Sprawiedliwość to oddanie każdemu tego, co mu się słusznie należy, ale skrupulatne stosowanie tej zasady nastręcza ogromnych trudności. Przykładowo, jeżeli mąż zdradzi żonę, to czy żona, na zasadzie sprawiedliwości, może, a nawet powinna, postąpić tak samo? Jeżeli ktoś wyrządzi krzywdę innemu człowiekowi, czy sprawiedliwość sprowadza się do równorzędnej i tak samo dotkliwej odpłaty? Instynktownie czujemy, że nie, a w każdym razie, że nie powinno tak być. Tam gdzie nie można poprzestać na sprawiedliwości, dochodzi do głosu miłosierdzie.
Anegdota mówi, że kiedyś zakonnicy w klasztornej kaplicy odprawiali nieszpory. Na dworze trwała burza. Narastające błyski światła i potężne grzmoty, rodziły coraz większy przestrach mnichów. Wreszcie jeden z nich nie wytrzymał i zaproponował, „bracia, zostawmy te nieszpory, a pomódlmy się, aby ta przerażająca nawałnica ustała"... Czy nigdy nie doświadczyłeś takiego napięcia, że modląc się jakąś formułą, do której się zobowiązałeś, miałeś ochotę skończyć to jak najszybciej, aby bez tej wewnętrznej presji po prostu pobyć przed Panem?