Krzyż to narzędzie okrutnej i haniebnej śmierci Chrystusa, a zarazem symbol Jego zwycięstwa nad szatanem i odkupienia człowieka. Dziś wciąż ten sam: niszczony, znieważany na cmentarzach oraz w przydrożnych kapliczkach i jednocześnie kreślony na piersiach przez piłkarzy na oczach tłumu kibiców. A czym jest dla nas krzyż Chrystusowy? Znakiem wiary, przedmiotem nienawiści czy może tylko zwykłą ozdobą?
Drzewo krzyża, na którym zawisł Jezus, zaginęło po zburzeniu Jerozolimy przez wojsko rzymskie w 70 roku. Po prawie trzech wiekach prześladowań wyznawców nowej religii dopiero św. Helena, matka cesarza Konstantyna, zarządziła jego poszukiwania w latach dwudziestych IV wieku. Jak podaje tradycja, krzyż odnaleziono i wystawiono do adoracji na Golgocie. Jednak w 614 roku został on wywieziony przez Persów, którzy splądrowali Jerozolimę. Odzyskał go cesarz Herakliusz, pokonawszy króla perskiego. Na pamiątkę ponownego wywyższenia tego świętego drzewa na Golgocie, otaczanego przez chrześcijan wielką czcią, ustanowiono święto Podwyższenia Krzyża Świętego, obchodzone w Kościele 14 września.
Symbol chwały i powołanie
Mocą Boga i z Jego woli znak poniżenia i hańby stał się symbolem chwały i wyzwolenia. Śmierć Jego Syna na krzyżu z miłości do człowieka przywróciła nam synostwo Boże. Dzięki temu chrześcijaństwo jest religią miłości i nadziei.
Krzyż to jednak także wyzwanie i zobowiązanie, aby upodobnić się do Mistrza, naśladując Go aż do końca, aż po krzyż.
"Wzięcie krzyża", tego codziennego, to nie samo bierne znoszenie ludzkiej niedoli i przeciwności losu. To ciągłe szukanie i przyjmowanie woli Bożej w rzeczywistości tego świata oraz jej przemienianie: moim działaniem, używaniem rozumu, miłością, a także modlitwą czy właśnie ofiarowanym Bogu cierpieniem.
Świadectwo wiary czy głupoty?
O tym zadaniu i powołaniu chrześcijanina do kształtowania świata według woli Bożej mają nam przypominać m.in. krzyże i medaliki noszone na piersiach. Są one równocześnie wyznaniem naszej wiary wobec ludzi i jak gdyby naszym "identyfikatorem" mówiącym: "ja należę do Chrystusa - wiesz, czego możesz się po mnie spodziewać".
Kiedyś przed rozkrojeniem bochenka chleba czyniono na nim znak krzyża, a rolnik rozpoczynający pracę w polu kreślił go na ziemi. Wieszamy krzyże w naszych mieszkaniach. A jak długo czekaliśmy, aby zawisły w zakładach pracy, szkołach, szpitalach… Czy wiszą tam jeszcze i dziś? A może zakurzyły się już bądź niszczeją w jakimś zakamarku rupieciarni? Czy da się jeszcze rozpoznać we mnie chrześcijanina?
Nie trzeba dewastować cmentarzy czy łamać przydrożnych krucyfiksów, aby sprofanować ten znak wiary, niszcząc równocześnie swoje człowieczeństwo, godność dziecka Bożego.
Robię to, ilekroć czynię bezmyślnie, w pośpiechu, coś na wzór znaku krzyża na piersiach lub noszę ten święty symbol jak zwykłą ozdobę. Może warto zastanowić się, czy oddając cześć krzyżowi , wiem, jakie to za sobą pociąga konsekwencje?
Prof. dr hab. Józef Baniak, socjolog religii i filozof religii i dialogu, wykładowca na Wydziale Teologicznym UAM w Poznaniu, współpracownik zagranicznych ośrodków naukowych
- Obecnie znaki religijne często podporządkowuje się modzie, a wtedy tracą one swoją wartość sakralną. Teza ta jest oparta na wynikach badań socjologicznych. Badania te mają charakter lokalny, a przeprowadziłem je wśród licealistów, studentów i osób dorosłych w Kaliszu i w kilku wioskach tego regionu. Objąłem nimi łącznie około 2 tys. respondentów. Tematem tych badań są przejawy desakralizacji w religijności współczesnych katolików polskich. Ich wyniki nie zostały jeszcze opublikowane. Podobnych badań nikt dotąd w Polsce nie zrealizował, choć myślał już o nich przed laty prof. Piwowarski z KUL-u.
Respondenci moi, w szczególności młode kobiety i dziewczęta, zapytani m.in. dlaczego noszą krzyżyki na piersiach, odpowiadali bardzo często (69 proc.), że traktują je jako osobistą "ozdobę", a nie jako znak symbolizujący wartość religijną, świętą. Moda ta jest widoczna zwłaszcza wśród kobiet między 25. a 35. rokiem życia. Dzięki takiej "ozdobie" mają one, jak twierdzą, lepsze samopoczucie, czują się bardziej dowartościowane, zauważone wśród rówieśników. Ponadto w ten sposób chcą jakoś zaimponować otoczeniu. Wśród badanych jest też pewna grupa młodych mężczyzn, którzy wyróżniają się noszeniem czarnych koszul i krzyżyka. W ujęciu psychologicznym są to typy słabe psychicznie, nierzadko z kompleksem niższości, niedocenieni w środowisku, "zniewieściali". Swoim ubiorem chcą zwrócić na siebie uwagę, pokazać swoją siłę.
Niektórzy z badanych kobiet i mężczyzn stwierdzali, że "reklamują" modę religijną, ponieważ znaki świeckie przestały już być modne, czyli "na topie", są mało atrakcyjne, stąd niewielu zwraca na nie uwagę. Natomiast znaki religijne, zwłaszcza krzyże pod różną postacią, są dziś w modzie, więc należy je nosić, mimo że w ten sposób zatracają one swój podstawowy, sakralny sens i cel. Jednak ta sytuacja większości respondentów (ponad 65 proc.) nie interesuje: "Wyglądam pięknie, kiedy nałożę na szyję ozdobny krzyżyk, idąc z chłopakiem na dyskotekę" - stwierdziła 18-letnia licealistka.
Najczęściej są noszone krzyżyki i medaliki, a ostatnio spotyka się również krzyże wkomponowane w pierścionki, kolczyki. Jako "ozdoba" muszą one być widoczne, a więc w miarę duże, rzucające się w oczy, zawieszone na ładnych, często posrebrzanych czy pozłacanych łańcuszkach i pasujące do całości ubioru dziewczyny. Znaki sakralne stają się rodzajem "biżuterii", a to jest już ich profanacja czy zupełne zeświecczenie wartości religijnych. Jedna trzecia spośród badanych osób, traktujących krzyż wyłącznie jako "ozdobę", nawet nie zdawała sobie sprawy, że jest to znak sakralny, nie dostrzegała w krzyżu symbolu religijnego. Na pytanie, co reklamują nosząc podobne symbole, tylko 19 proc. odpowiedziało, że to, co one rzeczywiście oznaczają, czyli sens religijny, a aż 60 proc., że samych siebie, swoją osobę. Zresztą, poziom religijności tych ludzi jest bardzo niski: niespełna 70 proc. z nich nie potrafiło wymienić w prawidłowej kolejności sakramentów świętych i miało kłopoty ze znajomością dekalogu czy prawd wiary katolickiej, zwłaszcza osoby niżej wykształcone.
Tego typu trendy w modzie pojawiły się już na początku XX wieku we Francji. Do Polski przyszły one dość późno, bo dopiero w latach 80. Można powiedzieć, że ten trend jawnie zdesakralizował fundamentalne znaki religijne, sakralne. Fakt noszenia w ten sposób krzyży i innych znaków religijnych krytykowali także ludzie niewierzący, właśnie jako nadużycie sacrum, głęboką niestosowność czy niezrozumienie istoty wartości religijnych.
Krzyże i inne znaki religijne nie są także traktowane przez omawianą grupę ludzi jako amulety. Amulet bowiem ma chronić jego posiadacza przed złem i ukazywać mu "świętość", o czym nie ma mowy w tym przypadku.
Współczesna muzyka młodzieżowa, zwłaszcza "twarda", i jej wykonawcy także istotnie przyczyniają się do desakralizacji znaków i symboli religijnych, ponieważ to oni najczęściej noszą np. krzyże jako "ozdobne dodatki" do swoich strojów estradowych. Fani tych muzyków próbują ich naśladować i sami przejmują te trendy mody, pomijając religijny sens znaków religijnych.
Błażej Tobolski
Przewodnik Katolicki 37/2005