nauczy­cieli religii, seminarzystów i osoby sposobiące się do życia zakonnego, zarówno rodziców przekazujących wiarę swym dzieciom, jak i ludzi apostołujących we własnym środowisku. Zarówno najmłodszych, jak i najstarszych – jednym słowem: wszystkich, bo wszyscy w Kościele Chrystusowym są wezwani do „autoewangelizacji”, naturalnie w jedności z nauczycielską posługą pasterza. Wiarygodnie i skutecznie ewangelizują świat jedynie ci, którzy najpierw ewangelizują samych siebie poprzez ciągłe zgłębianie prawd wiary i życie w miłości Boga i bliźniego[6]. 
 
Kolejnym przykładem użycia pojęcia autoewangelizacji są dokumenty II Polskiego Synodu Plenarnego, w którym znajduje się stwierdzenie, że nowa ewangelizacja zaczyna się […] od autoewangelizacji, od otwarcia się na Ducha Świętego, który jest u początku wszelkiej misji[7]. 
 
Omawiane pojęcie jest używane także w kontekście osób konsekrowanych, których zadaniem jest m.in. ukazywanie jedności między autoewangelizacją a świadectwem[8]. 
 
1 2 3 4 5  następna
Zobacz także
Ks. Mariusz Pohl

Wszystko, cokolwiek Bożego dzieje się w Kościele, jest dziełem Ducha Świętego. Dzięki Niemu Kościół może przeżywać obecność i spotkanie z Chrystusem – swoją Głową. A więc to, co kiedyś Jezus Chrystus zapoczątkował na ziemi w sposób widzialny, Duch Święty kontynuuje w Kościele w sposób niewidzialny, uobecniając na bieżąco dzieło Chrystusa.

 
Mateusz Świstak
Słowa są jak karty z niespodziankami. Mówiąc, odkrywamy jedną po drugiej, a dzieci czekają na to, jaka będzie następna karta. Można je modulować – czasem zaskoczyć, przestraszyć, czasem rozśmieszyć. Wystarczy odkryć odpowiednią kartę. Odpowiednie wyczucie nastroju grupy, czy też pojedynczych uczestników zajęć jest zadaniem narratora. Dzieci czekają. 
 
Beata Ciastoń
Od wieków chrześcijanie próbowali odpowiedzieć na wezwanie św. Pawła do nieustannej modlitwy. Jednym ze sposobów było powtarzanie różnych modlitw. Pierwszą i najstarszą modlitwą chrześcijan jest modlitwa, której nauczył sam Jezus – „Ojcze nasz”. Dlatego też pierwsze reguły zakonne zobowiązywały mnichów do wielokrotnego powtarzania właśnie tej modlitwy...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS