To jest taki paradoks modlitwy, adoracji, bycia i trwania przy Jezusie i dla Niego. Po pierwsze dając wtedy siebie, jeszcze więcej otrzymujemy. Bóg oczyszcza nasze serca, umacnia je, by bardziej być dla innych. A więc adorując, i słuchając Jezusa zmienia się nasze patrzenie na świat, na rzeczywistość. Zaczynamy patrzeć tak jak On. Tak klarownie i przejrzyście, a jednocześnie z miłością i miłosierdziem wobec drugiego człowieka.
Niedziela ta nazywa się niedzielą Laetare, od pierwszych słów antyfony na wejście: Laetare Jerusalem – Raduj się Jerozolimo, zbierzcie się wszyscy, którzy ją kochacie. Cieszcie się wy, którzy byliście smutni, weselcie się i nasycajcie u źródła waszej pociechy (por. Iz 66,10-11). Chodzi w niej o radość Kościoła, a zwłaszcza katechumenów z racji bliskiego już dnia ich chrztu, jako przejścia przez Morze Czerwone, wyjście z niewoli egipskiej, czyli z niewoli grzechu jako krainy ciemności i smutku, i wejście do wspólnoty wyzwolonego ludu.