Autor: dorota (---.dynamic.chello.pl)
Data: 2014-02-23 12:25
Mam ten sam problem. W moim przypadku chodzi o teściową, z którą mieszkam. Na początku wszystko było super, mieszkanie pod jednym dachem nie stanowiło dla nas problemu. Tez nie chciałam ulegać stereotypom i dużo zyczliwosci było we mnie w stosunku do teściowej. Kiedy urodziłam jednak pierwsze dziecko, coś w nią wstąpiło, nie będę opisywać jak mnie zraniła swoim sposobem bycia i traktowaniem mnie wobec dziecka, powiem jedynie, że jej postawa sprawiła, ze zupełnie straciłam do niej zaufanie. Zwłaszcza jeśli chodzi o moje dziecko a jej wnuka. Przez pięć lat walczyłam sama ze sobą, doszłam do takiej nienawiści, ze pojawiły się przekleństwa i różne złe myśli. Dodam, ze o tyle czułam się zraniona, ze lubiłyśmy się wcześniej.
Po pięciu latach doznałam nawrócenie, wiele rzeczy jej wybaczyłam, część już nawet wyrzuciłam z pamięci. Oczyszczam się i proszę Jezusa o siłe do wybaczenia. I tu pojawia się problem, wybaczenie samo w sobie co prawda oczyściło atmosferę, rozmawiam z teściową dużo i często. Jest jednak problem kiedy zbliża się do moich dzieci (mam ich teraz już dwoje), wtedy ogarnia mnie niepokój. wywalczyłam już w sobie taką pokorę, ze przestało mi przeszkadzać jej bycie z moimi dziecmi, okazywanie im miłości, ich wzajemny kontakt. Jednak nie potrafię odzyskać całkowicie zaufania i kiedy zmuszona jestem zostawić sam na sam z nią dzieci, czuje ogromny niepokój. Nieufność pojawiła się kiedy zauważyłam jak manipuluje moimi dziećmi, żeby pokazac im, ze babcia jest fajniejsza i wazniejsza od mamy. Posunęła się nawet do tego, ze wpoiła dziecku, ze mama jest głupia i zasady przez nią ustalone można łamać.
Dużo cierpienia mnie spotkało w związku z taka postawa mojego starszego dziecka.
I choć zmieniłam podejście i wybaczyłam a nawet zapomniałam wiele krzywdzących mnie sytuacji, to jednak ten jeden aspekt jeszcze mocno mnie dręczy. Staram się zostawiać z nią dzieci, ale potem czuje w sobie złość, na cały świat. Dodam, że nie mam problemu z zostawianiem dzieci z ciociami, wujkami itp.
Tylko babcia jest dla mnie tym ościeniem. I tak jak z nią sama potrafię zyc w przyjaźni, kiedy trzeba oddać dzieci pod jej opiekę i pojawia się niepokój czy znów nie będzie nimi manipulować (a niestety jeszcze i teraz to się zdarza, a jak kiedyś zwróciłam jej uwagę to odwróciła kota ogonem i się obraziła). CO mam zrobić? czasami w takich sytuacjach czuje się sama ze sobą źle i płaczę po kątach. Czuję się wtedy niegodna pójść na spotkanie z Jezusem... na mszę.
Czuje, ze to moje złamane zaufanie powoduje, ze wciąż czuje się grzeszna i ze wciąż powinnam spowiadać się z tego samego grzechu.
|
|