logo
Wtorek, 30 kwietnia 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Samotność, lęk przed życiem, brak perspektyw.
Autor: katy (27 l.) (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2013-06-24 18:05

Jestem samotna, moje życie jest bez sensu, totalnie bez sensu, z nerwicą zmagam się od 15 r. ż, źródło tej choroby to nierozwiązane konflikty psychologiczne i sytuacja rodzinna- postawy rodziców i tak dalej, niestety doszłam do tak kulminacyjnego momentu, że żadna terapia ani leki nie pomagają, powód- źle wybrany kierunek studiów w małej mieścinie brak prestiżu), samotność, przede wszystkim lęk przed życiem, brak perspektyw i to cholerne zahamowanie. Chciałabym zacząć wszystko od nowa, studia od nowa, życie od nowa, ale nie mam już 19,20 lat. Wydaje mi się, że z mojej sytuacji nie ma wyjścia, nie mogę znaleźć w niczym celu i spokoju. Nic mi już nie daje radości. Żadne tłumaczenia typu- prestiż uczelni nie ma znaczenia itd, do mnie nie przemawiają. Jestem tak bardzo do tyłu ze wszystkim, ze już nie chce mi się żyć. Wydaje mi się, że jestem dość spoko dziewczyną, ładną, ciekawą, z poczuciem humoru, ale ten bagaż doświadczeń totalnie mnie przygniótł. Nie mam już siły rozpoczynać nowych studiów od nowa, ale z drugiej strony widzę, ze to konieczność.

 Re: Samotność, lęk przed życiem, brak perspektyw.
Autor: Ruth (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2013-06-28 11:55

Masz dopiero 27 lat. W życiu można zaczynać dopóki ono trwa. Nie marnuj czasu.
Niech będzie dla Ciebie przykładem Abraham Lincoln. Wielokrotnie przeżywał porażki, ale wciąż wstawał i szedł dalej. W wieku 22 lat - klęska w interesach, 23 lata - został pokonany w wyborach do władz, 24 lata znów niepowodzenie w interesach. Mając 25 lat został wybrany do władz. Dalej wyglądało to tak (podaję za magazynem "You"):
26 lat - miłość jego życia umiera
27 lat - załamanie nerwowe
29 lat - przegrana w wyborach na rzecznika
31 lat - przegrana w wyborach na elektora
34 lata - przegrana w wyborach do Kongresu
37 lat - wybrany do Kongresu
39 lat - przegrana w wyborach do Kongresu
46 lat - przegrana w wyborach do Senatu
47 lat - przegrana w wyborach na vice - prezydenta
49 lat - przegrana w wyborach do Senatu
51 lat - wybrany prezydentem USA

 Re: Samotność, lęk przed życiem, brak perspektyw.
Autor: lola (92.58.92.---)
Data:   2013-06-28 12:26

To rozpocznij, może tam właśnie kogoś poznasz :) Jakiegoś przystojnego profesora :)
27 lat to jeszcze nie 30 ;) Zacznij teraz, bo później będzie coraz trudniej. Kto z nas nie ma jakiejś traumy z dzieciństwa? Kto nie miałby ochoty iść do psychologa się wygadać? Ale nie "zwalaj" winy na dzieciństwo. Rzadko które było idealne.

 Re: Samotność, lęk przed życiem, brak perspektyw.
Autor: Przyjaciółka (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2013-06-28 13:53

Maiłam podobnie myśli jak ty, obejrzałam film pod tytułem "Chodź goni nas czas" z 2007 roku i zainspirował mnie on do zrobienia swojej listy marzeń i powoli każde realizuje. A ty jakie masz marzenia? Jakie masz pasje?
Czasu nie cofniesz, ale jakie to ma znaczenie w perspektywie wiecznego życia?

 Re: Samotność, lęk przed życiem, brak perspektyw.
Autor: malutka (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2013-06-28 19:17

Chciałabym też zacząć wszystko od nowa, studia od nowa, młodość od nowa i aby moje życie wyglądało teraz lepiej. Rozumiem Ciebie, co czujesz. Ale nigdy nie wiesz, co by było gdyby... Czy jakbyś skończyła inne studia, czy byłoby lepiej, a może byłoby gorzej? Nie myśl o tym, czego nie masz, tylko o tym, co masz i jak możesz to dobrze wykorzystać. Nie dołuj siebie negatywnymi myślami. Piszesz, że jesteś ładną dziewczyną, z poczuciem humoru. Doceń w sobie te cechy. Postaw sobie w życiu jakieś małe cele i dąż do ich spełnienia. Nie koncentruj się tylko na tych nieudanych studiach, bo tracisz czas i jakieś szanse w życiu, a czasu nie cofniesz. Też czuję się samotna. Wtedy najlepiej zrobić coś dobrego dla Kogoś, spotkać się z Kimś, porozmawiać, aby nie pogrążać się w tej samotności.

 Re: Samotność, lęk przed życiem, brak perspektyw.
Autor: Esterka (---.165.kosman.pl)
Data:   2013-06-28 20:10

Katy, który raz już o tym piszesz? Trzeci? Może w końcu czas przestać się nad sobą użalać, a zacząć w końcu coś robić?

 Re: Samotność, lęk przed życiem, brak perspektyw.
Autor: x. (---.182.186.3.nat.umts.dynamic.t-mobile.pl)
Data:   2013-06-29 13:22

Esterko, według mnie to Katy ma depresje. I dawanie rad w stylu: zmien cos wkoncu, weź się za siebie itp. na nic się zdadzą cierpiącemu na depresje. Wiem cos o tym bo sama choruje na tą chorobę duszy, bo tak nazywają depresje psycholodzy.

 Re: Samotność, lęk przed życiem, brak perspektyw.
Autor: Esterka (---.165.kosman.pl)
Data:   2013-06-29 18:44

x, Katy już któryś kolejny raz w ciągu roku zakłada ten sam temat. Dla mnie to znaczy, że rady ma w nosie, chce się tylko pożalić.
Na depresję też choruję. Mimo to staram się nie zamęczać otoczenia w kólko tymi samymi problemami.

 Re: Samotność, lęk przed życiem, brak perspektyw.
Autor: Jaka (---.ip.netia.com.pl)
Data:   2013-06-29 20:05

W tym wieku warto by było wziąć odpowiedzialność za siebie, a nie tylko stwierdzać "ja to jestem spoko, to wina otoczenia, doświadczeń, warunków". Guzik prawda. To, że teraz jako dorosła osoba coś zawalam, to moja wina. Też się leczę na depresję, żeby nie było. Leki jedne, drugie, piąte, terapia, jedna, druga. Wiem, jak jest. Wiem, że nikt mojego życia za mnie nie przeżyje, decyzji nie podejmie, do pracy się nie weźmie.

 Re: Samotność, lęk przed życiem, brak perspektyw.
Autor: Yankes (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2013-06-30 18:29

Witam, miałem podobną sytuację - w wieku 25 lat wydawało mi się, że moje życie jest przegrane: straciłem miłość mojego życia, moje studia na 5 roku nie pokazywały perspektyw, okazało się pozornie, że nie mam nawet prawdziwego przyjaciela, żeby się wyżalić. Później okazało się, że miałem to co wystarczyło i jest najważniejsze - wspaniałego Ojca w niebie, który mi pokazał, że nie jestem sam. Zaufałem mu i okazało się, że większość z tych rzeczy się odmieniła - mam świetną pracę (okazało się, że są rzeczy z moich studiów, które robię z pasją - odkryłem to dopiero w pracy), mam fajnych znajomych i niezłą perspektywę na przyszłość - a przede wszystkim przez te wszystkie wydarzenia wzrosła moja wiara i zaufanie do Boga. Teraz wiem, że nawet gdybym znowu to stracił, Bóg ciągle pozostanie ze mną.

Zaufaj Bogu, módl się o odkrycie swoich talentów, pomyśl o tym co masz w sobie fajnego, co sprawia ci przyjemność i zacznij tym służyć innym ludziom, a twoje życie zacznie się zmieniać.

 Re: Samotność, lęk przed życiem, brak perspektyw.
Autor: Michał (---.range86-164.btcentralplus.com)
Data:   2013-06-30 19:40

Bardzo mi się spodobał wpis Ruth. Świetnie wybrałaś przykład! Chciałbym go dokończyć i to tylko w oparciu o najbardziej dostępne dane w internecie (Wikipedia), unikając szczegółów pikantnych życiorysu Lincolna dostępnych w innych miejscach. Ciąg dalszy:
Lincoln urodził się w ubogiej rodzinie na amerykańskim pograniczu. Pracował na farmie, był sklepikarzem. Podczas Wojny Czarnego Jastrzębia służył w armii w randze kapitana. Przez jakiś czas mieszkał w Indianie, a następnie przeprowadził się do Illinois, gdzie zaistniał jako utalentowany prawnik. W 1842 roku poślubił wywodzącą się z bogatego domu Mary Todd Lincoln. Przez osiem lat zasiadał w legislaturze stanu Illinois, a w latach 1847-1849 reprezentował go w Kongresie. Po wygaśnięciu mandatu powrócił na krótko do pracy adwokackiej. Mary Ann Todd Lincoln pochodziła z zamożnej rodziny plantatorów. (Stąd Lincoln osobiście nienawidził Murzynów, uważał ich za niższą rasę i dążył do bezwzględnej separacji rasowej.) Ich małżeństwo był mezaliansem, wymuszonym przez Mary, z którym długo nie pogodziła się jej rodzina (po prostu szukała faceta, z którego mogła zrobić prezydenta Stanów, co było jej ambicją). Ona pochodziła z bogatej rodziny a on był tylko biednym prawnikiem. Przez dwa lata ukrywali swoje plany matrymonialne. Kiedy ogłosili, że planują się pobrać, rodzice Mary zrozumieli wreszcie, że dalszy opór jest beznadziejny i zgodzili się urządzić wesele w swoim domu. Po przyjściu na świat ich pierwszego dziecka ojciec Mary pomógł młodym małżonkom kupić dom. Między małżonkami często dochodziło do kłótni. Wynikało to prawdopodobnie z ich różnic charakterów. W napadach szału rzucała w męża kawałkami drewna na opał, a nawet, pewnego razu, goniła go z rzeźnickim nożem w dłoni. Sam Lincoln umożliwiał i przystawał na te ataki wściekłości i zmiany nastroju wahające się między manią wielkości a najgłębszą depresją. Ta kobieta, od najmłodszych lat dążąca do tego, by Biały Dom uczynić swoim domem, miała przeczucie, że zostanie żoną prezydenta. I zrobiła wszystko, by tego dokonać, upatrzyła sobie ofiarę, zamieniając Lincolnowi życie w piekło. Bez wątpienia starannie zapoznała się ze sztuką zdobywania władzy, kreowania przemyślnego wizerunku, zjednywania zwolenników, budowania, a następnie rozszerzania politycznej bazy. Te umiejętności zawsze decydowały o „być albo nie być” polityka, a dla Mary i jej małżonka były tym ważniejsze, że Lincoln nie urodził się jako dziedzic przywilejów, władzy i bogactwa, jak tylu innych mieszkańców Białego Domu. Mary, wspomagana finansowo przez swojego ojca, doglądała przebudowy nabytego wcześniej domu w elegancką rezydencję w stylu greckiego odrodzenia, odpowiednią dla osób z wyższych klas. Aby zwiększyć szansę powodzenia politycznej kariery Lincolna, Mary wydawała przyjęcia dla 500 gości. Potrawy serwowano z bufetów, jak w Białym Domu. Mary naśladowała styl rozrywki, za której pomocą polityczne elity Waszyngtonu zdobywały zwolenników.
W 1860 roku wysiłki przyniosły zamierzone rezultaty. W 1858 roku Lincoln zdobył popularność, uczestnicząc w debatach z dawnym wielbicielem Mary, Stephenem Douglasem. W 1860 roku podczas tajnego głosowania republikanie zdecydowali, że stanie do wyborów jako kompromisowy kandydat. Zawiadamiając żonę o wyborze Lincoln powiedział: Wybrali nas!. Mary natychmiast rozpoczęła przygotowania do prowadzenia kampanii. Pisała listy do sojuszników męża, by przybliżyć im jego program polityczny. Udzielała wywiadów prasie. Brała udział w zjazdach republikanów i debatach. Wybierała materiały do wykorzystania podczas kampanii, między innymi najodpowiedniejszy portret Lincolna. Abraham Lincoln wygrał wybory zdobywszy zaledwie 40% głosów w głosowaniu powszechnym. Nie dość, że Lincoln zdobył mniej niż 40% głosów, to praktycznie wszystkie z nich w stanach północnych. Południowe stany nie uznały jego mandatu i jego wybór na prezydenta był bezpośrednią przyczyną secesji tych stanów, prowadzącej do wojny secesyjnej. Problem polegał na tym, ze Północ była biedna, ale miała przemysł i próbowała narzucić swoje ceny Południowi, a Południe było bogate i nie chciało się dzielić swym bogactwem z Północą i dlatego rozpoczęło sprowadzanie towarów przemysłowych z Europy. Jedynym sposobem na podcięcie podstaw bogactwa Południa było zniesienie niewolnictwa i odebranie ziemi jej właścicielom w stanach południowych. Jednocześnie wyzwoliło to problemy społeczne z którymi Stany nie uporały się do dzisiaj. Dodajmy, że od czasów Abrahama Lincolna, do dnia dzisiejszego problemy, które wyzwoliła jego prezydentura ciążą na historią Stanów i jeszcze długo to się nie zmieni. Bal z okazji inauguracji był wspaniałym wydarzeniem. Mary rozpoczęła go, z werwą prowadząc kadryla.
Gdy Lincoln został prezydentem Mary zajęła się remontem Białego Domu, który był dość zaniedbany, otrzymawszy od Kongresu fundusze w wysokości 20 000 dolarów. W ciągu niecałego roku nie tylko wydawała pieniądze przeznaczone na okres 4-letni, ale przekroczyła budżet o 30%. Nabyła dwa zestawy fioletowej porcelany Havilanda, jeden na oficjalne imprezy, drugi do jej prywatnego użytku. Zamawiała dywany, zasłony, tapety, a nawet 700-częściowy zestaw naczyń z czeskiego rżniętego kryształu. Życzliwi jej urzędnicy zapisywali te wydatki w innych pozycjach budżetu, aby oszczędzić Mary krytyki ze strony Kongresu. W rozmowy w cztery oczy z żoną Lincoln nie krył gniewu. Miał problemy z wyposażeniem rosnącej gwałtownie Armii Unii i nie potrafił pojąć, jak mogła wydawać fortunę na głupoty, podczas gdy on nie był w stanie zapewnić koca każdemu żołnierzowi. Lincoln chciał zwrócić pieniądze z własnej pensji, lecz Mary nie zgodziła się na to.
Własne ekstrawagancje nigdy nie stanowiły dla niej powodu do zmartwień. Nie zaprzestała wydawać przyjęć dla 4000 gości, choć na polu walki ginęło coraz więcej żołnierzy, a generałowie odnosili porażkę za porażką. Jak można było przewidzieć jej zachowanie szybko stało się przedmiotem krytyki. Małżonkowie rozmawiali o ograniczeniu rozrywek, lecz Mary odmówiła poświęcenia swoich wspaniałych bankietów. Instynkt polityczny podpowiadał Lincolnowi, by zrezygnować z cotygodniowych przyjęć, ale Mary odwodziła go od tego pomysłu. Podczas kadencji Lincolna przyjęcia odbywały się w Białym Domu we czwartki i odbywały się do 23.00. Później Mary i Abe udawali się do swoich prywatnych pokoi i dyskutowali o tym, czego udało im się dowiedzieć od gości na temat aktualnych wydarzeń politycznych, do pierwszej w nocy. Dzień zaczynali wspólnym śniadaniem o 8.30. Przez większość poranka Mary zajmowała się prowadzeniem korespondencji i studiowaniem gazet, w których wyszukiwała nowinek ze świata polityki i z pól bitewnych.
Prezydentowa była bardzo rozrzutna, próbowała też wpływać na różne decyzje męża. Pierwsza dama pragnęła narzucać styl oraz podziwu waszyngtońskich elit. Chciała jako równorzędna partnerka brać udział w rządach, chciała decydować o mianowaniu generałów i strategii prowadzenia wojny. Na początku kariery męża Mary tak mówiła o nim: Pewnego dnia zostanie prezydentem Stanów Zjednoczonych, gdybym tak nie myślała, nigdy bym za niego nie wyszła, bo, jak widzicie, nie jest przystojny. Ale popatrzcie tylko na niego. Czy nie wygląda jak materiał na wspaniałego prezydenta?
Listy Mary były wprawkami w sprawowaniu władzy. Rekomendowała kandydatów na stanowiska, podpisując się jako „Mrs President Lincoln” – pani prezydentowa Lincoln. Czasem używała oficjalnego papieru Departamentu Wojny, a wskazówki dotyczące przydziału stanowisk i awansów kończyła się słowami: „Na rozkaz prezydenta przez Departament Wojny”, umieszczonymi pod swoim podpisem. Według konstytucji Mary nie posiadała żadnej władzy, lecz nie stanowiło to dla niej przeszkody. Nie wahała się wysyłać swoich „próśb” do urzędników gabinetu, którzy zazwyczaj okazywali jej grzeczność i wyświadczali je. Nie miała też oporów przed protegowaniem krewnych. Lincoln wiedział o jej politycznej działalności i konsultował się z nią co do obsady stanowisk w gabinecie. W późniejszej fazie wojny, gdy posunięcia generałów Unii wydawały się tylko pogłębiać impas i przynosić coraz więcej ofiar, dyskutowali też o przydziale najwyższych stanowisk w armii. W tej kwestii wreszcie się poróżnili, Lincoln powiedział do swojej żony: Cóż, matko, przypuśćmy, że powierzymy ci dowodzenie armią, na pewno dasz sobie radę lepiej niż którykolwiek z generałów, których dotąd sprawdziliśmy. Często pozostawiał też w jej rękach decyzje dotyczące obsady pomniejszych funkcji.
W zamian za swoją pomoc Mary przyjmowała łapówki. Zawsze nazywało się je „prezentami”. Dostała między innymi diamenty i powóz zaprzężony w cztery kare konie. Pierwsza dama potrzebowała pieniędzy, cierpiała na manię zakupów.
Apetytem na nowe stroje mogłaby konkurować z Imeldą Marcos. W ciągu czterech miesięcy nabyła 300 par rękawiczek: średnio dwie do trzech par każdego dnia, wliczając niedzielę. Uwielbiała robić zakupy u Galta, w jednym z najszykowniejszych w Waszyngtonie sklepów z biżuterią, srebrami, a nawet bronią dla świeżo upieczonych oficerów Armii Potomacu. Tylko w jednym sezonie Mary wydała na stroje 27 000 dolarów – więcej niż wynosiła roczna prezydencka pensja Lincolna.
Im bardziej zbliżał się termin elekcji, tym mocniej trapiła się, że jeśli Lincoln nie zostanie wybrany na drugą kadencję, staną w obliczu finansowej katastrofy. Mary ukrywała większość swoich wydatków przed mężem, nakłaniając kupców, by prolongowali jej kredyt. Nierzadko, aby powstrzymać narastanie długów, próbowała ich namówić, by uznali jej zakupy za „podarunki”. Gdy to się nie udawało, wysyłała pośredników, by negocjowali obniżki cen i proponowali łapówki: w zamian za polityczne przysługi domagała się obniżenia długu. Podobno brała łapówki od ogrodnika Białego Domu, niejakiego Watta. Gdy się poróżnili, zagroził, że – o ile nie otrzyma 20 000 dolarów ujawni kompromitującą treść trzech listów, pisanych ręką Mary Lincoln. Jeden ze stronników prezydenta zapłacił stażyście 15 000 dolarów i listy zostały zniszczone. Ich zawartość pozostała tajemnicą. Lincoln został ponownie wybrany na prezydenta w 1864 roku. Podczas balu inauguracyjnego Mary odniosła ogromny sukces – za odpowiednio wysoką cenę. Jej suknia kosztowała 2000 dolarów, sumę w owych czasach zawrotną: tak jakby dzisiaj pierwsza dama włożyła na uroczystość zaprzysiężenia strój wart 45 000 dolarów. Niedługo potem, działając pod wpływem przeczucia, co często jej się zdarzało w życiu, przygotowała się na to co szykowała dla niej przyszłość. Za cenę 1000 dolarów nabyła czarne szaty, garderobę wdowy. 14 kwietnia 1865 roku w Teatrze Forda prezydent Lincoln został zastrzelony. Nawet, gdyby nie nastąpiło to co było nieuchronnie wpisane w tę prezydenturę, Lincoln nie przeżyłby kolejnych 3 miesięcy. Zabiłaby go kiła, która zaraziła go kochanka, a właśnie wszedł w ostatnie stadium tej choroby, wtedy nieuleczalnej, która tłumaczy też wiele jego zachowań i pośpiech i determinację z jaką podejmował pewne decyzje. Tak, czy siak, Mary zostałaby wdową. Roztrzęsiona Mary nie zdołała zająć się przygotowaniami do pogrzebu ani uczestniczyć w uroczystościach. Mary mówiła do siostry: „Czy jakakolwiek kobieta przede mną cierpiała tak bardzo i doznała tak wielkiej zmiany? Miałam ambicję zostać panią prezydentową. Ambicja ta została zaspokojona, a teraz muszę zejść z piedestału."
Mary Lincoln od początku dostrzegała potencjał polityczny swojego męża. Ich związek był – przynajmniej z jej punktu widzenia – dobrze obliczonym partnerstwem. Jeśli jego prezydentura okazała się wyjątkowa, Mary należy przypisać wielką w tym zasługę. Bez jej energii i determinacji Abraham być może nigdy nie stałby się kimś więcej niż zwykłym kongresmenem. Małżonkowie razem prowadzili kampanię i razem rządzili. Bez względu na jej wady – Lincoln przypisywał je „częściowemu obłędowi”, jej siostra nadmiernej ambicji – byli partnerami. Nigdy nie zdobyła popularności jako pierwsza dama, na co wpływ mogły mieć jednak czasy, w których pełniła te funkcję. Gdy jeden z jej synów, Willie, zmarł na gorączkę tyfusową w 1862 roku, ostentacyjnie wyrażała swoją rozpacz. Odwołała imprezy towarzyskie na okres kilku miesięcy i nie pozwalała zdjąć z Białego Domu czarnych draperii. W czasie, gdy miała miejsce najkrwawsza bitwa w dziejach Stanów Zjednoczonych – pod Antietam – i rodziny w całym kraju cierpiały po utracie synów, był to przesadny pokaz żalu. Taki zaabsorbowanie sobą budziło niechęć Amerykanów i zmniejszało popularność Mary.
Także narodowy kryzys nie pomógł jej w zadaniu wykreowania się na wzór do naśladowania, jak to zdarzało się w przypadku jej następczyń. Mary Lincoln zdawała się nie rozumieć, że wojna nakłada ograniczenia na tak przez nią ukochane widowiskowe rozrywki. Choć odwiedzała rannych żołnierzy w szpitalach i interesowała się losem oswobadzanych niewolników, naprawdę pasjonowały ją sprawy patronatu politycznego, kolejne wojny, jej własne przywileje i dodatkowe dochody oraz – oczywiście – ekstrawagancje i luksusy. Gdyby opinia publiczna poznała tajemnice jej finansów, wybuchłby skandal, który mógłby odebrać Lincolnowi szansę na ponowny wybór.
Problemy finansowe nękały ją przez resztę życia. Zabrała z Białego Domu tyle, ile się dało, lecz wciąż ścigali ją wierzyciele. Próbowała zwrócić im klejnoty i stroje, ale większość domagała się gotówki. Sprzedała przedmioty, które należały do jej męża i starała się urządzić aukcję swojej garderoby z czasów, gdy była pierwszą damą, ale znalazło się na nią niewielu chętnych. Lincoln posiadał spory majątek i Mary mogłaby żyć na bardzo dobrym poziomie z pieniędzy po mężu, którymi miała zarządzać, jednak nadal nie potrafiła opanować swoich wydatków.
Potem przypuszczono atak na jej reputację. Wspólnik firmy prawniczej jej zmarłego męża powiedział dziennikarzom, że życie Lincolna było piekłem i że, choć poślubił Mary, zawsze kochał inną kobietę. Gazety zamieszczały opowieści o tym, jak to pierwsza dama brała łapówki. Mary zaczęła cierpieć na schorzenia wywołane stresem, które leczyła w europejskich uzdrowiskach.
W 1870 roku Kongres przyznał jej zasiłek w wysokości 3000 dolarów rocznie. Była to duża suma – lecz nie dla rozrzutnej Mary Lincoln. Nieustannie miała kłopoty z pieniędzmi. Żyła pozbawiona powszechnego szacunku, którego tak pragnęła, wypadłszy z łask, wyzuta z władzy, w postępującym upadku.
W 1875 jej syn Robert ogłosił, że jest obłąkana. Wbrew woli Mary zamknięto ją w sanatorium Bellevue w Batawii (Illinois). Zwolniona po czterech miesiącach trafiła pod opiekę siostry. Przez kilka lat podróżowała po Europie, po czym zamieszkała u siostry w Springfield. Pozostała tam aż do śmierci w 1882 roku.
Na początku XX wieku dziennikarka, Marian West, pisała o Mary: „nieszczęśliwa pani Lincoln”, o której im miej powiemy, tym, być może, lepiej, dodając jednak: „Wrogowie Lincolna wykorzystywali ją przeciw niemu, zaś dla jego przyjaciół była obrazą (...), [była] gwałtowną, zazdrosną, wulgarną „pierwszą damą kraju”. Społeczeństwo szczerze wyrażało swoje zdanie na jej temat, cała jej furia i buta nie mogły jej uczynić królową więcej niż tylko z imienia. Nie była całkowicie zdrowa na umyśle – oto najlepsze dla nie wytłumaczenie”.

Niewątpliwie, życiorys Lincolna jest dla mnie pociechą, niech będzie nią także dla ciebie - nie jest tak źle, można mieć gorzej.
P.S.
A Spielberg jak zwykle bredzi. Nie wiem, co jest z Żydami, ale oni często tak mają. Nie chcę wyliczać nazwisk, bo mnie oskarżą o antysemityzm. Jeśli widziałaś jego film o Lincolnie, to już teraz wiesz, że to wyłącznie wytwór jego (chorej) wyobraźni. Budowa kolejnego mitu, od czego są wybitnymi specjalistami, który nijak się nie ma do faktów. Jedno mu muszę przyznać - choć to nie jest powiedziane, w jego filmie, Lincoln wykazuje objawy choroby wenerycznej. Reszta, to brednie. Wiesz co katy, zajmij się rzeczywistością, to cię uleczy. Ty po prostu za bardzo żyjesz w świecie fikcyjnym.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: