Autor: Bogumiła z Krakowa (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data: 2013-06-26 10:16
"Wychowywałem się w rodzinie niewierzącej i do tego wszystkiego trwam w grzechu nieczystości"
Zacznę od tej nieczystości. Ale nie dlatego, jakoby to było najważniejsze przykazanie, tylko żebyś doprecyzował swój obecny stan. Czy to oznacza, że mieszkasz z kobietą tak jak mąż i żona, i tego nie chcesz zmieniać, nie możesz bo są dzieci? Czy chodzi o nałóg nieczystości, jakieś ciągłe grzechy, z który sobie nie radzisz, onanizm, pornografia? Nie chodzi o to, żebyś tutaj nam wyznawał konkretne grzechy, ale żeby jakoś pokierować trzeba wiedzieć na czym stoisz.
Chociaż może wcześniej powinnam zadać inne pytanie: skoro wychowałeś się pośród niewierzących, a potem szedłeś w różne strony - czy w ogóle jesteś ochrzczony? Czy byłeś do spowiedzi i pierwszej komunii? Czy jesteś po bierzmowaniu?
W naszym Kościele sakramenty to podstawa życia chrześcijańskiego. Dlatego tak ważne, jaki jest Twój status. Od tego zależy co masz dalej robić. Czy masz zacząć wszystko od samego początku, czyli przygotowania do chrztu - a to oznacza jakąś systematyczną katechezę, czy (jeśli jesteś ochrzczony) zacząć od spowiedzi - ale tutaj może być przeszkoda życia z kobietą bez ślubu, dlatego pytałam.
Spróbuj tutaj ogólnie dookreślić swoje miejsce w Kościele. Bo że jesteś grzesznikiem, to wiem, wszyscy nimi jesteśmy :))) Nie zaczynałabym także od nawracania innych, ale faktycznie, od poukładania sobie samemu na czym polega chrześcijaństwo.
Upraszczając: generalnie u nas zaczyna się nawrócenie od spowiedzi. Bo tylko czystym sercem naprawdę poznajesz Boga. Oczywiście także przez czytanie, słuchanie i rozmowy o Nim, ale gdy grzech blokuje nasze spotkanie z Bogiem, to wiele rzeczy nigdy nie dotrze do serca, stanie się jedynie zwykłą nauką religii, czyli karmieniem samego rozumu. W wierze to jest za mało. Nawrócenie nie dotyczy jedynie rozumu, czyli uznania prawdy o Bogu, ale także moralności, czyli wyjścia z grzechów ciężkich, które oddzielają od Boga. Aby iść dalej, trzeba poznawać powoli wszystkie dogmaty wiary i zasady moralności katolickiej, i je po kolei wszystkie przyjmować. Po drodze oczywiście tysiące razy aż do śmierci upadamy :)) Upadek nie jest najważniejszą rzeczą, tym się nie można załamywać. Najważniejsza jest miłość - czy dalej chcesz wstać i próbować na nowo. Jednak choć upadki nie są najważniejsze, to musi być po drodze oczyszczanie się z grzechów, bo inaczej nie starczy sił. Będziesz wtedy szedł obok Boga, a nie z Nim. Jeśli nie możesz przystępować do komunii świętej, to msza zawsze będzie czymś obcym. Sakramenty to podstawowa pomoc w Kościele.
Jeśli jednak nie byłeś ochrzczony - to żadnego innego sakramentu nie możesz jeszcze przyjąć.
Napisz na jakim etapie nawrócenia jesteś. To ważne, bo inaczej możemy tutaj mówić albo "zbyt pobożnie" dla Ciebie, albo "zbyt dziecinnie". W sumie może się nawet okazać, że dajemy złe rady, a nie dobre, bo nie są jeszcze/już przeznaczone dla Twojej sytuacji.
Gdybyś nie był ochrzczony, to może podaj nam rejon Polski, w którym żyjesz (szczegóły nie są konieczne). Może ktoś mieszka w tej archidiecezji/mieście i może wskazać stosowne adresy spotkań katechumenalnych.
Nie wiem, czy dobre jest zaczynanie od wejścia do jakiegoś ruchu/organizacji,wspólnoty. Każdy z nas jest inny i jeśli nie trafisz dobrze (czyli na to, co Tobie zupełnie nie odpowiada) to możesz się zrazić na całe życie. Albo możesz trafić na grupę, która sama potrzebuje mocnego wsparcia, a przy swojej (jeszcze) zupełnej nieznajomości Kościoła nie wyczujesz jej braków czy nieprawidłowości. Każdy ruch w Kościele jest dobry, ale nie dla każdego. Ja w niektórych nie umiałabym się odnaleźć, choć wiem, że są dla Kościoła cenne.
Wydaje mi się że najpierw lepiej znaleźć dobrego kapłana, który Cię przez to nawrócenie poprowadzi. Nie mówię "spowiednika", dopóki nie wiem czy jesteś ochrzczony. Najlepiej w Twojej sytuacji zgłosić się do jakiegoś klasztoru (dominikanie? franciszkanie? - na początek chyba nie ma znaczenia), na furcie poprosić o kontakt z kapłanem, który miałby czas i cierpliwość pomóc w nawróceniu (czas na dłuższą rozmowę). Zawierzyć mu, opowiedzieć jak jest i poprosić o osobistą pomoc albo przekierowanie na kogoś, kto może to zrobić. W przyszłości może zostać Twoim stałym spowiednikiem, a najpierw pokaże drogę na dziś.
Jeśli nie masz innego pomysłu, to tutaj na stronie http://www.spowiedz.katolik.pl/konfesjonal-w-polsce,48,c.html
możesz poszukac najbliższego miejsca, przedzwonić i umówić się na rozmowę. Oczywiście trzeba się liczyć z tym, że jakiś numer telefonu może być nieaktualny, ale masz też adres i godziny, w których kapłan może być w konfesjonale, albo gdzieś w pobliżu na dyżurze, a na furcie go zawołają.
Do konfesjonału możesz podejść także wtedy, gdy jeszcze nie jesteś ochrzczony, ale wtedy zacznij od razu od tego, że potrzebujesz rozmowy, bo do spowiedzi nie możesz. Podobnie - gdy mieszkasz na stałe z kobietą jak mąż z żoną - rozgrzeszenia nie dostaniesz, więc poproś na początek o rozmowę.
Dla nowo nawróconego kontakt indywidualny jest ważniejszy i dużo bardziej potrzebny niż wspólnota. Każdy człowiek to inny świat, inne problemy. Trzeba je uporządkować. Tym bardziej, że żyłeś w innym świecie i nadal nie masz bliskich osób wierzących. Na pewno masz tysiące pytań, zbyt osobistych do roztrząsania w grupie przypadkowych osób. A potem - kiedy już poukładasz czy wyjaśnisz najważniejsze sprawy - wspólnota rzeczywiście jest bardzo ważna, bo nas ciągnie w górę, pomaga wytrwać.
|
|