logo
Czwartek, 02 maja 2024 r.
imieniny:
Atanazego, Longiny, Toli, Zygmunta – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Jan Pospieszalski
Jeszcze raz wracam do sprawy Agaty...
Przewodnik Katolicki
 



 
 Pomyślałem, że napiszę swój list do Agaty. Po chwili jednak uznałem, że najpierw powinienem napisać do ojca chłopaka Agaty, czyli do dziadka dziecka tych młodocianych rodziców.
 
Panie Profesorze,
 
wiem o Panu tylko tyle, że jest pan wykładowcą akademickim. Pewnie jesteśmy w podobnym wieku. Mój syn, Franek, ma też 15 lat i tak jak pański syn mógłby być chłopakiem Agaty. Dziwne, że przez ten cały czas, gdy ważyły się losy pańskiego wnuka, nie słyszeliśmy żeby zajął Pan stanowisko. To znaczy zajął Pan stanowisko, gdyż milczące chowanie głowy w piasek, to też zajęcie jakiegoś stanowiska.
 
Dlaczego uważam, że powinien Pan zareagować? Otóż dlatego, że jest Pan ojcem niepełnoletniego chłopaka, za którego postępowanie jest Pan odpowiedzialny zarówno w wymiarze moralnym, jak też w aspekcie prawnym. Analizę Pana rodzicielskiej odpowiedzialności pozostawiam Sądowi Rodzinnemu i dla Nieletnich. Natomiast Pana odpowiedzialność moralna w dramacie Agaty i Pana syna jest oczywista także dla tych, którzy nie są prawnikami. Pan – wykładowca wyższej uczelni - zrobił unik typowy dla pospolitych tchórzów i - tak jak wielu nieodpowiedzialnych facetów - pozostawił Pan ten problem przestraszonym, zagubionym i zdesperowanym kobietom.
 
Taką postawą pokazał Pan synowi wchodzącemu w dojrzałe życie, że można zachować się niedojrzale, a później wymigać się od odpowiedzialności. Że opłaca się uciec od konsekwencji własnego postępowania. Od kogo Pana syn miał uczył się odpowiedzialnej filozofii życia skoro już wcześniej zabrakło Panu odwagi? Bo pierwszy raz stchórzył Pan gdy okazało się, że syn romansuje z czternastoletnią koleżanką. Wtedy należało z nim porozmawiać, może wyjaśnić – z ojcowską troską, ale stanowczo - że decydowanie się na bycie ze sobą, szczególnie w tym cielesnym aspekcie, jest tylko wtedy dojrzałe, gdy obie strony potrafią przyjąć konsekwencje tego współżycia. Ja też miałem kiedyś piętnaście lat, tak jak mój Franek i wiem, że tłumaczenia ze strony rodziców nie zawsze trafiają do świadomości dzieci, więc w ostateczności można było odwołać się do rodzicielskiego autorytetu. Już słyszę to oburzenie, że zakazy i nakazy, że patriarchalna „przemoc”, że argument siły, itp. Ale właśnie wtedy, gdy okazało się, że Agata jest w ciąży, użył Pan sankcji przysługującej ojcu - zabrał Pan synowi komórkę, przeniósł go do innej szkoły, ZABRONIŁ (!) synowi kontaktu z matką Pana wnuczka. Wtedy, gdy chce Pan uniknąć konsekwencji błędów popełnionych przez Pana i przez syna, potrafi Pan korzystać ze swego ojcowskiego autorytetu i egzekwować dyscyplinę.
 
Kolejny raz stchórzył Pan wtedy, gdy środowiska aborcjonistów zaczęły kolportować wersję gwałtu. Nie słychać było Pana reakcji gdy „Gazeta Wyborcza”, a za nią inne media zaczęły oskarżać Pana syna o jedno z najcięższych przestępstw. Tymczasem wiedział Pan, że Pana syn i Agata chodzili ze sobą już jakiś czas. Ich młodzieńcze zakochanie rozwijało się na oczach klasy, gimnazjum, nauczycieli, kolegów. Dlaczego zabrakło Panu odwagi i nie sprostował Pan kłamstwa, gdy je przeczytał Pan w gazecie? Przecież wiedział Pan, że to nie prawda.
 
Raz jeszcze okazał się Pan tchórzem wtedy, gdy Agatę wyszarpywano sobie z rąk do rąk, a ona co chwila zmieniała zdanie, dając wyraz własnej rozpaczy i zagubienia. W jej wnętrzu rozwijała się pańska wnuczka lub wnuk. Czy nie sądzi Pan, że mogliście wtedy wkroczyć i przerwać ten upiorny dramat? Jeśli by Pan w imieniu swojego syna wystąpił do sądu o prawo do życia dla tego dziecka, oferując dom, nazwisko, utrzymanie, czy Agata i jej matka podjęłyby decyzję o jego zabiciu?
 
I nie wystarczy tu deklaracja tzw. „obowiązku alimentacyjnego". Sam Pan słyszy jak to brzmi obowiązek...alimentacja... w czasie gdy 14 latka przeżywa coś co ją przerasta - dramat braku miłości - odtrącenia, rozpaczy, poczucia osamotnienia.....
 
Także wtedy, gdy usłużni dziennikarze ustalili z Ewą Kopacz, że to w ich programie padnie z ust minister informacja o szpitalu, który ma dokonać aborcji (żeby nie trzeba jechać zagranicę - jak autorzy zgrabnie napisali w zapowiedzi programu), Pan znów okazał się tchórzem. Od tej chwili - było to już jak odliczanie minut i sekund do dokonania egzekucji. Na oczach opinii publicznej podjęto decyzję o zgładzeniu Pańskiej wnuczki/ wnuka. Panu zabrakło odwagi. Nawet nie próbował Pan bronić dziecka własnego syna. Potwierdził Pan to, że w obliczu nieodpowiedzialnych mężczyzn, kobieta pozostaje sama i zdana wyłącznie na samą siebie. Czy nie dziwi Pana to, że środowiska, które oficjalnie walczą o partnerstwo w związku, o udział obu stron w obowiązkach rodzicielskich, o równouprawnienie ojca i matki w opiece na dziećmi, tutaj ze względów ideologicznych odmówiły Wam partnerstwa i równouprawnienia? Dlaczego się Pan nie upomniał o prawo do współdecydowania. I to w najważniejszej sprawie, jaką jest życie bezbronnego człowieka w najwcześniejszej fazie rozwoju.
 
A może myśli Pan, że tak, jak wmawiano Agacie, także Pan może skorzystać z prawa wolnego wyboru? Pewnie tak! Tylko pańskim wyborem nie było to, czy urodzi się wnuk czy nie. Pana wybór to decyzja, czy będzie Pan dziadkiem żywego, czy też martwego wnuka. Wybrał Pan to drugie, gdyż tak wybierają wszyscy nieodpowiedzialni ludzie.
 
Przywilejem ojca i wykładowcy - kiedyś mówiono mistrza, jest objaśnianie świata, zaznajamianie młodych ze sztuką życia.
 
Jaką wiedzę o świecie, co o sztuce życia dowiedzieli się dziś od Pana - Agata, syn, pańscy studenci?
 
Jan Pospieszalski
 
Zobacz także
ks. Adam Piekarzewski SDB
Jedni wychodzą na ulice z transparentami: "Brońmy życia!", "Stop aborcji". Drudzy wprost przeciwnie, chcą "wolności wyboru", końca średniowiecza, w którym "Kościół narzucał światu swoją ideologię", wprowadzenia praw i porządku społecznego, który zagwarantuje, że każdy będzie Panem swojego i cudzego życia i śmierci… Od czasu do czasu (w Polsce coraz częściej) usłyszeć można o nowej manifestacji, proteście, happeningu...
 
ks. Adam Piekarzewski SDB
Każdy człowiek tęskni za doświadczeniem radości i satysfakcji. Na co dzień cieszymy się z wielu rzeczy i wydarzeń, z naszych małych i wielkich sukcesów. Jednak najbardziej cieszymy się z obecności drugiego człowieka. Żadna rzecz nie może przynieść nam takiej radości i takiego umocnienia, jak człowiek...
 
ks. Mirosław Tykfer
Wiele przestępstw popełnianych jest, powiedziałbym, prawie z przypadku. Bywają ludzie, którzy są bardzo grzeczni, studiują, pracują, ale wcześniej w rodzinie zadziało się coś złego i ten człowiek spotyka się z sytuacją, która go emocjonalnie przerasta. Jego reakcja jest nieprawidłowa, zła, przesadna, ale on tak właśnie zareagował. I nie dlatego, że jest po prostu zły, ale że coś go przerosło. Nosił coś w sobie emocjonalnie niepoukładanego, co w momencie zbrodni dało o sobie znać z taką siłą.

Z ks. Adamem Jabłońskim, naczelnym kapelanem więziennictwa, o karze śmierci rozmawia ks. Mirosław Tykfer, redaktor naczelny
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS