logo
Niedziela, 05 maja 2024 r.
imieniny:
Judyty, Irydy, Hilarego, Tamary, Waldemara – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
redakcja czasopisma
Dobro w starożytnym świecie greckim i w Piśmie Świętym
Rycerz Niepokalanej
 


Pewien młody człowiek zapytał mędrca: „Powiedz mi, proszę: w jakiej dziedzinie mógłbym zrobić wielką karierę?”. Usłyszał taką odpowiedź: „Bądź dobrym człowiekiem.


W tej dziedzinie jest ogromna szansa i bardzo mała konkurencja”. Dobro jest dziś coraz bardziej „deficytowym towarem”. Wszyscy oczekujemy dobra od innych, ale sami jesteśmy bardzo powściągliwi w jego okazywaniu. Zapraszam dziś do refleksji na temat dobra. Spojrzymy na to, jak rozumiano i praktykowano dobro w świecie starożytnym oraz czego uczy nas o dobru Biblia – Święta Księga naszej wiary.

 

Dobro, w najprostszym potocznym pojmowaniu, rozumiane jest jako zgodność czynów człowieka z obowiązującymi normami moralnymi. Taka sucha definicja niewiele jednak do nas przemawia. Dlatego też warto spojrzeć na to zagadnienie szerzej. W starożytnej Grecji i w późniejszym okresie hellenistycznym takie słowa, jak „dobro”, „dobry” (odpowiednio agathon i agathos) były bardzo często używane w życiu codziennym, a filozofowie poświęcali tematyce dobra wiele miejsca w swoich traktatach. W potocznym rozumieniu starożytnych Greków dobre było to, co przynosiło człowiekowi pożytek, korzyść, zysk. Rzymianie natomiast, wyrażający grecką ideę dobra przez łacińskie bonum, poszerzyli znaczenie słowa agathon o takie komponenty, jak: pomyślność, powodzenie, szczęście, zaleta, cnota. Taki szeroki wachlarz słów wskazuje na to, że dobro nie było rzeczywistością ściśle zdefiniowaną. Słowo to określało zarówno konkretne życiowe korzyści, jak i zalety ludzkiego charakteru, czyli cnoty. Tak pojmowano dobro w życiu codziennym. A co na to greccy filozofowie?


Już w V wieku przed narodzeniem Chrystusa greccy sofiści zaproponowali tzw. relatywistyczną koncepcję dobra, która wieki później została zgrabnie zdefiniowana w łacińskiej formule Homo boni mensura est – „Człowiek jest miarą dobra”. Formuła ta nawiązywała do słynnego powiedzenia Protagorasa z Abdery – „Człowiek jest miarą wszystkich rzeczy: istniejących, dlatego, że istnieją, nieistniejących, dlatego, że nie istnieją”. W takiej optyce człowiek staje się punktem odniesienia dobra – to znaczy podmiotem jego zaistnienia lub braku. Konsekwencją takiego myślenia jest subiektywizm w ocenie tego, co dobre i złe.


Platon (a za nim Arystoteles) dostrzega owo subiektywne jawienie się dobra i mówi, że „Dobro to jest coś, co się (…) mieni różnymi barwami, coś różnorakiego”. Słowa te należy rozumieć na tle całościowej filozoficznej koncepcji Platona (o której pisałem trochę w poprzednim artykule), według której zasadą istnienia są wieczne, obiektywne, niezmienne idee. Dobro zalicza się do takich właśnie idei. Ma zatem wartość stałą, obiektywną. Sensem istnienia świata, a w nim człowieka, jest jak najwierniejsze odwzorowanie owego ideału dobra. Takie spojrzenie stało się podstawą ujęć metafizycznych i teologicznych (na przykład tomizm i cała teologia scholastyczna), dla których dobro jest wartością obiektywną, niezależną od subiektywnych, sytuacyjnych ludzkich ocen.


Platon jako pierwszy zaproponował także etymologiczną definicję dobra jako „coś, co nas nieoczekiwanie i szybko porywa”, „coś, co nagle pociąga ku sobie”. Dobro jest zatem atrakcyjne i piękne, pociąga człowieka w sposób spontaniczny i naturalny. Takie myślenie opiera się na przekonaniu starożytnych o ścisłym związku pomiędzy dobrem i pięknem – tzw. kalokagatia.


W Biblii Hebrajskiej tym samym krótkim słowem tôb określa się zarówno to, co dobre, jak i to, co piękne. Rzeczywistości dobra i piękna są w Starym Testamencie całkowicie zespolone. Tak więc, gdy tłumaczymy hebrajskie tôb na języki nowożytne jako „dobro” lub jako „piękno”, to w istocie jakbyśmy o połowę redukowali przesłanie tekstu oryginalnego. Hebrajskie słowo tôb tłumaczone jako „dobro” nie nawiązuje do greckich platońskich idei, o których pisałem powyżej. Odnosi się ono bowiem zawsze do dobrych czynów. Nie chodzi tutaj jednak tylko o ich walory etyczne, lecz o ich istotową wartość.

 

Rycerz Niepokalanej
rycerzniepokalanej.pl

 
Zobacz także
Marek Orzechowski
Jakiej skali potworności trzeba, by świat uznał mord za ludobójstwo? Czy nie wystarczy, że giną całe wspólnoty? Czego trzeba, by cywilizowany świat dostrzegł holokaust chrześcijan na Bliskim Wschodzie? A może ów ateistyczny świat w duchu cieszy się z eksterminacji wyznawców Jezusa Chrystusa?...
 
Marek Orzechowski

Chociaż bractwa pokutne kojarzą się nam ze skrajną ascezą, ich statuty świadczą o tym, że nie ona była głównym przedmiotem i celem ich działalności. Bractwa pokutne oddawały się modlitwie za zmarłych, rozpamiętywaniu Męki Pańskiej i adoracji Najświętszego Sakramentu. Ich członkowie opiekowali się chorymi i więź­niami - zwłaszcza tymi, którzy byli skazani na śmierć. Doglądali konających, modlili się na pogrzebach. Podejmowali też rozmaitą działal­ność charytatywną...

 
Janusz Poniewierski
Jest we "Władcy Pierścieni" taka scena, kiedy na odsiecz wojskom Rohanu, walczącym z siłami ciemności, przybywa Gandalf - "jeździec w bieli, lśniący w promieniach wschodzącego słońca". Scena ta zrobiła na mnie ogromne wrażenie - siedziałem w kinie wbity w fotel jak zaczarowany. Bo obraz ten, ożywiony wyobraźnią Petera Jacksona, wydał mi się dziwnie znajomy. Tak jakbym już kiedyś oglądał Białego Pielgrzyma, który uruchamia siły dobra, żeby pokonać zło zagrażające światu...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS