Autor: ja (193.242.212.---)
Data: 2014-04-24 18:27
Franciszka proszę przeczytaj mój post do końca, znajdziesz tam też historię pewnego chłopaka. Teraz do rzeczy. Nikt tutaj nie wyklucza Pana Boga i katolickiego spojrzenia, ale to katolickie spojrzenie chyba nie może być w sprzeczności z prawdą. Oczywiście nie wiemy wszystkiego o Marysi i tak naprawdę nie musimy skora sama nas nie informuje o reszcie swojego życia. Mówi nam natomiast o sytuacji aktualnej w sposób jasny i zwięzły, a Ty byś za wszelką cenę chciała doszukać się błędu w jej sposobie myślenia i utwierdzić ją w przekonaniu, że wcale nie jest taka zaradna jak się jej to samej wydaje i tym samym chcesz wsiąść odpowiedzialność za to co mówi, pisze i robi w swoim życiu. Na litość co to za podejście. Przypomina mi to podejście mojej matki, która w "dobrej wierze" na początku mojego dorosłego życia (19 lat) powiedziała mi w prost, że ja to wcale taka ładna nie jestem, różnię się od innych i żebym sobie to życie jakoś samotne zaczęła układać- tzn. tylko praca, studia, pieniądze i opieka nad nimi, ciekawe tylko, że ja zdaję sobie sprawę ze swoich niedociągnięć w urodzie ale uważam, że tragedii nie ma i warto spróbować o siebie powalczyć, to samo twierdzą inni ludzie którzy mi mówią, że jestem ładna i zachęcają do poszukiwań miłości. Ty działasz wedle zasady- siedź cicho, a cię znajdą, bądź cichą myszką a na pewno ci się ułoży i Pan Bóg ci to wynagrodzi, nie wychylaj się tak do przodu bo wcale taka wspaniała nie jesteś, a to wszystko musisz zrobić i pomyśleć zanim nawet spróbujesz zacząć żyć i spełnić swoje marzenia, bo przecież o zgrozo może ci się nie udać i będzie tragedia. Franciszka jesteś w błędzie, w życiu trzeba walczyć o siebie i swoją niezależność wbrew przeciwnością i wątpliwością jakie nas nachodzą. trzeba próbować tego i tamtego, a jak się nie uda to wracam do domu z podkulonym ogonem, ale byłam, spróbowałam, sprawdzałam. Taka zachęta jest potrzebna każdemu, zwłaszcza osobą dotkniętym np. niepełnosprawnością. Marysia sobie jako tako radzi, nikt nie mówi, że jest doskonale, że nie ma problemów, ale problemy i trud oraz konieczność podejmowania decyzji i odpowiedzialności są chyba częścią ludzkiego życia. A teraz opowiem ci o pewnym chłopaku. Mężczyzna ten jest całkowicie niewidomy, pochodzi ze wsi, z biednej rodziny u której czasami brakuje na chleb, chłopak ten utrzymuje się z renty inwalidzkiej i może cię to oburzy ale ten właśnie chłopak na przekór wszystkiemu postanowił spełniać swoje marzenia, rozwijać zainteresowania- rozpoczął studia dzienne na których świetnie sobie radzi, otrzymuje stypendium, mieszka SAM w wynajmowanym pokoju, podjął pracę, udziela się w różnych organizacjach, gra na instrumentach muzycznych- ba a to wszystko mimo całkowitej ślepoty, powtarzam całkowitej- w dniu i w nocy ten chłopak jest w całkowitych ciemnościach od URODZENIA. I wiesz co chłopak sobie radzi, obecnie kończy studia, sam sobie gotuje, pierze, sprząta i ma przyjaciół. No i co na to powiesz. Dla ciebie to szaleństwo i nieporozumienie, ale dla mnie postawa pełna podziwu i szacunku.
Ale być może cię nie rozumiem do końca, to jednak co napisałaś nie oceniam zbyt dobrze. Tak poza tym to radzę bardziej zaufać nauce jaką jest psychologia, to się czasami wydaje bez sensu, wiele ludzi się z tego śmieje i nie docenia, ale czasami dobry psycholog jest na miarę złota zwłaszcza u dzieci i młodzieży.
A teraz historia pewnej dziewczyny. dziewczyna była nawet ładna, ale miała wady i kompleksy, skończyła jakie takie studia, po obronie mimo wielkich marzeń o wielkim świecie "udało się' jej zdobyć pracę w swojej miejscowości, mimo wielkich chęci wyprowadzenia się z domu, bo nie działo się tam dobrze odwlekała tą decyzję w czasie bo przecież się nie opłaca wynajmować mieszkania, bo tutaj może więcej zaoszczędzić i takie bla bla bla. Cóż tak jej minęło całe 7 lat. w ciągu tego okresu poważnie zachorowała na nerwicę, bo sytuacja w domu i w pracy była trudna, nie poznała żadnego mężczyzny bo nie mogła się psychicznie oddzielić od domu rodzinnego, zresztą na depresję ciężko złapać chłopaka, nie zaoszczędziła w ogóle pieniędzy bo musiała wydawać na lekarza który tak naprawdę jej był niepotrzebny i ogólnie tych pieniędzy wiele nie miała, zresztą choroba wzięła się ze stresu i skutecznie by minęła gdyby kobieta się po prostu wyprowadziła z domu i zrelaksowała. Osoba ta nie podniosła żadnych swoich kwalifikacji, nie skończyła żadnych studiów dodatkowych bo ją stres przerósł. A to wszystko spowodowane nie odcięto pępowiną i mieszkaniem z rodzicami- toksycznymi rodzicami, którzy przecież chcieli dla niej "dobrze" i sami ją zachęcali do zostania w domu rodzinnym, byli nadopiekuńczy, a zarazem bardzo krytycznie nastawieni, niewierzący w możliwości dziecka. Kobieta ta teraz ma 30 lat i wreszcie powiedziała dość, ale czy jest jej teraz łatwiej- NIE, jest trudniej, bo zmarnowała sobie młodość i czas i teraz się boi czy w ogóle zdarzy sobie ułożyć życie. tak więc widzisz do czego prowadzi racjonalizm.
Ogarnij się Franciszka, żadne argumenty nie przemawiają za tym, żeby dorośli ludzie mieszkali z rodzicami i to jeszcze na wsi gdzie pracy nie ma.
|
|