Autor: Mateusz (---.hybryda.net)
Data: 2014-04-18 15:02
Przez pewien czas prowadziłem "dyskusje" z jednym z wyznawców owej sekty z mojej okolicy (byłem wtedy na drugim bodaj roku teologii, a więc już miałem wdrożone przedmioty biblijne i grekę koine, więc ogólnie się mniej więcej orientowałem co mówią oryginalne teksty, a co świadkowie*).
Wnioski:
1) Oni chyba są uzbrojeni w jakieś tarcze antyrakietowe przeciw argumentom rozumu. Poważnie. Na nic greka, na nic stosowanie Formgeschichte w wydaniu katolickim (Formgeschichte - Metoda Krytyki Form. Obecnie podstawa dla interpretacji źródeł biblijnych) itd.
No po prostu mówi człowiek do słupa, a słup stoi jak... słup. Tyle, że do tego ciągle gada. Najgorsze, że jak już się wykaże błąd w jednym rozumowaniu, to ni stąd ni zowąd porzucają problem, wyjmują sztucznie doklejony do tematu, wyrwany z kontekstu inny fragment Pisma i zabawa od nowa. Do tego standard: jeśli już przyjmą, że jakiś fragment ma takie a nie inne tłumaczenie, to po prostu "katolicy źle go rozumieją". Swoją drogą jedna z moich ulubionych perełek: wiecie, że wg świadków, Jezus Chrystus to Michał Archanioł, który wcielając się stał się Panem Jezusem, a po zmartwychwstaniu *ka-booom* znów stał się Michałem Archaniołem? W tym przypadku karkołomność przeinaczania Pisma wręcz zaskakuje. Z tym wiąże się jeszcze jedna perełka: Jednym z argumentów świadków przeciw uznaniu Bóstwa Pana Jezusa jest fakt, że nie znał daty końca świata (Mk 13,32), podczas gdy świadkowie (w tym już pan Russel - założyciel) jak do tej pory wyznaczyli ich przeszło 20 - ergo: świadkowie w swoim mniemaniu są więksi od Chrystusa. Swoją drogą jak tak Pan Jezus 20 razy ich wystawił, to stwierdzili, że przyszedł już za pierwszym razem, tylko że duchowo więc go nie zauważyli. Od tamtej pory nie wyznaczają nowych dat.
2) Jeśli nie masz odpowiedniej wiedzy ich twierdzenia rzeczywiście mogą być zagrożeniem, najpierw więc trzeba zadbać o dobre podstawy do rozmowy.
3) Są strasznie, ale to strasznie nachalni. Jeśli raz się w to wdasz przygotuj się na ich akcję nawracania mniej więcej co dwa tygodnie, a jeśli będziesz miała ich dość, wierz mi że jedno spławienie zazwyczaj nie wystarczy.
4) Nie wiem, być może to mój brak cierpliwości, może za mała wiedza by jednoznacznie przekonać, jednak w moim odbiorze to walka z wiatrakami. Jeśli świadek sam nie posiada choćby małych wątpliwości i własnego namysłu, żaden argument go nie przekona. Zresztą wydaje się to być związane z technikami manipulacji jakie wobec nich się stosuje, po których wierzą nawet w najbezczelniejsze kłamstwa o własnej historii. Jeśli jednak widać u kogoś cień namysłu czy wątpliwości, jest jakaś nadzieja.
Polecam lekturę:
Z. Domagała, Czy nauka Świadków Jehowy jest zgodna z Biblią?, Lublin 1976.
E. Bagiński, Świadkowie Jehowy, Kraków 2004.
Tak na koniec. Dla mnie ich upór najlepiej obrazuje historia jednego z ich wyznawców - o ile się nie mylę był to Günther Pape, ale głowy sobie uciąć nie dam. Otóż, wychował się w rodzinie świadków, był gorliwym wyznawcą. Do tego stopnia, że jego nazwisko co raz częściej pojawiało się w stopce redakcyjnej Strażnicy, a po jakimś czasie już jako dojrzały mężczyzna znalazł się w ścisłej grupie dowodzenia. Tam zobaczył na własne oczy, że owa organizacja ma cel wprost finansowy i zmienia doktrynę wg uznania kilkoro najwyższych członków, którzy ustalają między sobą najwygodniejszą wersję. Po tym doświadczeniu odszedł z organizacji i wszystko to opisał. Świadkowie się go wyparli i stwierdzili, że ktoś taki NIGDY NIE ISTNIAŁ! I dalej tak twierdzą, a nazwisko na starych numerach strażnicy nic nie znaczy.
* świadomie piszę "świadkowie" z małej litery, bo to nie grupa etniczna, a wyznaniowa, więc gramatycznie taktujemy ich tak samo jak protestantów, katolików etc.. Wyjątkiem jest gdy piszemy o nich jako o organizacji, a nie zbiorze wyznawców - wtedy jest to nazwa własna (w uproszczeniu).
Również świadomie unikam drugiego członu nazwy, bo uważam że to pośrednie brukanie Imienia.
Pozdrawiam
|
|