logo
Niedziela, 28 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Bogny, Walerii, Witalisa, Piotra, Ludwika – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
o. Waldemar Meyka OMI
Opowieści ze Wschodu
Różaniec
 


Nie żałuję!

Jako kapłan, oblat Maryi Niepokalanej, od kilkunastu lat posługuję na Ukrainie. Ostatnia moja parafia to Krzywy Róg, miasto oddalone 1000 km od granicy z Polską. Gdy spotykam żyjących tam Polaków, pytam o historię ich życia. Wtedy słyszę ciekawe i wzruszające opowieści.

Lata wojny, rozłąka, trudne decyzje, łzy, wytężona modlitwa za bliskich, setki kilometrów pokonanych dla Chrystusa - to nie są wątki z powieści przygodowej, lecz prawdziwe życie naszych bohaterek - pani Krystyny i pani Marianny z Ukrainy.

Bolesne wojenne losy

Odwiedziłem moją parafiankę. Jestem w jej mieszkaniu, bodajże na szóstym piętrze. Mieszkanie czysto utrzymane, schludne. Czuje się polskiego ducha: pamiątki z Ojczyzny, polskie książki na półkach. Funkcjonuje tu teraz taka polska mini-szkoła - dwie Polki przychodzą do pani Krystyny uczyć się ojczystej mowy.

Krystyna Gołowaniowa urodziła się w 1926 r. w Warszawie, na Pradze. Chrzest przyjęła w kościele św. Floriana. Wojna przerwała jej edukację, gdy była w VI klasie szkoły powszechnej. Ojciec w 1939 r. poszedł do wojska, a mamę zabrali w łapance w 1941 r. do Niemiec, do Hanoweru. W czasie okupacji pozwolono pani Krystynie kontynuować naukę w szkole handlowej. Jednak w 1942 r. i ona została schwytana przez Niemców. Jakiś czas trzymano ją na Skaryszewskiej, potem wywieziono w głąb Rzeszy, do Westfalii.

- Jechaliśmy pociągiem osobowym 4 dni - wspomina pani Krystyna. Karmił nas Czerwony Krzyż. Po przyjeździe zostałam przydzielona do gospodarzy. Kupili mnie - mówi, uśmiechając się - za 6 marek w urzędzie pracy. Pracowałam w kuchni. W grudniu 1942 r. poznałam mojego przyszłego męża, Ukraińca. Był uciekinierem z kopalni w Dortmundzie. Pracował w stajni, przy koniach. W maju 1943 r. razem uciekliśmy. Podawaliśmy się za brata i siostrę. Tak wędrowaliśmy przez półtora roku. Potem podjęliśmy pracę w fabryce.

Wkrótce odnalazłam moją mamę. W marcu 1945 r. oswobodzili nas Amerykanie. W 1946 r. wzięliśmy ślub w westfalskim miasteczku Meschede. Bóg nam błogosławił. Pierwszy syn urodził się w Niemczech. Drugi już w Warszawie - do Polski wróciliśmy w lipcu 1946 r. Byliśmy szczęśliwym małżeństwem. Mąż mnie kochał i szanował. W 1950 r. okazało się jednak, że - jako obywatel Związku Radzieckiego - nie może on otrzymać polskiego dowodu osobistego. Sprawą zainteresował się konsulat ZSRR. Mąż trafił na 9 miesięcy do więzienia. Groziło mu wydalenie z Polski. Chodziłam po urzędach i prosiłam o pomoc. Nic z tego. Poinformowano nas, że jeśli ja nie zechcę pojechać z mężem, to syn urodzony w Niemczech pojedzie z ojcem, a syn urodzony w Polsce może zostać ze mną. Tam mąż pójdzie do wojska albo do więzienia, a dziecko na ten czas trafi do domu dziecka. Tych, którzy powracali z Niemiec, traktowano jak szpiegów - groziła im Syberia, śmierć. To był zamach na nasze małżeństwo i rodzinę!


 
1 2 3  następna
Zobacz także
Ks. Rafał Masarczyk SDS
Ciekawe czy wiesz drogi czytelniku skąd wziął się pomysł spędzania wolnego czasu w domkach letniskowych? Całą sprawę wymyśli Jan Jakub Rousseau (1712 - 1778). Pomysł powstał dość dawno temu. Wymieniony Pan doszedł do wniosku, że mieszkanie w mieście jest nie naturalne, dlatego należy uciekać z miasta na wieś. Piękne, któż nie lubi posiedzieć na działce i pogrzebać w ziemi. Rousseau miał rację i brawo mu za to...
 
Waldemar Los SJ
Są takie wydarzenia, które zapamiętujemy. Niespecjalnie musimy się trudzić, by uświadamiać sobie ich wagę w naszym życiu. Ale też cokolwiek dzieje się w naszej codzienności nie pozostaje bezowocne. W czasach, gdy nikt nie ma czasu, zatrzymaj się w pośpiechu codzienności – choćby na okres Adwentu…
 
Tomasz Talaczyński
Przyszedł na świat w ubogiej chłopskiej rodzinie w diecezji Bergamo na północy Włoch. Angelo był trzecim z dziesięciorga dzieci Jana Batisty i Mariany Roncallich. Wierna prostym formom tradycyjnej religijności rodzina była miejscem naturalnego wzrastania w wierze wszystkich jej członków. Wieczorem mieszkańcy domu gromadzili się wokół kuchennego stołu, by odmawiać różaniec. W zimowe wieczory, senior rodu, stryj ojca Zavier czytał domownikom Historię Świętą lub rozważania z pobożnych książek. Po latach właśnie jego Jan XXIII wspominał jako tego, który miał wielki wpływ na wzrost jego młodzieńczej wiary.
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS