Autor: Bogumiła z Krakowa (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data: 2013-06-28 12:08
Jesteście ze sobą dopiero 3 miesiące. Nie wiesz, czy to się nie rozleci po kolejnym miesiącu. Takich znajomości możesz przeżyć jeszcze kilka i nie będzie w tym nic złego, bo jesteś jeszcze na etapie poszukiwania. Nie odkrywaj na tym etapie wszystkich swoich tajemnic, żeby się potem nie okazało, że zbyt wiele osób będzie o tym wiedzieć (każdy po kolei chłopak, nie chodzi mi o zwykłe paplanie). Natomiast zawsze zostawiaj sobie otwartą furtkę: niech wie, że nie powiedziałaś wszystkiego o sobie, bo uważasz, że różne tajemnice powinno się odkrywać na różnych etapach poznawania się. "Jak mnie poznasz całą od razu, to o czym będziemy rozmawiać później?" - można sobie zażartować. Tajemnice powinny być dawkowane, i te dotyczące odkrywania naszego ciała i te, dotyczące wspominania naszego życia. Wtedy - jeśli kiedyś uznasz za słuszne - możesz mu te słowa przypomnieć i opowiedzieć. Nie będzie oskarżenia, że chciałaś go oszukać (chodzi mi o różne tematy, niekoniecznie ten jeden). Według mnie dobra jest zasada "Jeśli ktoś widzi przeszkody niech powie teraz albo niech zamilknie na wieki". Albo powiedzieć przed ślubem, albo już do tego nie wracać.
Oczywiście widzę, że jesteś osobą całkiem dorosłą, a u dorosłych osób okres poznawania jest bardziej skondensowany, "chodzenie" ze sobą w tym wieku przez sześć czy więcej lat jest absolutnie za długi (u nastolatków całkiem dobry), więc i swoje tajemnice odkrywa się szybciej. Ale i tak nie wszystko mówimy od razu.
A czy w ogóle powiedzieć? Ważne na ile znasz siebie i na ile prawdziwe jest stwierdzenie, że tamto zdarzenie nic nie zmieniło w Twojej psychice. Jeśli rzeczywiście nie, to osobiście nie widzę takiej potrzeby. Masz opowiadać o każdym niestosownym zachowaniu mężczyzn wobec Ciebie? Każda kobieta różne takie zachowania może niestety przeżyć i najlepiej - zapomnieć. Oczywiście kompletnie nie rozumiem, dlaczego spokojnie opowiadałaś mu o innych "moich niestosownych zachowaniach seksualnych", a o tym nie potrafisz, jakiś powód musi być, ale to nie moja sprawa.
Doradzałabym powiedzieć (ale jeszcze nie na tym etapie) wtedy, gdybyś naprawdę została zgwałcona, ze wszystkimi nie tyle fizycznymi, co psychicznymi konsekwencjami. Błona błoną, to naprawdę mniej ważne, ale gwałt seksualny rujnuje psychikę, robi spustoszenie w sferze seksu, może to mieć wpływ na tę dziedzinę życia przez wiele, wiele lat, a nawet całe życie. Nieświadomość tego co się kiedyś stało, może sprawić, że mężczyzna niechcąco będzie Cię psychicznie krzywdził. Twoje reakcje (teraz jeszcze nieznane nawet przez Ciebie) mogą być zupełnie niezrozumiałe dla partnera i będzie się w tym gubił. O tej krzywdzie naprawdę trzeba powiedzieć, choćby to wiele kosztowało - opowiadanie o gwałcie przeżywa się jak kolejny gwałt. Ale bez tego można zniszczyć małżeństwo.
Jeśli jednak Ty czujesz, że to nie miało wielkiego wpływu na życie, nie powoduje lęków i niekontrolowanych odruchów wobec mężczyzn - to chyba nie ma potrzeby o tym wspominać. Mnie trochę niepokoi jednak, że powiedziałaś mu o swoich winach (alkoholu i niestosownych zachowaniach seksualnych), a o próbie gwałtu - bo tak to trzeba nazwać - nie. Przyjrzyj się jeszcze raz swojej psychice. Nie wiem dlaczego, ale właśnie osobom zgwałconym łatwiej jest opowiadać o swoich grzechach niż o sytuacji, w której nie było ich winy. I rozmowa innych o ich grzechach dużo mniej boli, niż cień podejrzenia, że gwałt mógł wynikać z jakiegoś błędu kobiety. Ale to podrzucam tylko do przemyślenia, może to przypadek.
(Wstawka do Ya. Nie rozumiem Twoich słów. I nawet nie chodzi mi o "prorocze", ostrzegawcze slowa "Osoby, które będą mówić, że powinnaś, pamiętaj, nie wezmą za Ciebie konsekwencji tych słów". Bardziej o słowa "jeżeli to zostało Ci przebaczone, to zostaw za sobą i nie ciągnij w nowy związek" i o wstawiony temat jawnogrzesznicy. Właściwie jednoznacznie oceniasz winę "Oo" w tamtej sytuacji, uznając, że do starych win nie trzeba się przyznawać. Zauważ, że ona do WIN się przyznała. Nie powiedziała tylko o jednej sytuacji przymusu).
Druga sprawa, która mnie zaniepokoiła, to Twoje słowa "bo wiem, że będzie zły, że będzie chciał jechać do tego chłopaka i boję się że zrobi mu krzywdę". Czyli wiesz, jaki jest porywczy? Czy to nie będzie w przyszłości przeszkadzać? W pierwszej fazie znajomości łatwo takie odruchy tłumaczyć: och, to dla mnie, mój bohater, chce mnie bronić przed innymi, jaki rycerski... W przyszłości taki bohater, który nie umie na wodzy utrzymać negatywnych uczuć, może zostać nawet damskim bokserem. Przyjrzyj się jego reakcjom. Będziesz miała z nim dzieci, które - najlepiej nawet wychowane - niejeden raz doprowadzą was do ostateczności. Jak wtedy zareaguje?
|
|