Autor: Anna (---.lokis.net.pl)
Data: 2006-02-24 23:35
wydaje mi sie zę nie czytacie tego co napisałam, twierdząc że nie
mam uczuć macierzyńskich i nie zdaje sobie spawy jak wielkim darem
jest dziecko...cały czas o tym piszę... i nie chcę zostawić dziecku
mężczyźnie którego nie kocham, bo po pierwsze to jest jego ojciec, a
po drugie kocham go, tylko trochę inaczej...nie tak zeby wziąść ślub...
weźcie się ludiz troche zastanówcie zanim tka łatwo kogoś osądzicie
i powiecie że mam nie po kolei w głowie...jest mi przykro jak takie
rzeczy piszecie...niby to am byc forum pomocy, a jest to forum
wyśmiania i wywyższania się nad tymi ktorzy sie moze trochę
pogubili, którym sie troche zycie pokomlikowało...
to chyba normalne że zastanawiam sie jak teraz bedzie wygladało moje
zycie, jeśli moje plany musiały się przekręcić o 180 stopni...że
zastanawiam czy w obecnej sytuacjii jest jeszcze jakaś szansa ze
kiedys pójde do zakonu...
chcę się teraz zachować jak najbardziej odpowiedzialnie i dac
wszystko co moge swojemu dziecku...dlatego wolę teraz trochę się
pozastanawiac jak to wsyztsko bedzie, aby później ajk się dziecko
urodzi skupić się na tym co tu i teraz, najlepiej wykorzystać
chwile które w tym momencie są mi dane, a nie myśleć o
przyszłości..ale teraz musze sobie to wszystko jakoś w głowie ułożyć...
nie podźcie prosze wytrocznią rozsądzającą o moim powołaniu, bo nie
macie o mnie pojęcia...to jest naprawdę u mnie abrdzo przemodlone i
przemyślane , a nie jakaś tam pochopna decyzja czy fanaberie
nastolatki...na poczatku sama byłam tym zaskoczona, ze Pan Bóg
zaprasza mnie do takiego zycia, jak dopiero zaczęłam odkrywac swoje
powołanie, bo nigdy wczesniej bym nie uwierzyła ze miałabym kiedyś
wstąpic do zakonu...z moją niezależną, trochę zwariowaną
naturą...ale dawał mi wciąż coraz wyraźniejsze znaki że taka jest
właśnie Jego wola, a ja odkryłam w sercu ogromną radość z tego
powodu, chociaz na poczatku było sporo buntu i niepewności...wydaje
mi sie ze Pan Bóg powołuje mnie do konkretnego zakonu... jasne, wiem
ze to nie bedzie takie łatwe, ale Pan Bóg przecież chce od nas dużo,
ale nic ponad nasze siły...cały czas się ćwiczę w pokorze, pracuje
and sobą...do jakiegoś czasu byłam perfekcjonalistką, miałam za duze
ambicje, również duchowe, a wszytsko w życiu wydawało mi się za
proste...a teraz przez to co teraz doświadczam, przez to też że nie
potrafie sobie poradzic ze swoim grzechem, uświadamiam sobie swoją
słabość i grzeszność...i że trzeba duzo nad sobą pracować i nie od
razu widac efekty... ciagle upadać i się podnosić...myślę ze to duża łaska, ze jestem taka świadoma tej słabości, zaczynam w tym wszystkim odkrywac sens...
nie mówcie mi prosze że człowiek ma wolną wolę i ze to wsyztsko tkaie proste, bo aj walczę z tą pokusą, ale okazuję sie słabsza...
to nie jest tak ze zwalam całą winę i odpowiedzialność na chłopaka, ale prawda jest taka ze wspólnie łatwiej byłby nam walczyc z tą pokusą...
to nie jest też tak ze nie potrafię życ bez seksu. Zanim się poznalismy przez wiele miesięcy nie maiałm żadnego chłopaka i czułam sie z tym bardzo szcześliwa,a nigdy właściwie nie miałam żadnych potrzeb seksualnych... nie brakuje mi tez seksu gdy długo sie nie widzimy, bo on czesto wyjeżdza. Ale gdy on jest blisko to nie mogę się powstrzymać. I tak dla wyjaśnienia on mówi po polsku, więc nie mam problemu z porozumiewaniem się z nim, jak ktos sugeruje... ;)
Żaden inny mężczyzna mnie nie pociąga seksualnie, no moze z małymi wyjątkami (heh, mam jakoś słabość do egzotycznych mężczyzn, nieeuropejczyków) jesli oni jakoś mnie prowokują (heh, myślicie ze wielu ksieży sie zaleca do zakonnic ;)), ale nie poddaję się tej pokusie...
nie wydaje mi sie ze miałabym ajkieś szczególne problemy z czystością po wstąpieniu do zakonu...to bedzie inna sytuacja, po za tym może dzięki tym doświadczeniom teraz wiem, by z pokusą w ogole nie zaczynać rozmawiać i unikać wszelkich dwuznacznych sytuacji, bo to stopniowo idzie coraz dalej i potem naprawdę trudno skończyć. Jestem teraz przekonana że nie będę sie zbliżać do zadnego mężczyzny, ale z tym trudno skonczyć. Może paradoksalnie dzięki temu zdecydowanie odrzucę jakąś pokusę w zyciu zakonnym...
nie wiem - może Pan Bóg przygotował dla mnei wyjatkowy plan i zaprasza mnie i do macierzyństwa i do życia zakonnego...właściwie to zawsze miałam zawsze duze pragnienie macierzyństwa, bardzo kocham dzieci i czasmi jak patrzyłam na jakies maleństwa troche mi się smutno robiło ze mi nie bedzie nigdy dane zostać matką...ale jakoś się juz z tym pogodziłam, zrozumiałam ze trzeba z czegos zrezygnować, chociaz własnie chyba macierzyństwa najbardziej mi było żal, z tych rzeczy z których trzeba zrezygnowac dla służby Panu... ale to pragnienie macierzyństwa to było takie moje ciche marzenie, ale swiadoma byłam tego że zupełnie nierealne, ze nie mozna tego pogodzic, z czegos trzeba zrezygnować i anwet nie myślałam o tym za dużo, tak jest, trudno, tylko taki żal mnie nachodził troszeczke jak widziałam jakieś małe dzieci...
coś pisaliście ze to dziwne ze ogłaszam publicznie takie rzeczy, zanim powiem o dziecku głownemu zainteresowanemu, tzn. ojcu dziecka. To nie jest zadne ogłaszanie publiczne, bo jestem anonimowa, chcę sobie po prostu wsyztsko dokąłdnie w głowie poukadać, zastanowic sie co i jak, aby móc spokojnie porozmawiać z chłopakiem...po za tym chce się komuś wygadać, ale najpierw chce aby dowiedział sie o tym ojciec dziecka, dopiero później powiem rodzicom, przyjaciołom, ale jednak potrzebowałam o tym porozmawiać, ale własnie zachowując anonimowość...ale nie czuję się z tym samotna, bo bardzo dużo sił dostaję od Pana i na modlitwie wszystko mi sie jakos układa...
nie mam stalego spowiednika, zawsze chodze do spowiedzi gdzie indziej, gdzie mnie nikt nie zna, bo trochę dziwnie mi byloby o tym rozmawiać ze znajomymi księżmi...wstyd straszny, na pewno byliby w szoku...chociaż tak sobie myśle ze to nie dobrze, moze warto się przełamać, bo jestem jednak pewna że to bardoz madrzy ksieża i by na pewno by mnie nie potępili tylko pomogli...ale bardoz ciezko sie przełamać... no ale i tak prędzej czy później wszyscy się dowiedzą...
troche sie boje reakcji rodziców i znajomych, wszyscy na pewno będą w szoku, raczej jestem postrzegana jako ostatnia osoba która mogłaby zajsć w ciąże, nie przyznaję sie nikomu ze nie jestem dziewicą...
|
|