logo
Czwartek, 02 maja 2024 r.
imieniny:
Atanazego, Longiny, Toli, Zygmunta – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Elżbieta Sujak, Cezary Sękalski
Jak zbudować udane małżeństwo?
Głos Ojca Pio
 


Trwałość związku bazuje na postrzeganiu małżonka jako równorzędnej osoby, czyli na szacunku. Jeśli go pominiemy, pozostaje tylko zdobywca i zdobycz, którą się porzuca z chwilą, kiedy zapragnie się czegoś innego.
 
Z dr Elżbietą Sujak, psychiatrą i neurologiem, przez wiele lat zaangażowaną w poradnictwo rodzinne, rozmawia Cezary Sękalski
 
Obecnie w Polsce rozpada się co czwarte małżeństwo. Dlaczego tak się dzieje?
 
Żeby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba mieć na uwadze zarówno przyczyny, jak i skutki tego zjawiska. Małżeństwa się rozpadają, ponieważ współczesny człowiek nie pragnie trwałych więzów i chce sobie zagwarantować wolność. Często także decydujemy się na małżeństwo w sytuacji tak dużej niedojrzałości, że nawet nie wiemy, co przyrzekamy.
 
Czego zatem brakuje ludziom, którzy się pobierają?
 
Przede wszystkim zdolności pielęgnowania więzi międzyludzkich, a także gotowości do podjęcia ostatecznego wyboru decydującego o dalszej drodze życia. Brakuje umiejętności postawienia sobie celu konsekwentnie wiążącego i zobowiązującego do wierności. Dziś człowiek podejmujący wierność często ma poczucie, że stracił wolność.
 
Czy to znaczy, że wiele związków jest powierzchownych, opartych głównie na emocjach?
 
Związek często ma zaspokoić dojmująco aktualnie przeżywane potrzeby: akceptacji, bliskości, zdobycia drugiego człowieka na własność, ale tylko dopóki „ja ciebie chcę mieć”. Myślę, że jest to główna przyczyna późniejszego wycofywania się z tych relacji.
 
Ale przecież cała literatura pokazuje, że miłość jest wspaniałym sposobem na osiągnięcie szczęścia. Czy miłość między kobietą i mężczyzną nie zawiera tego elementu spełnienia?
 
Obawiam się, że miłość we współczesnym rozumieniu jest tylko doraźnym doznaniem, wzruszeniem, emocją przeżywaną na bieżąco. I dopóki trwa, dopóty jest nazywana miłością. Potem mówi się, że już jej nie ma, minęła, zgasła. Po prostu brakuje dziś właściwego rozumienia pojęcia miłości.
 
Jak w takim razie dobrze wybrać przyszłego współmałżonka?
 
Najpierw trzeba kształtować w sobie rozumienie słowa „miłość” i to nie tylko w oparciu o wzruszenia czy też chęć zawłaszczenia drugiego człowieka, otrzymania go w darze i zachowania dla siebie. Miłość nie może się także opierać na powierzeniu się komuś dla wzmocnienia swojego poczucia bezpieczeństwa albo własnej wartości. Przygotowanie do małżeństwa polega przede wszystkim na ukształtowaniu w sobie  właściwego rozumienia pojęć i włączenia ich do własnej hierarchii wartości.
 
Owo kształtowanie, jak sądzę, zawiera również pytanie: czy z mojego przyszłego małżeństwa chcę tylko czerpać, czy też coś w nie wnosić?
 
Przede wszystkim należy zastanowić się nad tą zdolnością do dawania, ponieważ przyjmowanie jest dla nas naturalne – od niemowlęctwa bierzemy. Z drugiej strony wydaje mi się, że współczesnemu człowiekowi brakuje marzenia o miłości. Dziś miłość postrzegamy głównie poprzez obrazy zawierające treści erotyczne. Wynika to z ogromnej siły oddziaływania mediów oraz innych współczesnych źródeł wiedzy, które pojęcie miłości zawężają zwykle tylko do tej sfery doznań. Brakuje nam marzeń o miłości rozumianej jako wartość.
 
Czy dobry wybór współmałżonka gwarantuje trwałość małżeństwa?
 
Na pewno tak. Tylko co oznacza sformułowanie „dobry wybór”? Na ile wybieramy, a na ile zostajemy wybrani? Wprawdzie mówi się o wyborze, ale im więcej jest nas na świecie, w im większym tłumie żyjemy, tym bardziej szanse wyboru się kurczą, choć wydawałoby się, że powinno być odwrotnie. Dzieje się tak, dlatego że wzajemne poznanie i kontakt są bardzo powierzchowne. Podstawowymi kryteriami wyboru często bywają walory estetyczne, łatwość nawiązania kontaktu i zdobycia drugiej osoby, a przecież te elementy w najmniejszym stopniu gwarantują trwałość związku.
 
Dobry wybór to podstawa, bo jeśli go brakuje, można samemu skazać się na wieczną wojnę w związku. Jak natomiast pracować nad trwałością małżeństwa?
 
Żeby związek w ogóle mógł powstać, najpierw walczy się o zdobycie wzajemnej przychylności. Trwałość związku bazuje na postrzeganiu małżonka jako równorzędnej osoby, czyli na szacunku. Jeśli go pominiemy, pozostaje tylko zdobywca i zdobycz, którą się porzuca z chwilą, kiedy zapragnie się czegoś innego. Małżeństwo musi być relacją dwóch równorzędnych osób, wolnych, pełnoprawnych.
 
Na jakie kryzysy najczęściej narażone są małżeństwa?
 
Istnieje łańcuch kryzysów ciągnący się przez całe życie. Każde z jego ogniw trzeba umieć przejść. Kiedy już powstał związek i dwoje ludzi żyje razem, pojawia się problem dominacji i podlegania. Zwykle następuje wtedy próba realizowania związku na tej samej zasadzie, na jakiej funkcjonował związek rodziców (notabene, dzieje się to w sposób podświadomy): kobieta, której matka była osobą dominującą w rodzinie, będzie dążyła do podobnej dominacji nad mężem; mężczyzna, który był synem dominującego ojca, też będzie dążył do dominacji. Dlatego warto przyglądać się rodzicom wybrańców i ich małżeństwu, ponieważ jest tam poniekąd zapisany problem, który trzeba będzie brać pod uwagę.
 
 
1 2  następna
Zobacz także
Irena Świerdzewska
Zaczynają bez ślubu i często tak kończą. Przedmałżeńskie „sprawdzanie się" staje się w naszym katolickim społeczeństwie coraz częstsze. U wielu nie budzi nawet poczucia grzechu. Edyta i Sebastian od 2 lat mieszkają razem. - Przed ślubem dobrze jest się sprawdzić pod paroma względami. Tak jest wygodniej, bo związek można zakończyć bez formalności...
 
Irena Świerdzewska
Kiedy usłyszałam temat rozważania wiedziałam że nie potrafię nic napisać bo i nie potrafię... wychować. Inni tak, ale nie ja. I dzisiaj, kiedy najmłodszy mój synek cały dzień cierpi na rozstrój żołądka niewiele starszy od niego brat klęka i mówi, że się za niego pomodli, a córka bez słowa podlewa kwiaty, a wszyscy pomagają rwać porzeczki i agrest... Pomyślałam: a może jednak potrafię? Ale spróbuję od początku...
 
ks. Jarosław Czyżewski

Ludzie przychodzą do kościoła z jakiegoś powodu. Jest to w pewnej mierze powód religijny, a nie tylko zwyczaj, jak skłonni jesteśmy nieraz twierdzić. Jest jakieś religijne pociąganie. Kiedy ktoś zjawia się w kościele, nawet jeśli z mniej pogłębionych powodów, to jednak mówi: „Jestem!”. Co my, jako duszpasterze, w Środę Popielcową i w Wielką Sobotę z tymi ludźmi zrobimy?

 

O fenomenie licznego udziału w liturgii Środy Popielcowej i wielkopostnym nawróceniu z o. Krzysztofem Wonsem, dyrektorem Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, rozmawia ks. Jarosław Czyżewski

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS