logo
Czwartek, 16 maja 2024 r.
imieniny:
Andrzeja, Jędrzeja, Małgorzaty, Szymona – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Mądrzejsza
Łowcy dusz
Franciszkański Świat
 


 Gdy człowiek oddaje swoją duszę, wtedy pozbywa się najcenniejszej części siebie. Czyni tak świadomie lub nie. O ludzką duszę walczą różne sekty, organizacje, grupy pseudoreligijne. Z tej walki można wyjść obronną ręką lub zostać pokonanym. Ja oddałam kawałek siebie sekcie nazywanej Międzynarodowym Towarzystwem Świadomości Kriszny Bhakta Yoga. Teraz mam to już za sobą, ale i tak wolałabym o wszystkim zapomnieć.


Wewnętrzny nieład

Wychowałam się w zwyczajnej rodzinie. Chodziłam na religię, do kościoła, przystępowałam do sakramentów. Dopóki byłam mała, odpowiedzialność za moje życie religijne brali rodzice. Kiedy nieco dorosłam, pozostawili wszelkie decyzje mnie. Zresztą, sami nie należeli do katolików praktykujących. Już sakrament bierzmowania przyjmowałam "dla świętego spokoju", bo rodzice tak chcieli. Ale wiara była dla mnie zupełną abstrakcją. Mając 15 lat stanowczo zaprzeczałam istnieniu Boga. Do tego dochodziły coraz częstsze kłótnie z rodzicami, zmiana szkoły. Czułam się odrzucona przez cały świat, pozbawiona choćby odrobiny akceptacji.
Stolica Apostolska wydała w 1986 roku "Raport o sektach albo nowych ruchach religijnych". Napisała tam, dlaczego młodzież przychodzi do sekt:
"Czują się sfrustrowani, wykorzenieni, bezdomni, pozbawieni obrony i nadziei, bezradni (...), samotni...Czują, że nigdzie nie przynależą, że są zdradzeni(...), wyobcowani, nic nie znaczący, nie słuchani, nie akceptowani..."

Bombardowanie miłością

Wśród wielu sposobów werbowania do sekt, wykorzystuje się m. in. publiczne wykłady, przypadkowe sytuacje lub organizowanie imprez kulturalnych (np. koncerty rockowe). Bez względu na sytuację, głosiciele są zawsze mili, serdeczni, gotowi do pomocy. To jedna z technik werbowania do sekty - bombardowanie miłością. Zwykle głosiciele mają gotowy przepis na szczęśliwie życie.
Po raz pierwszy spotkałam wyznawców Kriszny na ulicy. Tak bardzo odcinali się od szarego, smutnego otoczenia. Mieli na sobie szafranowe szaty zwane sari, okrycia w kolorze cynamonu, koraliki. Grali na dzwonkach i bębnach, śpiewali "Hare Kriszna". Wydawali się być tak szczęśliwi, że bez wahania poszłam na najbliższe spotkanie. Ja też chciałam w tym szczęściu uczestniczyć. 

Gotowe odpowiedzi

Zostałam przyjęta przez grupę bardzo serdecznie. Początkowo chodziłam na spotkania ogłaszane na plakatach. Potem, gdy uznano mnie za "swoją", zaproszono do prywatnego mieszkania, gdzie spotykali się tylko nieliczni. Wówczas już miałam swego "stróża"- dziewczynę, która w grupie była od dawna i miała wyższy status. Ona wprowadzała mnie w tajniki ich wierzeń. Odpowiadała na wszystkie pytania - i zawsze miała gotowe, przekonujące odpowiedzi. Nie odstępowała mnie na krok, zachęcając do ciągłego pogłębiania "świadomości Kriszny". Kriszna to najwyższy bóg spośród wielu hinduistycznych bogów. Jego świadomość zaś osiągnąć można przez ciągłą medytację. Medytować można na kilka sposobów - śpiewając mantry wspólnie lub samodzielnie. Mantry odmawia się na tzw. japasie, sznurku ze 108 koralikami. W ciągu dnia należało odmówić mantrę 16 razy na każdym koraliku.
 

 
1 2  następna
Zobacz także
ks. Andrzej Maryniarczyk
Prasa polska publikuje sporo artykułów na temat "inwazji" różnego rodzaju sekt, nieformalnych grup religijnych, instytutów, praktyk hinduistycznych, ośrodków wiedzy tajemnej, grup okultystycznych itp. Przytaczane zaś dramatyczne relacje zrozpaczonych rodziców, którzy w grupach tych bezskutecznie poszukują swych zagubionych dzieci, oraz ich beznadziejne starania, by je odzyskać, pobudzają do szerszej refleksji na ten temat...
 
Jacek Jureczko
Czwartkowe przedpołudnie, 14 lipca 2005 roku. Dzwoni telefon. Na wyświetlaczu widzę, że to Tomek z diakonii ewangelizacji wspólnoty Hallelu Jah. Już wiem, że coś ważnego, ale pierwsze pytanie „czy mógłbyś jechać z nami do Bułgarii i grać na basie z 'Czterdziestoma'?” totalnie mnie zaskakuje. Tego się nie spodziewałem. Wyjazd planowany był na wieczór 22 lipca...
 
o. Paweł Trzopek OP
Piątek, 7 kwietnia 2006 r. Biorę do ręki izraelski dziennik „Haaretz”. Na pierwszej stronie wielki tytuł krzyczy: "Czy Kościół będzie musiał zmienić swoje nauczanie?". W "Jerusalem Post" to samo. Podobnie w "Jedijot Achoronot" i w muzułmańskim "Al-Quds". Internetowe portale, stacje telewizyjne i radiowe – wszyscy przekazują sensacyjną wiadomość o odkryciu i wydaniu dokumentu, który "ma szansę całkowicie zrewidować doktrynę chrześcijańską"...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS