DRUKUJ
 
Paweł Kmiecik
Iść z Jezusem przez życie
materiał własny
 


 
 Idę z Jezusem przez życie, razem z nim pokonuję wszystkie problemy i przeciwności – dzięki jego obecności jest nieporównywalnie łatwiej, niżbym miał iść sam. Każdego dnia poświęcam mu czas, jest w końcu moim przyjacielem, mogę mu zwierzyć się z każdej życiowej rozterki, a on zawsze doradza mi, jak powinienem postąpić. Tak, w spokoju i radości, podążając z Jezusem ścieżką życia, mija czas...
 
Pewnego dnia, nie wiadomo skąd, nagle pojawia się tajemnicza postać – i od razu kieruje wobec mnie pewną propozycję: nowe, ciekawe zajęcie, nową pracę, mówi, że to da mi dużo większy komfort materialny. Zajęcie jest bardzo czasochłonne, ale za to dochodowe.
– Bardzo chętnie, ale chciałbym wykonywać tę pracę idąc tą samą ścieżką, którą do tej pory – mówię postaci.
Tajemniczy ktoś odpowiada:
– To niemożliwe, ale spójrz, tu obok jest równoległa droga, będziesz szedł w tym samym kierunku, co do tej pory, tylko obok. Decyduj się szybko, bo nie będę długo czekał.
– No skoro to ten sam kierunek, tylko alternatywna droga... spytam jeszcze mojego mistrza, co on na to.
Ale po zadaniu pytania nie czekam ani chwilę na odpowiedź, tylko decyduje się na propozycję przybysza – w końcu to droga obok, a czas nagli. Szybko więc, bo okazja może się nie powtórzyć, bez pożegnania, bo nie rozstaję się przecież z Jezusem – będę go widział i szedł tuż koło niego decyduję się na pracę.
 
. . .
 
Teraz mam znacznie więcej obowiązków na głowie, jestem zabiegany, zapracowany, stale zajęty, z trudem wystarcza czasu na sen – przez to też nie poświęcam go tyle, co kiedyś.. ale to przecież chwilowe. Czasem, w wolnej chwili odwracam głowę w Jego stronę, widzę, jak coś usiłuje mi powiedzieć, ale nie słyszę co. Droga , którą idę nieco oddaliła się od Jego drogi. Nie ma się jednak czym przejmować, w końcu nadal Go widzę, mam z Nim kontakt wzrokowy, co najmniej raz w tygodniu. Z każdą następną niedzielą widzę Go jednak coraz gorzej, ponieważ dróżka, którą podążam, coraz bardziej oddala się od Jezusa, od Boga. Czasem uświadamiam sobie, że coś jest jednak nie tak, jak być powinno i postanawiam sobie, że jak tylko znajdę więcej czasu, dostanę urlop, wrócę do Niego, choć na chwilę. Ale z każdym kolejnym dniem dystans między nami jest coraz większy, potrzeba coraz to więcej czasu, by nadrobić wszystkie te zaległości – a czasu wciąż brakuje.
 
Pewnego dnia, zdarzyło się coś niedobrego – gdy po raz kolejny spojrzałem w stronę opuszczonej przeze mnie ścieżki, by dostrzec Chrystusa, jego nie było. Nasze drogi rozeszły się już tak bardzo, że zniknął mi z oczu. Muszę coś zrobić, jakoś wrócić, bo sam się tutaj zgubię, ale jak to zrobić? Przecież mam tyle obowiązków, zadań do wykonania, nie mogę tego wszystkiego tak zostawić! A poza tym takie życie bardzo mi się podoba – mam teraz dużo znajomości, wszędzie mnie rozpoznają, mam mnóstwo pieniędzy, jest naprawdę fajnie. Przecież Jezus byłby zadowolony, że tak mi się dobrze wiedzie i radzę sobie w życiu.
 
No dobrze, może czasem trzeba się posłużyć jakimiś drobnymi kłamstewkami, ale takie przecież jest życie, inaczej się nie da. Zresztą są to tak błahe sprawy, że nie warto o tym myśleć. Zdarza się posłużyć jakąś małą manipulacją, puścić niewinną plotkę, ale inni przecież też tak robią...
 

 
 
strona: 1 2