logo
Piątek, 19 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Alfa, Leonii, Tytusa, Elfega, Tymona, Adolfa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Jan Gać
Sens ofiary Chrystusa
Idziemy
 
fot. John Towner, Impasse Saint-Eustache, Paris, France | Unsplash (cc)


Wy nic nie rozumiecie i nie bierzecie tego pod uwagę, że lepiej jest dla was, gdy jeden człowiek umrze za lud, niż miałby zginąć cały naród (J 11, 50).

 

Są to zapisane u Jana Ewangelisty słowa arcykapłana Kajfasza, wypowiedziane wobec elity żydowskiej w Sanhedrynie odnośnie do sprawy Jezusa. Trzeba je rozpatrywać w dwojakim kontekście: historycznym i eschatologicznym. Żydzi byli zaniepokojeni wystąpieniami Jezusa w Jerozolimie. Jerozolima to nie to samo, co Galilea, gdzie Jezus mógł sobie pozwolić na w miarę swobodne głoszenie swojej nauki. W żydowskiej stolicy, pod bokiem żydowskiego establishmentu, w cieniu Świątyni, gdzie odważył się występować publicznie, musiał się Jezus liczyć z konsekwencjami swojego postępowania. Podczas okazjonalnych tam pobytów, głównie z okazji większych świąt, dokonał tak wielu i tak spektakularnych uzdrowień, że przywódcy narodu nie mogli pozostawać obojętni wobec osoby Nauczyciela z Nazaretu: jestże On Mesjaszem czy tylko się za takiego podaje? Nawet wśród prostego ludu istniało w tej sprawie rozdwojenie. „Jedni mówili: »Jest dobry«. Inni zaś mówili: »Nie, przeciwnie – zwodzi tłumy«. Nikt jednak nie odezwał się o Nim jawnie z obawy przed Żydami” (J 7, 12-13) – skomentował postawę ludu Ewangelista, sugerując w tym zdaniu zaistnienie negatywnej opinii na temat Jezusa u przywódców narodu.

 

Misja Mesjasza

 

Kluczowe jest zatem kolejne zdanie dla zrozumienia napięcia, jakie Jezus swą wzniosłą nauką i cudownymi uzdrowieniami wywołał w Świętym Mieście. Podczas owego nadzwyczajnego posiedzenia Najwyższej Rady, zwołanego przez Kajfasza w związku ze wskrzeszeniem w Betanii Łazarza, padło zastanawiające zdanie: „Cóż my robimy wobec tego, że ten człowiek czyni wiele znaków? Jeżeli go tak pozostawimy, to wszyscy uwierzą w niego, i przyjdą Rzymianie, i zniszczą nasze miejsce święte i nasz naród” (J 11,47-48). W zdaniu tym pobrzmiewa przekonanie co do misji mesjasza, na którego przyjście Żydzi z niecierpliwością od wieków czekali: że miał on być, w ich przekonaniu, wyzwolicielem narodu żydowskiego spod panowania Rzymian. Miał być kimś może na miarę Aleksandra Wielkiego lub jednego z wielkich wodzów starożytności.

 

Scena polityczna czasów Jezusa, w izraelskiej historiografii zwana okresem Drugiej Świątyni, była przedziwna. Z jednej strony – naród wyczekiwał pojawienia się wielkiego przywódcy i wyzwoliciela, z drugiej – należało liczyć się z realiami, gdyby ów domniemany wyzwoliciel miał przystąpić do realizowania swych ambitnych planów. Przecież Rzymianie w Palestynie byli już obecni od kilkudziesięciu lat, przywiódł ich tam Pompejusz w 63 r. przed Chr. W czasach Jezusa Żydzi wypracowali dla siebie pewien stopień autonomii w ramach Imperium Rzymskiego, zatem ryzykownym i niebezpiecznym posunięciem byłoby naruszenie owego modus vivendi. Przy czym pozycja najwyższego kapłana, powoływanego na urząd z łaski rzymskich prokuratorów, w przypadku Kajfasza przez Waleriusza Gratusa, była wysoka, prestiżowa i w dużym stopniu realna. Obejmowała nie tylko kadłubowe państewko judzkie, ale sięgała również poza jego granice, a nawet musiano się z nią liczyć w żydowskiej diasporze. Świadczą o tym listy uwierzytelniające, jakie już po śmierci Jezusa otrzymał od arcykapłanów Szaweł, upoważniające go do aresztowania i więzienia w syryjskim Damaszku tych, którzy uwierzyli tam w Jezusa.

 

Zatem kolaborujący z Rzymianami arcykapłani, mimo skrycie wyrażanej okupantowi pogardy, nie mieli zamiaru ryzykować utraty władzy i własnych przywilejów z powodu jednego człowieka, któremu przypisywali uzurpację godności mesjańskiej w wymiarze politycznym. Tę opozycję wobec Jezusa tworzyli w Jerozolimie nie tylko arcykapłani – a oprócz aktualnie urzędującego byli i honorowi – ale także liczna grupa faryzeuszów, starszych ludu i uczonych w Piśmie, jak nazywają ewangeliści ówczesnych rabinów. I to tym ludziom Jezus najbardziej się naraził, piętnując ich dwulicowość, pychę, zaprzaństwo, pogardę i wszystkie inne występki i grzechy, a przede wszystkim brak wiary w Jego boskie posłannictwo. W tej zapiekłej kaście Jezusowych przeciwników Jan Ewangelista dostrzegł pocieszający wyłom: „Niemniej jednak i spośród przywódców wielu w Niego uwierzyło, ale z obawy przed faryzeuszami nie przyznawali się, aby ich nie wyłączono z synagogi” (J 12, 42).

 

Historia i eschatologia

 

Tak czy owak, na owym posiedzeniu Rady Najwyższej zapadł nieformalny wyrok śmierci na Jezusa: „Tego więc dnia postanowili Go zabić” (J 11, 53). Wewnętrzny ten wyrok starszyzny żydowskiej należało już tylko zatwierdzić w sądzie państwowym, jako że przestępstwa kryminalne – a o takie m.in. oskarżano Jezusa przed Poncjuszem Piłatem – leżały w gestii sądów rzymskich, w przypadku Judei rezydujących w Cezarei Nadmorskiej prokuratorów, w hierarchii władzy podległych legatom syryjskim.

 

Nasuwała się jednak taktyczna trudność: w jaki sposób doprowadzić do aresztowania Jezusa? W końcu nie był On zwykłym nauczycielem, jakich pełno było w Palestynie tamtego czasu, bo lud miał Go za proroka. Publiczne aresztowanie cudotwórcy i płomiennego nauczyciela mogło doprowadzić do rozruchów w mieście, a przecież na coś podobnego nie mogli sobie pozwolić arcykapłani; garnizon żołnierzy rzymskich przecież na stałe stacjonował w twierdzy Antonia w północno-zachodnim narożniku placu świątynnego.

 

Już raz próba aresztowania Jezusa na placu świątynnym za dnia się nie powiodła. Wysłani w tym celu żydowscy strażnicy powrócili do swych decydentów z pustymi rękoma. „Czemuście go nie pojmali?” – wyrzucali im bierność kapłani i faryzeusze. „Nigdy jeszcze nikt nie przemawiał tak, jak ten człowiek przemawia” – bezradnie próbowali usprawiedliwiać swą opieszałość strażnicy (J 7, 45-46).

 

O tym, że istniało realne niebezpieczeństwo wywołania z tego powodu w mieście zamieszek, informuje nas Mateusz Ewangelista. Ażeby doprowadzić sprawę do pomyślnego dla siebie końca i raz na zawsze usunąć z życia kłopotliwego Nauczyciela, Kajfasz raz jeszcze wezwał do siebie żydowską starszyznę. Zgromadzeni w pałacu arcykapłana „odbyli naradę, żeby Jezusa podstępnie pochwycić i zabić. Lecz mówili: Tylko nie w czasie świąt, żeby wzburzenie nie powstało wśród ludu” (Mt 26, 4-5).

 

I w tym momencie na scenę najtragiczniejszej w historii zbrodni wkracza Judasz Iskariota. Marek zanotował: „Wtedy Judasz Iskariota, jeden z Dwunastu, poszedł do arcykapłanów, aby im Go wydać. Gdy to usłyszeli, ucieszyli się i przyrzekli dać mu pieniądze. Odtąd szukał dogodnej sposobności, jak by Go wydać” (Mk 14, 10-11). Mateusz dorzuca jeden szczegół co do wysokości uzgodnionej gotówki: chodziło o trzydzieści srebrników, czyli trzydzieści sztuk srebrnych sykli (por. Mt 26, 14-16). Łukasz Ewangelista tę niezrozumiałą postawę upadłego apostoła tłumaczy opętaniem: „Wtedy szatan wszedł w Judasza, zwanego Iskariotą, który był jednym z Dwunastu. Poszedł więc i umówił się z arcykapłanami i dowódcami straży, jak ma im Go wydać. Ucieszyli się i ułożyli się z nim, że dadzą mu pieniądze. On zgodził się i szukał sposobności, żeby im Go wydać bez wiedzy tłumu” (Łk 22, 3-6).

 

Wracając do pierwszego zdania w naszym rozważaniu: „Wy nic nie rozumiecie i nie bierzecie tego pod uwagę, że lepiej jest dla was, gdy jeden człowiek umrze za lud, niż miałby zginąć cały naród”. Jan Ewangelista dostrzega w słowach Kajfasza głębszy sens, niźli tylko o znaczeniu historycznym – sens eschatologiczny. I dodaje: „Tego jednak nie powiedział sam od siebie, ale jako najwyższy kapłan w owym roku wypowiedział proroctwo, że Jezus miał umrzeć za naród, a nie tylko za naród, ale także by rozproszone dzieci Boże zgromadzić w jedno (J 11, 51-52). Wizja zbawczej ofiary Jezusa Chrystusa.

 

Jan Gać
Idziemy nr 15/2020

 
Zobacz także
Oskar Styczynski
Ikona swoim duchowym oddziaływaniem przenika człowieka i odnawia w nim obraz Boga, zanurzając go już w czasie jego ziemskiej pielgrzymki wiary, w tym, co odwieczne i niezmienne. Mówiąc o kontemplacji chrześcijańskiej nie sposób nie odnieść się do duchowości ikony. Jeżeli więc kontemplacja oznacza „wpatrywanie się”, „patrzenie”, „oglądanie”, to temat ikony nasuwa się niejako samoistnie. Bo czym innym jeśli nie kontemplacją jest wpatrywanie się w ikony? 
 
Piotr Jordan Śliwiński OFMCap
Dzisiejsza pop-kultura rozwija się w cywilizacji nazywanej przez niektórych filozofów „cywilizacją guzika”. Wszystko jest poddane naszej woli, każda maszyna ma ten jeden ważny wyłącznik albo sterowana jest za pomocą pilota, który obsługujemy, który stanowi o naszej władzy. Guziko-władcy! Naciskamy guzik i maszyny od razu realizują naszą wolę.
 
ks. Stanisław Łucarz SJ
Istotą krzyża jest to, że doświadcza się w nim skrajnej słabości człowieka i jednocześnie nieobecności Boga. Jest to sama esencja cierpienia. Przed Jezusem najlepiej wyraża to Psalm 22, który jest niejako scenariuszem krzyża. Oczywiście jest w Starym Testamencie wiele innych miejsc i fragmentów, w których znajdujemy mniej czy bardziej wyraźny opis tego egzystencjalnego doświadczenia, cechującego się skrajnym rozdarciem i wymagającego zarazem niezwykłego napięcia wiary.
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS