logo
Czwartek, 16 maja 2024 r.
imieniny:
Andrzeja, Jędrzeja, Małgorzaty, Szymona – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
o. Wojciech Jędrzejewski OP
Lęk i ufność
Mateusz.pl
 
fot. Lachlan Dempsey | Unsplash (cc)


Niezwykle trudnym doświadczeniem w życiu wiary jest stawienie czoła wstydowi i nieufności wobec samych siebie, które rodzą się w nas jako gorzkie owoce niewierności wobec Boga. W pewnym momencie odkrywamy, że zaczęliśmy tak żyć jakby Bóg nie istniał. Zamknęliśmy oczy na Jego sprawy, nie chcieliśmy „mieć Pana przed swymi oczyma”. Nie chcieliśmy patrzeć na światło, bo nie moglibyśmy wówczas pójść za naszymi namiętnościami, które potrzebują półmroku. W pewnym momencie budzimy się z takiego stanu i nawet, gdy ucichnie sumienie oczyszczone miłosierdziem Bożym zostaje niepokojące pytanie: Jak mogłem tak oddalić się od Tego, któremu żarliwie wyznawałem swoją miłość? Jak mogłem na tak długo oddzielić się zasłoną nieczułości na Jego miłość, którą wybrałem i za którą poszedłem? A wybór ten przecież nie był chwilową egzaltacją, ale decyzją, która miała swoją długą historię, czas dojrzewania, umacniania się. Wspólna droga, którą przeszliśmy — bo zawsze więź z Nim dokonuje się podczas wspólnego wędrowania — wydawała się dawać gwarancję głębokiej przynależności do Pana, której nic nie zdoła podważyć. A jednak odwróciłem się od Jego Światła wybierając ciemność. I nie była to tylko chwila tak zwanej „słabości”, ale cały ciąg zdarzeń, decyzji życia ukrytego w mroku i cieniu śmierci.
 
Czym więc były wszystkie te chwile spotkania z Bogiem na modlitwie? Jaka była rzeczywista wartość wyznań czynionych wobec Niego w świętej, miłosnej przestrzeni znaków Liturgii, sakramentów? Czy miały jakiekolwiek realny ciężar wszystkie te „odkrycia”, gdy jasno pojmowaliśmy zawiłe dotąd dla nas prawdy wiary; gdy Słowo nadawało kształt naszym pragnieniom.
 
Po tym, gdy uświadomiliśmy sobie naszą zdolność do fundamentalnej niewierności, jak możemy bez lęku wrócić do tych samych słów, modlitw, wyrażanej miłości, wiary. Już kiedyś tak właśnie stawaliśmy przed Jego obliczem, otwarci i wyczekujący Jego łaski. I co stało się potem? Boimy się więc naszych pragnień, rodzi  się w nas lęk przed gorliwością, która znów może okazać się zbyt „lekka” wobec podmuchów naszych namiętności i słabości woli.
 
Potrzebne jest w takiej sytuacji ponowne wezwanie nas przez Pana do bliskości z Nim. On sam musi dać nam prawo do wielkich pragnień. Mówi nam o tym scena spotkania Zmartwychwstałego z Piotrem. Ostatnim słowem Piotra jest wyznanie: Panie Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham.
 
Lekarstwem na nasz lęk są słowa: Jezu, ufam Tobie. Ta modlitwa pojawiła się w kontekście przypomnianego Kościołowi największego przymiotu Boga — Jego miłosierdzia. W mojej obawie przede mną samym — zdolnym tak daleko odejść od życia, w mrok śmierci — wołam z głębokości — Jezu  ufam Tobie. Nie muszę bać się zaczynać od nowa. Nie dlatego, że ufam sobie, ale dlatego, że w Tobie Panie pokładam nadzieję.
 
Wojciech Jędrzejewski OP
mateusz.pl 
 
Zobacz także
ks. Leszek Poleszak SCJ

Ewangelia (Łk 8,4-15) przynosi nam do rozważenia znaną nam już doskonale przypowieść o siewcy, której treścią zasadniczą – jak wyjaśnia sam Jezus – jest relacja człowieka do słowa Bożego. Zdajemy sobie sprawę z tego, że pierwszą przeszkodą, która często uniemożliwia lub przynajmniej utrudnia nam właściwe przyjęcie słowa Bożego, jest rutyna, z którą nie zawsze chcemy lub potrafimy sobie poradzić. Gdy brakuje nam wytrwałości, często nie jesteśmy w stanie nawet usłyszeć tego, co czytamy, co Bóg pragnie zasiać na glebę naszych serc.

 
ks. Leszek Poleszak SCJ

Doświadczenie upływu lat i starzenia się dla wielu z nas jest przykrym i w wielu osobach wzbudza smutek. Przemijanie i starość są jednak naturalną koniecznością związaną z ludzką kondycją i przygotowują nas do tego, co czeka nas w wieczności. Również utrata osoby najbliższej, męża lub żony, choć jest wydarzeniem traumatycznym, nie musi jednak oznaczać końca naszej aktywności. Wciąż pozostajemy w rękach dobrego Boga...

 
Marek Kamiński
Gdy piszę ten tekst, mija dokładnie tydzień od momentu oficjalnej premiery filmu The Passion of the Christ w USA. Do dziś obejrzały go miliony Amerykanów. Miliony nie mogą doczekać się, by go zobaczyć go po raz drugi. Większość jest zgodna, że to nie film, ale wydarzenie kulturalne, religijne, społeczne, a może nawet i polityczne...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS