Zaufać Bogu
Kiedyś byłem człowiekiem głęboko wierzącym i praktykującym. Dziś przeżywam kryzys wiary. Nie wiem nawet, czy jestem wierzącym czy niewierzącym. Raz przeżywam Boga jako Kogoś bliskiego, innym razem Bóg znika z mojego serca i pozostawia mnie na pastwę bezradności i osamotnienia.
Czas osamotnienia, bezradności i wrażenia, że Bóg jest nieobecny w naszym życiu, można uznać za chwilę błogosławioną. Tu bowiem zaczyna się wiara, która polega na zawierzeniu Bogu, na tym, że On kieruje naszym życiem, jest kochającym Ojcem, pragnie naszego dobra nawet wówczas, gdy dopuszcza cierpienia, dzieli się z nami swoim wiecznym szczęściem. On jest z nami, mimo że nie odczuwamy Jego obecności. Tę prawdę ilustruje ewangeliczna scena burzy na jeziorze Genezaret. Uczniowie, będąc bezradni wobec żywiołu, myśleli, że się potopią. Budzą więc Jezusa, który zarzuca im brak wiary, czyli zawierzenia, zaufania - On, Bóg-Człowiek, nigdy nie śpi, zawsze wiernie i z miłością towarzyszy swoim wyznawcom.
Fr. Justin - "Rosary Hour"
http://www.rosaryhour.net/
Trudno wyobrazić sobie chorobę straszniejszą niż trąd; psuje się ciało, widać kości, zamiera życie. Człowiek staje się, zewnętrznie, wyjątkowo brzydki. Zdrowi (przynajmniej w czasach Jezusa) sądzą, że tak ciężko chorych powinni od siebie oddalić, by się nie zarazić. A co na to trędowaci? Im wszystko zdaje się mówić, że takiego życia nie da się błogosławić. I że nie ma powodów, by być wdzięcznym. Pozostaje niewymowny ból i, być może, nawet przeklinanie nieszczęśliwego losu, złorzeczenie.