logo
Sobota, 11 maja 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Żyję z poczuciem winy, że nie zadowalam rodziców.
Autor: Marysia (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-04-14 15:16

Witam,

Mam problem z rodzicami. Wyprowadziłam się z domu idąc na studia magisterskie. Mieszkam teraz w Stolicy a rodzice 100km dalej. Mój problem polega na tym,że moi rodzice twierdzą, że stałam się obojętna wobec nich. Ja się z tym nie zgadzam, gdyż tak naprawdę staram sie jak tylko mogę by ich zadowolić. Jednakże mam świadomość, że mając prawie 30 lat mam swoje życie i obowiązki. Moi rodzice również naciskają mnie bym zamieszkała z nimi, bo będę miała z tego powodu "dobry start" czyli mieszkanie wspólne w domku bez ogromnych kredytów na zakup mieszkania w Warszawie. Problem głównie polega na tym, że moi rodzice twierdzą, że póki nie mam rodziny swojej to powinnam pomagać im jak tylko mogę, ciągle przyjeżdżając i wykonując codzienne obowiązki. Ja jednak mam do nich uraz gdyż oni zwykle o to nie proszą lecz z góry oczekują i wymagają. Ciągle zarzucają mi moje nieodpowiednie zachowanie, obojętność, egoizm i brak wrażliwości. A tak naprawdę, to z dnia na dzień żyje z poczuciem winy, że nie jestem w stanie ich zadowolić. \Chcę budować swoje własne życie, ale ogranicza mnie właśnie ich postępowanie. Uważają, że jesteśmy niewdziędzni w stosunku do nich. Powinniśmy okazywać im więcej wdzięcznośći za wychowanie, poświęcenie młodość i życia. Mam twierdzi, że zrezygnowała z kariery po to by poświęcic więcej czasu nam (mi i mojemu bratu). Oczekują od nas tzw. odwdzięczania się za "pieluchy" co dla mnie jest czymś okrutnym i pozbawionym rodzicielskich uczyć i bezinteresownej miłości. Co najgorsze że staram sie od nich odizolować, bo relacja ta staje się coraz bardziej toksyczna i męcząca. Mam z tego powodu ogromne poczucie winny. Walczę ze sobą sama. Nie wiem co mam robić i jak mamy wytłumaczyć rodzicom, że minął okres wychowania opieki i troski, a teraz przyszedł czas na zbieranie plonów. Oni nas tylko cały czas oskarżają, ciągle karcą i krytykują. Nie pamietam by ojciec lub mama pochwalili mnie za coś co zrobiłam niedawno. Nie usłyszałam, że sa ze mnie dumni i że cieszą się, że wyrosłam na mądrą i odpowiedzilną osobę. Traktują nas jak dzieci, nie wierząc że jesteśmy w stanie żyć bez ich pomocy i wsparcia. uważają że jeszcze mało wiemy o życiu i że jeszcze będziemy mieli okazję sie o tym przekonać.

Prośba o wsparcie i kilka słów które pomogą mi spojrzeć na to innym okiem.
Jestem zdruzgotana, bo jestem przepełniona żalem do rodziców i widzę, że nasze relacje się pogarszją.

 Re: Żyję z poczuciem winy, że nie zadowalam rodziców.
Autor: Franciszka (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2014-04-16 14:00

Współczuję ci, że nie układają ci się stosunki z rodzicami, ale postaraj się zrozumieć ich. Oczywiście nie musisz ich zadowalać. Czwarte Przykazanie Boże mówi o czczeniu ojca i matki, ale nikt nie jest w stanie sprawić, by druga osoba "zadowoliła się". To zależy od tej osoby, bo każdy jest wolnym człowiekiem. Każdy ma wolną wolę. Problem w tym, że bardzo trudno jest w obecnych czasach żyć odpowiedzialnie.
Co osiągnęłaś po ludzku w swoim życiu? Twoi rodzice zapewne martwią się, że jeszcze nie wyszłaś za mąż, a utrzymanie i wynajem mieszkania drogo cię kosztuje. Zwłaszcza jeśli nie masz własnego mieszkanie, to są to pieniądze wyrzucane w błoto. Znam koszty czynszu i utrzymania w Warszawie, więc wiem, co mówię. Może być tak, że rodzice starają się trochę cię zmotywować do powrotu do rodzinnej miejscowości, by tam poważnie usamodzielnić się. Jeśli rodzice mają dom, to na pewno przekażą ci przynajmniej część na własność. Kredyt na mieszkanie może okazać się całkowitą porażką, ale na pewno o tym wiesz.
Proponowałabym ci zainteresować się tematem własnej tożsamości, jako człowieka, kobiety, chrześcijanina. Może pomogłoby ci skupienie o tematyce poznania siebie, uzdrowienia uczuć? Poznanie siebie pozwala przebaczyć samej sobie i wszystkim, którzy zranili twoje serce. Poszukaj czego dla siebie na http://www.rekolekcje.jezuici.pl/index.php/terminy/57-sesje
Mieszkasz w Warszawie, więc masz blisko do http://eccc.pl/i/index.php?option=com_content&view=category&layout=blog&id=80&Itemid=57&lang=pl
Zachęcam do wybrania się na sesję "Poznaj siebie" 05-07.09.2014.

 Re: Żyję z poczuciem winy, że nie zadowalam rodziców.
Autor: Bratkowa (---.mos.gov.pl)
Data:   2014-04-16 17:29

Oczywiście, że nie wracaj. Do czego? Do codziennej krytyki, do roli bezpłatnej służącej dla rodziców? Do bezrobocia? Bo zakładam, że w Warszawie pracę masz. A tam? W Warszawie masz też zapewne przyjaciół i ... chyba większe szanse na poznanie "Kogoś" i założenie własnej rodziny.
Rozumiem, że rodzice nie są niedołężni? To z jakiej racji Ty masz za nich sprzątać, prasować itp. Ja na takie durne pomysły pytam czy może oni do mnie przyjadą posprzątać (he, he).
Tak, tak, to mi pachnie toksycznością. Nie daj się, masz prawo mieć własne życie. A bodaj i obowiązek wobec samej siebie.

 Re: Żyję z poczuciem winy, że nie zadowalam rodziców.
Autor: milka (193.242.212.---)
Data:   2014-04-16 17:50

Zazdroszczę ci, że wyprowadziłaś się z domu. Nie wracaj. Też mam ciężko z rodzicami, na razie szukam pracy i też się chce wyprowadzić. Rodzicom zawsze możesz pomagać, ale nie kosztem swojego życia. Przecież nie będziesz do nich jeździć co weekend i sprzątać, prać, gotować. Przyjdzie czas na taką pomoc kiedy będą niedołężni. Na razie nie widzę sensu.

 Re: Żyję z poczuciem winy, że nie zadowalam rodziców.
Autor: Marysia (---.play-internet.pl)
Data:   2014-04-16 23:50

Ja rozumiem rodziców i to bardzo. Gdyby tak nie było to pewnie dawno bym się od nich całkowicie odizolowała. Ale ich szanuje i kocham. Chce by byli ze sobą szczęśliwi. Nie układa się im w związku i może szukają winnego. Wyrzucając nam nasze błędy. Tylko jest mi przykro gdy myślę o nich, staram się im pomóc jak tylko potraię a oni tego nie widzą. Tylko ciągle mi mówią czego to ja nie zrobiłam. Chciałabym by kochali mnie besinteresowną miłością, a nie miłością warunkową. W tym sęk że ja sama ze soba nie mogę sie pogodzić i samej sobie pozwolić zyć bez poczucia winy, decydując o swoim życiu. Nie chce sie do nich przeprowadzić, bo jeszcze bardziej podupadnę na zdrowiu. Sama widze że mam nerwicę i zaczynam sie już denerwować z byle powodu.
Chcę poczuć spokój ducha i wolność.

pozdrawiam

 Re: Żyję z poczuciem winy, że nie zadowalam rodziców.
Autor: milka (193.242.212.---)
Data:   2014-04-17 09:04

Ale kochana, po co dorosła osoba ma szukać pocieszenia u rodziców i ciągle żebrać o miłość bezwarunkową, to ci jest tak naprawdę już do niczego niepotrzebne, zostaw rodziców na jakiś czas może przemyślą sprawę i sami wezmą odpowiedzialność za własne życie. Ja żałuję, że nie zrobiłam tego w wieku 19 lat. Nie ma sensu zmieniać rodziców, dobrze, ze ich szanujesz, ale brak kontaktu z nimi wcale nie jest objawem braku szacunku, a właśnie w takiej sytuacji na odwrót, bo chyba lepiej się wyprowadzić niż wiecznie wysłuchiwać krytyki, aż puszczą ci nerwy i zaczniecie nawzajem na siebie "najeżdżać"

 Re: Żyję z poczuciem winy, że nie zadowalam rodziców.
Autor: Marysia (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2014-04-17 15:38

Dokładnie ich rozumiem. Wydaje mi sie, że wiem co czują i myślą. Tylko zaskakuje mnie ich zgryzota. Sa wychowani w domach katolickich, pomimo mojego 29-letniego wieku ode mnie równiez wymagaja postępowania zgodnego z ich przekonaniami. Natomiast w ich postępowaniu brak konsekwencji.
Słowa jakie wypowiadają sa tak bolesne i tak dalekie od wiary i miłości Bożej, że nie rozumiem tego. Jak człowiek zyjący w zgodzie z Bogiem może byc taki wobec swoich dzieci? Oni traktują nas jak swoja własność. Urodzili nas po to by zapewnic sobie opiekę na starość. Jeśli zostane matka to nie po to by była dla mnie maskotką, sprzataczką, tylko córką czyli owocem mojej prawdziwej, matczynej, bezinteresownej miłośći. Zwykle jak komus pomagam to nie oczekuję nic w zamian. Tak też jest z miłościa matki do dzieci. W naszej relacji jest inaczej. Brak u nich zaufania wobec nas. Uważają, że my zbyt wiele nie osiagniemy, ja w Warszawie a mój brat mieszkając na wsi. Boli mnie że nie potrafi być ze mnie dumna, że muszę sobie radzic sama z problemami, zyciem w Warszawie. Pracuję, mieszkam i żyję. Mam z tego satysfakcję.

 Re: Żyję z poczuciem winy, że nie zadowalam rodziców.
Autor: Ziuta (---.hsnet.ca)
Data:   2014-04-17 16:05

O Adam Szustak o rodzicach:
www.youtube.com/watch?v=_kmMyWt2bOY

 Re: Żyję z poczuciem winy, że nie zadowalam rodziców.
Autor: milka (193.242.212.---)
Data:   2014-04-17 22:58

Mam całkiem podobnie z rodzicami. Nie wracaj do domu rodzinnego. Zostaniesz samotną, zgryźliwą kobietą, stłumioną i podporządkowaną rodzicom. Opuszczenie rodziców jest wręcz nakazem biblijnym i tak naprawdę w ten sposób okazujesz im szacunek. Co do ich stosunku do was to najlepiej się modlić. W moim przypadku to poskutkowało, rodzice się nieco poprawili. Ale niektórych zachowań i tak nie da się zmienić bo to tkwi zbyt głęboko w ich świadomości.

 Re: Żyję z poczuciem winy, że nie zadowalam rodziców.
Autor: Joanna (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-04-18 06:03

Zabrzmi dla niektórych brutalnie, ale wśrod ludzi dziś 50-letnich, wykształconych, i samodzielnych słyszę odpowiedź, kiedy pytam, czy jakoś zabezpieczyli się emerytalnie: po co? Mam dzieci. Wszystko włozyłam w dzieci. Co więcej ciągle tym swoim 25-30 letnim dzieciom pomagaja - specjalizacje, aplikacje, mieszkania. I potem domagają się zwrotu. Niewiele znam osób w swoim wieku, a zostało nam 10-15 lat do emerytury, które załozyły polisy czy kupiły jakąs dodatkową nieruchomość z celem zabezpieczenia - nawet na kredyt, który jeszcze zdążą spłacić. Nie - wszystko dla dzieci, więc potem nie dziwcie się, że od dzieci oczekują zwrotu - jak z inwestycji. Nie wiem, skąd się to myślenie bierze, pewnie z naszych wiejsko- rolniczych korzeni, gdzie rodzice "dożywali" na starość w domach dzieci, na ich łasce i niełasce.I nie dziwi mnie, że ludzie po 70-tce tak myślą, ale po 50-tce, gdzie sami "pouciekali" z rodzinnych domów? Zeby tę mentalnosc zmienić trzeba pokoleń.

 Re: Żyję z poczuciem winy, że nie zadowalam rodziców.
Autor: Hanna (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-04-18 12:07

Pracujesz, mieszkasz, żyjesz w Warszawie i masz z tego satysfakcję. W porządku. Rodzice nie przymierają głodem. Nie są obłożnie chorzy. Zatem problemem jest Twoje poczucie winy, to, że jesteś dosyć bezbronna wobec ich słów. Zgodzisz się? Myślę, że teraz chodzi nie o zmianę czegokolwiek w rodzicach (choć byłoby miło), lecz o zmianę w Tobie. Taką, która pozwoli Ci uwierzyć w zdanie:
d z i e c i   n i e   s ą   p o   t o,   b y   d o ż y w o t n i o   z a d o w a l a ł y   r o d z i c ó w. I spełniały wszelkie ich życzenia każdym kosztem.
Popatrz, masz pewien komfort, którego brak wielu dzieciom w niedobry sposób uwiązanym przez rodziców. Masz swoje lokum i utrzymanie. Broń ich.
Twoi rodzice mają problem ze sobą, nie umieją go rozwiązać i brutalnie przerzucają odpowiedzialność na dzieci. Jak długo nie dojdziesz do ładu ze sobą, to i nie będziesz w stanie pomóc rodzicom. Jeśli się przeprowadzisz do nich (niech Cię ręka boska broni), to znajdą szybko nowy sposób i pretekst do wyładowywania się na Tobie. Przeprowadzka niczego nie poprawi, a będzie Cię niszczyć. Wiem, chciałabyś im pomoc, ale najpierw i przede wszystkim
trzeba w zdrowy sposób zadbać o siebie. Stłamszona nie pomożesz.
Jakkolwiek to zabrzmi, może warto na pewnie czas rozluźnić kontakty. Przyjeżdżać rzadziej. Skracać rozmowy telefoniczne. Odmówić wysłuchiwania zarzutów. Grzecznie i stanowczo, konsekwentnie odmawiać. Wiem, że to trudne.
Ale chyba potrzebujesz czasu i może profesjonalnego wsparcia, by pozbierać siebie i stać się mocniejszą. Mocniejsza nie będziesz łatwym obiektem do poniewierania. Uległa - stajesz się workiem treningowym na czas
ich frustracji, Chodzi mi o to, by rodzice poczuli Twoją siłę, Twoją pewność co do wyborów.
Żeby poczuli, że masz swoje miejsce poza ich domem. I nie jest ważne, czy w Warszawie osiągniesz jakieś tam wielkie rzeczy. Ważne, że będziesz umiała psychicznie niezależna. To nie jest wbrew szacunkowi do rodziców.

 Re: Żyję z poczuciem winy, że nie zadowalam rodziców.
Autor: ja (---.static.chello.pl)
Data:   2014-04-18 15:56

Franciszka, ty kompletnie nie wiesz o czym piszesz. Wrócić do rodziców żeby poważnie pomyśleć u usamodzielnieni? Dobre sobie. Każdy młody człowiek obecnie ma ciężko, ale to nie znaczy, ze ma mieszkać z rodzicami. A wynajmowanie pokoju, mieszkania kiedyś się zwróci, bo przecież dziewczyna nie robi tego bez celu i dla własnego widzimisię. Uważam, ze każdy młody człowiek mimo finansowych trudności jakie go napotykają wręcz musi się odciąć od rodziców. To nawet w Biblii jest napisane - i opuści człowiek matkę i ojca swego - a zasad trzeba się trzymać. Zwłaszcza w kryzysie, bo inaczej można zejść na manowce.

 Re: Żyję z poczuciem winy, że nie zadowalam rodziców.
Autor: Maggy (---.play-internet.pl)
Data:   2014-04-19 09:00

Franciszko, rodzice dziewczyny wydają się być toksycznymi rodzicami a Ty jej doradzasz powrot do domu. I to jeszcze w warunkach gdzie dziewczyna sobie jakoś daje radę, gdzie sama jest w stanie się utrzymać?C o to za "wysokich lotów" rada?
A co do Ciebie, Marysiu. Rodzice, z tego co opisujesz, wydają się być toksyczni. Mając poczucie jakiejś winy jest skutkiem ubocznym ich toksyczności, trucizny ktorą Wam przekazują. Trzeba się starać ze wszystkich sił się nie poodać, robić swoje i na ile można i byle nie kosztem własnego dobra pomagać rodzicom w formie jakiej możesz. Odwiedzić raz na jakiś czas i tyle. Nie mają prawa układać Ci życia tylko i wyłącznie dlatego, że są rodzicami. Rób swoje a jeśli nie mażesz spokojnie żyć z tym chorym poczuciem winy (piszę "chorym" bo jest wynikiem chorej relacji) to zgłoś się może do jakiegoś psychoterapeuty który Ci powie jak sobie z tym radzić.Trzymaj się dzielnie.

 Re: Żyję z poczuciem winy, że nie zadowalam rodziców.
Autor: Franciszka (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2014-04-22 15:12

Drogie Panie, a gdzie ja doradzam powrót do domu? Zachęcam do ponownego przeczytania tego, co napisałam. Tak to jest z wami, gdy nie czytacie ze zrozumieniem. Zawsze staram się tutaj unikać podejmowania decyzji za kogoś. Teraz też poradziłam zupełnie coś innego, bo wyczuwam, że Marysia jest jeszcze niedojrzała. Jeszcze nie wie, czego chce w życiu, bo raz pisze o swojej satysfakcji, a raz o poczuciu winy. Jeśli ktoś ma satysfakcję z tego, co robi, to nie ma poczucia winy, bo jedno wyklucza drugie. Marysia przybrała w stosunku do rodziców postawę roszczeniową: "Boli mnie że nie potrafi być ze mnie dumna, że muszę sobie radzic sama z problemami, zyciem w Warszawie". Dlatego proponuję jej więcej pokory w relacji z rodzicami. Dokładnie wiem, co mówię. Życie jakie jest każdy widzi i wie, że zdarzają się wypadki, choroby i inne nieszczęścia. Nigdy nie wiadomo, kto komu może być potrzebny: Marysia rodzicom czy rodzice Marysi. Określenie "toksyczność" zrobiło karierę w psychologii ostatnich zaledwie dwudziestu lat, a Czwarte Przykazanie Boże istnieje o wiele dłużej. Ja też kiedyś zaczytywałam się w tych psychologicznych bzdurach i powiem wam, że guzik mi to dało, czyli tyle co nic. Nie tędy droga, bo można dojść na manowce, ale nie Pana Boga. Nie ma miłości bez wzajemności. Jeśli Marysia nie stara się zrozumieć swoich rodziców, to nie może być mowy o pozbyciu się poczucia winy. Na poczucie winy radą jest sakrament pokuty i pojednania. Tu nie mówi się o toksyczności, ale o tym, jak się realizuje Przykazanie Miłości Boga i Bliźniego.

 Re: Żyję z poczuciem winy, że nie zadowalam rodziców.
Autor: ja (193.242.212.---)
Data:   2014-04-23 10:58

Franciszka, nie obraź się ale Ty naprawdę nie wiesz co mówisz. Może źle zaczytywałaś się w tych książkach psychologicznych, może nie skorzystałaś z ich rad właściwie, a może nic nie zrobiłaś, żeby tą wiedzę wykorzystać. Marysia nie jest rozwydrzoną nastolatką, tylko dorosłą kobietą która przeżywa takie a nie inne uczucia w stosunku do rodziców, a Ty byś chciała żeby ona nie czuła tego co czuje. Nikt tutaj nie mówi o potraktowaniu rodziców jak stare, niepotrzebne próchno, tylko rozważamy o kształcie relacji między dorosłymi dziećmi a rodzicami- toksycznymi rodzicami. Relacje międzyludzkie zawsze powinny być oparte na prawdzie.

 Re: Żyję z poczuciem winy, że nie zadowalam rodziców.
Autor: ja (193.242.212.---)
Data:   2014-04-23 11:00

Franciszka to by chyba chciała, żeby Marysia była grzeczną dziewczynką.

 Re: Żyję z poczuciem winy, że nie zadowalam rodziców.
Autor: Maggy (---.dynamic.vectranet.pl)
Data:   2014-04-23 16:56

Franciszko, toksyczność relacji z rodzicami toksycznymi nie wyklucza naszej miłości do nich, ale postawa toksyczna rodziców jednak narzuca dorosłym dzieciom, kierującymi się miłością i szacunkiem do samych siebie, taką czy inną formę wyrazu ich miłości do nich. W wypadku toksyczności w postawie rodziców, którą akurat dostrzegam w rodzicach Marysi, kontakt bezpośredni nie raz musi być zminimalizowany a czasem wręcz zupełnie zredukowany do zera. Marysia jest dorosłą osobą, mającą możliwość się utrzymać a rodzice chcą żeby spełniła ich wolę nie kierując się jej potrzebami, jej pragnieniami.
I moja rada Franciszko. Dobrze jest gdy się człowieka uczy całe życie, wiesz?O toksyczności rodziców mówi nauka która jak sama wiesz nazywa się psychologią. Warto sięgnąć i poczytać. Dobrze więcej wiedzieć bo wtedy na przykład można mądrze komuś doradzać.

 Re: Żyję z poczuciem winy, że nie zadowalam rodziców.
Autor: Joy (---.lightspeed.austtx.sbcglobal.net)
Data:   2014-04-23 18:07

"Jeśli ktoś ma satysfakcję z tego, co robi, to nie ma poczucia winy, bo jedno wyklucza drugie."
Myślę, że Marysia może i nawet powinna mieć satysfakcję z tego, że radzi sobie w życiu. Wydaje mi się, że jej obecne poczucie winy jest chorym poczuciem winy, z którym musi się uporać. To poczucie winy opiera się na emocjach. Jej rozum zdaje się mówić coś innego. Ale Marysia ma chyba wciąż większe zaufanie do własnych emocji.

 Re: Żyję z poczuciem winy, że nie zadowalam rodziców.
Autor: Franciszka (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2014-04-24 15:47

Maggy, dzięki za twoją radę. Wydaje mi się jednak, że połknęłaś ten haczyk, który Marysia zastawiła na nas. Przecież nie dowiedzieliśmy się z jej postów nic o jej życiu ani o niej samej. Zamiast tego, uraczyła nas wiedzą o swoich rodzicach. Napisała nam całkiem sporo o ich wadach. W taki sposób nie uzdrowi się uczuć, które - jak widać - tego potrzebują. Jeśli Marysia potrzebuje konsultacji psychologa, to oczywiście może z niej skorzystać. Z tym, że ty stawiasz diagnozę i mówisz tu o formach terapii: "W wypadku toksyczności w postawie rodziców, którą akurat dostrzegam w rodzicach Marysi, kontakt bezpośredni nie raz musi być zminimalizowany a czasem wręcz zupełnie zredukowany do zera". Jednak nie masz recepty na tytułowe poczucie winy. Czy ono jest "chore", tego nie dowiemy się na forum z tych postów, bo - jak już wspomniałam - za mało Marysia mówi nam o sobie. Krótko mówiąc, przyklasnęłaś Marysi, że ma rację, bo rodzice są BE.
Moją intencją jest podzielenie się swoim doświadczeniem i przepracowaniem takich rozterek na gruncie katolickim. A bez łaski Pana Jezusa żaden psycholog Marysi nie pomoże. Zresztą psychologowie są różni, tzn. mają bardzo zróżnicowane poglądy. Jeśli psycholog nie szanuje prawdy, że to Pan Bóg uzdrawia ludzkie serca i oczyszcza je z grzechów, które je ranią, to szkoda czasu na terapię u niego. Nawet najlepsza wiedza z psychologii nie pozwala na odpuszczanie grzechów.
Skupianie się na wadach rodziców, ujętych w określeniu "toksyczni", rozmyślanie nad nimi tylko pogłębia ranę serca, bardziej rani uczucia. Taki głos jest głosem rozpaczy małej dziewczynki, Marysi, która jest wewnątrz tej doskonale sobie radzącej "w Stolicy" Marysi (co prawda, tylko domyślamy się tego, że sobie radzi, bo jednak wspomina o problemach). Marysia obwinia swoich bliskich za swoje zranienia, a ja twierdzę, że innych nie zmienimy. Możemy tylko zmieniać siebie. Możemy modlić się, by Pan Jezus przemienił nasze własne serce. Dlatego w swoim pierwszym poscie zachęciłam ją do ukierunkowania się na poznanie i przemianę siebie samej. To tak odnośnie twierdzenia Maggy, że "Dobrze więcej wiedzieć". Jak się ma tyle lat, co ja, to się niejedno przeżyło i ma się doświadczenie. Na warsztatach "Kiedy samotność boli" można dowiedzieć się więcej, jak radzić sobie z tą rozpaczą małej dziewczynki: http://www.cp.waw.pl/warsztaty.php

 Re: Żyję z poczuciem winy, że nie zadowalam rodziców.
Autor: ja (193.242.212.---)
Data:   2014-04-24 18:27

Franciszka proszę przeczytaj mój post do końca, znajdziesz tam też historię pewnego chłopaka. Teraz do rzeczy. Nikt tutaj nie wyklucza Pana Boga i katolickiego spojrzenia, ale to katolickie spojrzenie chyba nie może być w sprzeczności z prawdą. Oczywiście nie wiemy wszystkiego o Marysi i tak naprawdę nie musimy skora sama nas nie informuje o reszcie swojego życia. Mówi nam natomiast o sytuacji aktualnej w sposób jasny i zwięzły, a Ty byś za wszelką cenę chciała doszukać się błędu w jej sposobie myślenia i utwierdzić ją w przekonaniu, że wcale nie jest taka zaradna jak się jej to samej wydaje i tym samym chcesz wsiąść odpowiedzialność za to co mówi, pisze i robi w swoim życiu. Na litość co to za podejście. Przypomina mi to podejście mojej matki, która w "dobrej wierze" na początku mojego dorosłego życia (19 lat) powiedziała mi w prost, że ja to wcale taka ładna nie jestem, różnię się od innych i żebym sobie to życie jakoś samotne zaczęła układać- tzn. tylko praca, studia, pieniądze i opieka nad nimi, ciekawe tylko, że ja zdaję sobie sprawę ze swoich niedociągnięć w urodzie ale uważam, że tragedii nie ma i warto spróbować o siebie powalczyć, to samo twierdzą inni ludzie którzy mi mówią, że jestem ładna i zachęcają do poszukiwań miłości. Ty działasz wedle zasady- siedź cicho, a cię znajdą, bądź cichą myszką a na pewno ci się ułoży i Pan Bóg ci to wynagrodzi, nie wychylaj się tak do przodu bo wcale taka wspaniała nie jesteś, a to wszystko musisz zrobić i pomyśleć zanim nawet spróbujesz zacząć żyć i spełnić swoje marzenia, bo przecież o zgrozo może ci się nie udać i będzie tragedia. Franciszka jesteś w błędzie, w życiu trzeba walczyć o siebie i swoją niezależność wbrew przeciwnością i wątpliwością jakie nas nachodzą. trzeba próbować tego i tamtego, a jak się nie uda to wracam do domu z podkulonym ogonem, ale byłam, spróbowałam, sprawdzałam. Taka zachęta jest potrzebna każdemu, zwłaszcza osobą dotkniętym np. niepełnosprawnością. Marysia sobie jako tako radzi, nikt nie mówi, że jest doskonale, że nie ma problemów, ale problemy i trud oraz konieczność podejmowania decyzji i odpowiedzialności są chyba częścią ludzkiego życia. A teraz opowiem ci o pewnym chłopaku. Mężczyzna ten jest całkowicie niewidomy, pochodzi ze wsi, z biednej rodziny u której czasami brakuje na chleb, chłopak ten utrzymuje się z renty inwalidzkiej i może cię to oburzy ale ten właśnie chłopak na przekór wszystkiemu postanowił spełniać swoje marzenia, rozwijać zainteresowania- rozpoczął studia dzienne na których świetnie sobie radzi, otrzymuje stypendium, mieszka SAM w wynajmowanym pokoju, podjął pracę, udziela się w różnych organizacjach, gra na instrumentach muzycznych- ba a to wszystko mimo całkowitej ślepoty, powtarzam całkowitej- w dniu i w nocy ten chłopak jest w całkowitych ciemnościach od URODZENIA. I wiesz co chłopak sobie radzi, obecnie kończy studia, sam sobie gotuje, pierze, sprząta i ma przyjaciół. No i co na to powiesz. Dla ciebie to szaleństwo i nieporozumienie, ale dla mnie postawa pełna podziwu i szacunku.
Ale być może cię nie rozumiem do końca, to jednak co napisałaś nie oceniam zbyt dobrze. Tak poza tym to radzę bardziej zaufać nauce jaką jest psychologia, to się czasami wydaje bez sensu, wiele ludzi się z tego śmieje i nie docenia, ale czasami dobry psycholog jest na miarę złota zwłaszcza u dzieci i młodzieży.

A teraz historia pewnej dziewczyny. dziewczyna była nawet ładna, ale miała wady i kompleksy, skończyła jakie takie studia, po obronie mimo wielkich marzeń o wielkim świecie "udało się' jej zdobyć pracę w swojej miejscowości, mimo wielkich chęci wyprowadzenia się z domu, bo nie działo się tam dobrze odwlekała tą decyzję w czasie bo przecież się nie opłaca wynajmować mieszkania, bo tutaj może więcej zaoszczędzić i takie bla bla bla. Cóż tak jej minęło całe 7 lat. w ciągu tego okresu poważnie zachorowała na nerwicę, bo sytuacja w domu i w pracy była trudna, nie poznała żadnego mężczyzny bo nie mogła się psychicznie oddzielić od domu rodzinnego, zresztą na depresję ciężko złapać chłopaka, nie zaoszczędziła w ogóle pieniędzy bo musiała wydawać na lekarza który tak naprawdę jej był niepotrzebny i ogólnie tych pieniędzy wiele nie miała, zresztą choroba wzięła się ze stresu i skutecznie by minęła gdyby kobieta się po prostu wyprowadziła z domu i zrelaksowała. Osoba ta nie podniosła żadnych swoich kwalifikacji, nie skończyła żadnych studiów dodatkowych bo ją stres przerósł. A to wszystko spowodowane nie odcięto pępowiną i mieszkaniem z rodzicami- toksycznymi rodzicami, którzy przecież chcieli dla niej "dobrze" i sami ją zachęcali do zostania w domu rodzinnym, byli nadopiekuńczy, a zarazem bardzo krytycznie nastawieni, niewierzący w możliwości dziecka. Kobieta ta teraz ma 30 lat i wreszcie powiedziała dość, ale czy jest jej teraz łatwiej- NIE, jest trudniej, bo zmarnowała sobie młodość i czas i teraz się boi czy w ogóle zdarzy sobie ułożyć życie. tak więc widzisz do czego prowadzi racjonalizm.
Ogarnij się Franciszka, żadne argumenty nie przemawiają za tym, żeby dorośli ludzie mieszkali z rodzicami i to jeszcze na wsi gdzie pracy nie ma.

 Re: Żyję z poczuciem winy, że nie zadowalam rodziców.
Autor: Franciszka (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2014-04-25 11:19

"katolickie spojrzenie chyba nie może być w sprzeczności z prawdą" - Nigdy nie jest, bo Nowy Testament nie jest w tej sprzeczności.
"A zatem zachęcam was ja, więzień w Panu, abyście postępowali w sposób godny powołania, jakim zostaliście wezwani, z całą pokorą i cichością, z cierpliwością, znosząc siebie nawzajem w miłości. Usiłujcie zachować jedność Ducha dzięki więzi, jaką jest pokój. Jedno jest Ciało i jeden Duch, bo też zostaliście wezwani do jednej nadziei, jaką daje wasze powołanie. Jeden jest Pan, jedna wiara, jeden chrzest. Jeden jest Bóg i Ojciec wszystkich, który [jest i działa] ponad wszystkimi, przez wszystkich i we wszystkich". (Ef 4, 1-6)
Pokora jest tu kluczowym hasłem. Nie można naginać się stale do obcych teorii, które są w sprzeczności z naturą ludzkiego serca, które nie znosi gwałtu ani agresji.
"w życiu trzeba walczyć o siebie i swoją niezależność wbrew przeciwnościom i wątpliwościom jakie nas nachodzą" - Poprawiłam twoją ortografię w tym zdaniu. Mówimy o dwóch różnych rzeczach: ty mówisz o sprawach egzystencjalnych, a ja o duchowych, bo do takich należy kwestia poczucia winy. Wszyscy twoi bohaterowie być może mają wspaniałe życie, ale co z tą kwestią? Tego nie piszesz, bo nie zastanawiasz się nad tym.
"radzę bardziej zaufać nauce jaką jest psychologia" - A konkretnie czemu lub komu zaufać? Już pisałam ci, że agresja tylko rani tego, kto jest agresywny. Szkoda, że nie zauważyłaś, ale kilka razy w tym wątku polecałam psychologa, a robię to od kilku lat w różnych wątkach na tym forum.
Wiek 30 lat jest w sam raz, by mogłaby to być moja córka. Dojrzałość duchowa nie może być mierzona w latach życia, bo w przeciwieństwie do rozwoju fizycznego, nad nią trzeba pracować. Trzeba samej wkładać wysiłek w swój rozwój, jeśli rodzice nie zadbali o to, a teraz rodzice nie dbają. Poczucie winy z tego, że nie zadowala się rodziców jest cechą dzieci w wieku przedszkolnym. Właściwe kształtowanie charakteru dziecka otwiera go na życiowe wyzwania i uczy pokonywać trudności bez oglądania się na rodziców i lękiem o zadowalanie ich. Przyjmuje się, że człowiek w wieku 18 lat jest zdolny do podejmowania decyzji, które są wiążące na całe jego życie, jak i losy innych. Tak mówi psychologia.
Jestem przeciwna skłócaniu ludzi ze sobą, a tu właśnie to ma miejsce. Nasi bliscy są, jacy są i katolik nie będzie nigdy żył w zgodzie ze sobą, innymi ludźmi ani z Panem Bogiem, jeśli będzie żywił urazy do innych.

 Re: Żyję z poczuciem winy, że nie zadowalam rodziców.
Autor: ja (193.242.212.---)
Data:   2014-04-25 14:32

Franciszka- kobieto co Ty wygadujesz !!!

 Re: Żyję z poczuciem winy, że nie zadowalam rodziców.
Autor: katy (193.242.212.---)
Data:   2014-04-26 09:38

'Nie można naginać się stale do obcych teorii, które są w sprzeczności z naturą ludzkiego serca, które nie znosi gwałtu ani agresji"
- nikt tutaj nie mówi o agresji i wiecznym skłóceniu, ale o tym, że prawdy trzeba bronić.

 Re: Żyję z poczuciem winy, że nie zadowalam rodziców.
Autor: spanna (---.centertel.pl)
Data:   2014-04-26 17:49

Mam 37 lat i wyszłam na tym wszystkim, jak ta 3 osoba z opowieści ja. Miałam takie myśleníe jak Franciszka. Teraz mam depresje. Lecze sie. Nikt mi młodosci nie zwroci.

 Re: Żyję z poczuciem winy, że nie zadowalam rodziców.
Autor: Joy (---.lightspeed.austtx.sbcglobal.net)
Data:   2014-04-27 02:08

Franciszko, nie rozumiem, dlaczego, broniąc swojego zdania, zaczęłaś się uciekać do przykrych słów pod adresem Marysi. Wcale nie uważam, że Marysia zastawiła na mnie jakiś haczyk, ani że uraczyła mnie (zbędną?) wiedzą o swoich rodzicach. Nie doszukałam się w jej wpisach postawy roszczeniowej, którą jej przypisałaś. Widzę przede wszystkim ból. Ból dziecka, które odczuwa ogromny brak rodzicielskiej akceptacji. I na razie nie wie, jak sobie z tym poradzić.

Owszem, poczucie winy, że nie zadowala się rodziców, jest cechą dziecka. I dlatego Marysia powinna dążyć do dojrzałości. Ale droga do dojrzałości wcale nie polega na tym, że człowiek zaczyna na siłę tłumić w sobie tego rodzaju uczucia. Dojrzały człowiek nie boi się swoich niedojrzałych uczuć, umie się do nich przyznać. Wie, skąd się biorą, i rozumie, że nie musi być ich niewolnikiem.
Wiem, Franciszko, że nie napisałaś niczego wprost o tłumieniu uczuć. Ale z Twoich rad, pełnych nagan dla Autorki wątku oraz innych Forowiczów, można właśnie taki wniosek wyciągnąć. Dlatego o tym piszę.

Osobiście bardzo nie lubię określenia toksyczni rodzice. Wolę mówić o ułomności rodzicielskiej miłości lub o błędach wychowawczych, które nieraz mocno dają o sobie znać również w dorosłym życiu dzieci. Takich zranień nie można się wypierać. Tak jak w przypadku innych krzywd, trzeba je sobie uświadomić, przyznać się do własnego bólu, a potem rodzicom przebaczyć. Od tego - z Bożą pomocą - zazwyczaj zaczyna się uzdrowienie serca.


(Myślę, że do uzdrowienia serca jeszcze bardzo, bardzo daleko, jeśli ktoś, zabierając głos w wątku, ma potrzebę użycia trzech różnych nicków.)

 Re: Żyję z poczuciem winy, że nie zadowalam rodziców.
Autor: ja (193.242.212.---)
Data:   2014-04-27 11:54

spanna, bądź dobrej myśli, w Twoim wieku jeszcze wszystko może się zdarzyć.
pozdrawiam

 Re: Żyję z poczuciem winy, że nie zadowalam rodziców.
Autor: ja (193.242.212.---)
Data:   2014-04-27 12:05

Nie można naginać się stale do obcych teorii, które są w sprzeczności z naturą ludzkiego serca, które nie znosi gwałtu ani agresji"
Jeszcze jedno, sprzeczne z naturą ludzkiego serca jest siedzieć zawsze cicho mimo krzywd jakie ci inni wyrządzają.

 Re: Żyję z poczuciem winy, że nie zadowalam rodziców.
Autor: spanna (---.centertel.pl)
Data:   2014-04-27 12:44

dzięki ja, niestety odbudowa siebie jest niezmiernie trudna.
pewne urazy są tak głęboko w psychice, że działają jak automat.
a

 Re: Żyję z poczuciem winy, że nie zadowalam rodziców.
Autor: ja (193.242.212.---)
Data:   2014-04-27 15:16

wiem spanna, też mam stany depresyjne.

 Re: Żyję z poczuciem winy, że nie zadowalam rodziców.
Autor: Franciszka (---.147.10.141.nat.umts.dynamic.t-mobile.pl)
Data:   2014-04-27 22:09

Joy, ten haczyk to temat: "rodzice, których nie zadowalam". Skupiliśmy się na problemie rodziców, a tymczasem Marysia woła o pomoc.
Masz rację, że ktoś tu zrobił sztuczny tłok, pisząc pod różnymi nickami. Zresztą zupełnie niepotrzebnie forsuje coś, o czym w innym wątku pisze, że jej nie pomogło.

 Re: Żyję z poczuciem winy, że nie zadowalam rodziców.
Autor: ja (193.242.212.---)
Data:   2014-04-28 17:25

Franciszka, zmienność moich pseudonimów to przypadek, bo co jakiś czas korzystam z innego komputera i automatycznie wpisuję pseudonim który mi się nasunie na myśl. Co do pomocy psychologicznej, masz rację nie zawsze skutki są takie jak powinny być, jeśli psychoterapia nie działa to prawdopodobnie:

1) pacjent zgłosił się na nią za późno, w jego otoczeniu nie było nikogo kto by go zmotywował do podjęcia tego wysiłku lub sam odmawiał psychologicznego wyjaśnienia swoich problemów, w efekcie czego w życiu danego człowieka zaszły tak niekorzystne zmiany, że trudno jest odwrócić konsekwencje działań i podejmowanych decyzji które mogłoby być lepsze i bardziej trafione w przypadku gdyby pacjent zgłosił się na psychoterapię wcześniej, zazwyczaj już w młodości. Osobowość tego człowieka ze względu na trudne przeżycia i cechy charakteru została wywrócona do góry nogami w efekcie czego bardzo trudno wrócić do równowagi psychicznej, bo rany są zbyt głębokie.

2) osoba mająca pomagać pomimo ukończonych studiów nie jest dostatecznie przygotowana do podejmowania działań psychoterapeutycznych, brakuje jej wiedzy i doświadczenia

3) pacjent źle korzysta z psychoterapii, tutaj niestety też można się pogubić

Nikt nie neguje kwestii poczucia winy i osobistej odpowiedzialności za własny rozwój już od wczesnej młodości. Zauważ jednak, że często problemy duchowe biorą się właśnie ze źle ukształtowanej sfery emocjonalnej człowieka. Bywa również na odwrót. Wszyscy jednak wiemy, że człowiek aby mógł się harmonijnie rozwijać musi mieć zaspokojone potrzeby fizyczne, psychiczne i duchowe. I tyle w tym temacie.

 Re: Żyję z poczuciem winy, że nie zadowalam rodziców.
Autor: Joy (---.lightspeed.austtx.sbcglobal.net)
Data:   2014-04-28 19:48

Franciszko, "rodzice, których nie zadowalam" to Twój odbiór wpisów Marysi. To w Twoim mniemaniu wszyscy skupiają się na rodzicach. Dla mnie kluczowe jest poczucie winy Marysi. Nie bardzo widzę, jak miałaby o nim napisać, pomijając rodziców.

Nie wiem, czy Marysia potrzebuje aż psychologa, żeby rozwiązać swój problem, czy może wystarczy jej wsparcie, które na forum otrzymała. Mam nadzieję, że zdołał do niej dotrzeć przekaz, że poczucie winy nie zawsze musi świadczyć o winie.

 Re: Żyję z poczuciem winy, że nie zadowalam rodziców.
Autor: Marysia (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2014-04-29 14:07

Czytałam to co napisała Franciszka i w tym momencie udowodniłam sobie, ze z problemami trzeba radzić sobie samemu. Nie warto opisywać problemów by się z nimi podzielić, bo zamiast porad usłyszałam kilka zarzutów. Poczułam się tak jak bym atakowała moich biednych rodziców a sama bym była niczego warta.

Hmm... kim jestem. Moge opisać jeśli to komus ułatwi ocenę.

A więc mam skończone 29 lat. Mieszkam w Warszawie od 6 lat. Pracuję jako księgowa. Nie mam meża ani dzieci, bo większość młodośći poświęciłam nauce i zdobywaniu zawodu. To wg mojego taty było podstawą sukcesu w zyciu i osiagnięciu "tego czegoś".
Jestem w związku z 2 lata starszym meżczyzną, kolegą mojego rodzonego brata. Znamy się od 15lat. A spotykamy się od niedawna. Nie mam dzieci, ale o niczym innym nie marzę. Nic nie poradzę, że moje życie się tak ułożylo, że nie spotkałam wcześniej odpowiedniego, kochającego faceta. Mam malo znajomych, bo większość z nim odsuneła się ode mnie już w podstawówce. Nie utrzymywałam zbyt silnych relacji z koleżnkami i kolegami, bo rodzice nie za bardzo na to pozwalali. Bali się, że będą oni mieli negatywny wpływ na moje zycie. Dzis mi tego bardzo brakuje, bo nie da się odbudować relacji z kolegami, którzy poszli swoja drogą. Czuje się częśto przez to samotna i smutna. Bo cała uwage zawsze poswięcełam moim rodzicom. Moja mama prowadzi działalność gospodarczą i od 14 roku zycia starłam się jej w tym pomagać. Studiowałam dziennie w promieniu 25 km od miejscowości zamieszkania. Dzięki temu codziennie wracałam po szkole do domu. Moja mama teraz częśto muwi mi że jest ze mnie duma, że nauczyła mnie gotować, sprzątać, zajmować się wydatkami, i innymi sprawami, bym mogła ją zastapić. Bardzo to lubiłam, bo czułam że daję sobie radę i że inni tak nie potrafia. Tylko dziś zdałam sobie sprawę, że moja mam mówiąć to miała na myśli fakt, że ona nie jest dumna ze mnie, że to potarfię, tylko że jest dumna z siebie, że mi to przekazała.

 Re: Żyję z poczuciem winy, że nie zadowalam rodziców.
Autor: Marysia (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2014-04-29 14:42

Dziś żyję ze świadomością, że moje zycie przeleciało. Że nie mam klegów i koleżanek. Oni poszli swoja droga a ja nie jestem w stanie tego odbudować. Czuje sie samotnie. Wiem, że oni chcieli dobrze, ale trzymanie nas na "sznurku", zabranianie i ciągłe oczekiwanie od nas, nie jest zródłem do sukcesu. Zaufanie jest równie ważne. Uważam że rodzice nas na tyle dobrze wychowali, że nie musieli by się martwić o nas. Nigdy sie za nas nie zawstydzili. Nigdy nie mieli powodu by przestać nam ufać. Wydaje mi się, ze oni tak bardzo chcieli nas dobrze wychować, że nie zauważyli że przekroczyli granicę. Przez to jak nas traktowali wzbudzali w nas żal, złość i smutek.

Poza tym co co mysle o nich nie jest tylko moja idnywidualną oceną. Mój brat czuł się podobnie. dlatego wyprowadził sie z miasta i postanowił sam decydować o swoim zyciu.

Poza tym powiedziałam o moim problemie koleżance z pracy (43 lata), która sama stwierdziła, że relacje z rodzicami są nienormalne. Twierdziła, że dzieci nie są po to by służyć rodzicom, tylko są owocem miłosci i zródłem bezinteresownej miłosci (miłosci bezwarunkowej). To ona namówiła mnie na terapię, bym porozmawiała z kimś, kto pomoże mi uporać się z problemami. Bym nauczyła się zyć dla siebie i mojej rodziny.


Reasymując, poprostu bardzo chciałam usłyszeć od rodziców to jak nas kochają, jak są dumni z nas, toże jesteśmy ich iskierkami w głowie i życiu. A nie "inwestycją bezpokrycia".
Tak jak pisałam wyżej studiowałam dziennie i dojeżdzałam do szkoły codziennie. Więc nie byłam cieżarem finansowym dla rodziców. Na studia mgr wyjchałam do Wawy, gdzie sama na nie zarabiałam, nie przyjmując od rodzicy żadnego grosza. wiedziałam, że ich nie mają więć uważałam, że to jest dobre rozwiązanie. Nie stać by ich było na akademik i inne studenckie dogodnośći.

Franciszko, rozumiem twoja opinię, ale nie ukrywam, że mnie ona zabolała. Moźe faktycznie potrzebowałam pocieszenia i zainteresowania, którego nie otrzymałam od rodziców.

Dzięki za inne wpisy i słowa otuchy. Jest to dla mnie cenne i nie ukrywam, że pomaga w pozytywnym mysleniu.

 Re: Żyję z poczuciem winy, że nie zadowalam rodziców.
Autor: Marysia (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2014-04-29 14:55

Franciszka twierdzi, że jestem niedojrzała emocjonalnie, bo myslę i czuję problemy jak dziecko. Może dlatego, że nasi rodzice właśnie tak nas traktują. A możę powinnam być taka jak inni i olać rodziców, mając w nosie jak sie czują i czy sobie radzą. Zajmę się swoim życiem i pokaże jaka to jestem dorosła, jak większość dorosłych. wynika z tego że egoizm świadczy o dojrzałośći a nie przywiązanie do rodziców.

 Re: Żyję z poczuciem winy, że nie zadowalam rodziców.
Autor: malutka (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-04-29 17:02

Mogę napisać, że zazdroszczę ci Marysiu, że możesz pracować i sama się utrzymywać. Dobrze zrobiłaś, że wyjechałaś do Warszawy i układasz sobie życie. Niestety ja nie mam pracy i muszę mieszkać z rodzicami, a marzyłam zawsze o byciu samodzielną. Dlatego wiem, jakie to ważne, aby móc pracować i godnie żyć. Co do Twoich rodziców, to nie znam ich, jacy są, ale po tym, co napisałaś, to wydaje się, że zbyt dużo od Ciebie oczekują i wpędzają Cię w poczucie winy, nie doceniają Ciebie, tego, że im pomagasz. Może w ten sposób chcą Cię nadal kontrolować, uzależnić od siebie, aby nie zostali sami? Powinnaś im pomagać w miarę swoich możliwości, ale masz prawo też do własnego życia. Dlatego najlepsze jest w tej sytuacji, jeżeli będziecie mieszkać osobno. W Twoim życiu nie jest tak źle, masz pracę, mieszkanie, chłopaka, ja tego nie mam. Musisz tylko popracować jeszcze nad wyzbyciem się poczucia winy i zadbać o siebie i swoje życie.

 Re: Żyję z poczuciem winy, że nie zadowalam rodziców.
Autor: Maggy (---.dynamic.vectranet.pl)
Data:   2014-04-29 19:06

Niestety, mimo że nie mieszkasz z rodzicami jesteś cały czas uzależniona emocjonalnie od nich, od tego co mówią bądź czego nie mówią, co myślą a co nie. Pępowina nie została tak naprawdę chyba nigdy zerwana i jest w Tobie teraz jak jest. Jednak w jednym przyznać muszę rację Franciszce a mianowicie to, że jesteś dorosła ale czujesz faktycznie jak mała dziewczynka choć obiektywnie rzecz ujmując nie ma żadnego ale to zadnego powodu by tak się czuć, tak czuć winną (czego???)tak się martwić czymś czego tak naprawdę nie ma. Co z tego, Marysiu, że rodzice myślą to co myślą, postrzegają was tak jak postrzegają skoro OBIEKTYWNIE patrząc zrobiłaś naprawdę dużo i to co każdy człowiek dorosły powinien zrobić tj.usamodzielnić się. Powiedz, co z tego, że oni tak myślą? A gdyby nagle zaczęli Ci wypominać, że jesteś nie w porządku, bo na przykład nie masz piegów i rudych włosów to też byś się czuła winna? Dla mnie opisywane przez Ciebie przykłady wyrazów niezadowolenia Twoich rodziców związanych z Twoimi wyborami mają dokładnie taki sami "ciężar" Twojej winy jak ten przykład z piegami i rudymi włosami czyli ŻADEN. Tylko problem polega na tym, że Tobie świadomość, że to rodzice błądzą na nic nie pomaga tylko zabiera radość i pokój w sercu. Piszesz, że skorzystałaś z pomocy psychoterapeuty ale z tego co widzę chyba niezbyt to pomogło. Podejrzewam, że to jest w jakimś sensie też i Twój wybór, Marysiu, wiesz? Pozwalasz tym uczuciom rządzić Tobą, pozwalasz się gnębić zamiast raz a porządnie przyjąć do wiadomości, że nie masz powodu się winić, że to rodzice mają problem, a Twoją "winą" jest to, że nie potrafisz nabrać, do tego co mówią, zdrowego dystansu, zdrowego, Marysiu. Ktoś dobrze tu napisał żebyś zajęła się sobą, ale tak naprawdę sobą. Rozluźnij kontakt, póki nie ozdrowiejesz, póki nie nabierzesz sił, póki rodziców nie zaczniesz postrzegać jak dorosły człowiek a nie jak mała, wylękniona dziewczynka.

 Re: Żyję z poczuciem winy, że nie zadowalam rodziców.
Autor: ja (193.242.212.---)
Data:   2014-04-29 20:13

Marysia osiągnęłaś wiele, zawdzięczasz to sobie, dobremu układu zdarzeń, Bogu i jakby nie było po części rodzicom. Nie warto teraz niszczyć siebie i innych poprzez nieumiejętność wyrażania negatywnych emocji. Jak się w tej sytuacji odnaleźć do końca nikt ci nie powie, ale wiadomo, że powrót do rodziców nie ma sensu, kłótnie z nimi również. Jedyne co możesz zrobić to odpowiednio się emocjonalnie ustawić. tzn. nauczyć się asertywności w stosunku do rodziców, nie warto na pewno wojować ani wrzaskiem, ani krzykiem. Zwyczajnie ustal granice i przedstaw je jasno, wyraźnie i stanowczo swoim rodzicom, jeśli nie zrozumieją to trudno już ich nie zmienisz. Ale nikt ci nie da kontroli nad swoim życiem i emocjami jeśli ty tej kontroli nie będziesz miała w sobie.
I Franciszce może też chodzić o to, że to Ty teraz musisz wziąć odpowiedzialność za to co czujesz i jak postępujesz z rodzicami, bo inaczej się od nich nigdy nie uwolnisz, być może nie potrafi nazywać tego w tych kategoriach. Możliwe, że posiadasz już taką samodyscyplinę w sobie, więc nie warto tego psuć. Negatywne emocje można czasami rozładować przez żart, ale owszem czasami potrzeba wyrazić swoją negatywną opinię jasno, stanowczo i konkretnie. Bo jeśli człowiek zawsze siedzi cicho kiedy go krytykują i oskarżają to zazwyczaj wszyscy mu włażą na głowę. I tak właśnie może być z Tobą.

Tak dokładnie zgadzam się z Maggy oraz podobnie interpretuję rady Franciszki.

 Re: Żyję z poczuciem winy, że nie zadowalam rodziców.
Autor: Marysia (---.play-internet.pl)
Data:   2014-04-29 23:42

Macie racje. Nastawienie jest najważniejsze. Ale problem tkwi właśnie w tym, że nie umiem tego zrobić. Nie wiem w jaki sposób. Bo każda stanowcza próba wyrażenia mojego zdania prowadzi do tego, że rodzice się obrażają. Uważają, że nie potrzebnie się starali w momencie naszego wychowania, bo tak się im odpłacamy. W tym sęk że ja nie wiem jak mam postępować, jakich używać argumentów, by ich napięcie załagodzić, a nie wzbudzić w samej sobie poczucia winy, że ich odtrąciłam, zignorowałam. Moje poczucie winy wynika z faktu, że boje się, że ich zranię. Przejmuję się wszystkim, bo jest mi żal.
Zawsze marzyli o domku na wsi i gromadce dzieci.
Są teraz rozczarowani, bo stało się inaczej. Nie mogą się z tym pogodzić, ranią nas i obwiniają.
Nie akceptują faktu, że mam swoje życie. Za każdym razem jak to mówię, to tatko się śmieje, że ja nie mam swojego życia, bo nie mam rodziny (męża, dzieci). Sądzi, że ja w Warszawie tylko baluję i ciągle odpoczywam. A tak naprawdę żyję dniem codziennym jak każdy. Piorę, sprzątam, prasuję, gotuję, chodzę do pracy, na zakupy itd.
Tylko, że nie mogę liczyć na pomoc drugiej osoby. Muszę wszystkie te czynności zrobić sama. Nie tłumaczę się teraz i nie mówię jaka to jestem niesamowita, bo większość kobiet takie prowadzi zycie. Ale próbuję powiedzieć, że żyję tak jak oni. Tylko w innym mieście, w samotności. Często pracuję po godzinach i wracam do domu bardzo późno.
Żebym zaczeła pracować nad sobą, muszę sobie najpierw kilka faktów uświadomić. Nie wiem tylko jak mam sie za to zabrać i jakich zastosować sposobów, by móc ogrodzić swoje życie od negatywnego myślenia moich rodziców.

 Re: Żyję z poczuciem winy, że nie zadowalam rodziców.
Autor: ja (193.242.212.---)
Data:   2014-04-30 21:36

Nie wiem co ci doradzić, może poszukaj jakiejś książki która pomoże ci podejść do problemu w sposób kreatywny, albo obejrzyj jakiś film, czasami komedie pomagają :) coś w rodzaju "sposób na teściową" :).

 Re: Żyję z poczuciem winy, że nie zadowalam rodziców.
Autor: Joy (---.lightspeed.austtx.sbcglobal.net)
Data:   2014-05-02 15:33

"Zajmę się swoim życiem i pokaże jaka to jestem dorosła, jak większość dorosłych. wynika z tego że egoizm świadczy o dojrzałośći a nie przywiązanie do rodziców."

Marysiu, to są błędne wnioski. Egoizm wcale nie świadczy o dojrzałości. Dojrzały człowiek potrafi kochać dojrzale, czyli siebie i innych. Zarówno egoizm, jak i chorobliwe emocjonalne przywiązanie do rodziców to postawy niedojrzałe.

"Żebym zaczeła pracować nad sobą, muszę sobie najpierw kilka faktów uświadomić. Nie wiem tylko jak mam sie za to zabrać"

Polecam Ci książkę "Ból krzywdy, radość przebaczenia" o. Józefa Augustyna. Znajdziesz ją tutaj:
www.mateusz.pl/ksiazki/ja-bkrp/

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: