logo
Środa, 24 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Bony, Horacji, Jerzego, Fidelisa, Grzegorza – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Sławomir Kamiński SCJ
Miłość można obudzić
Czas Serca
 


Jednym z większych zagrożeń na drodze chrześcijańskiego życia jest uśpienie serca. Wygoda, pełny żołądek, pojawiające się wciąż na nowo możliwości zaspokojenia najprostszych żądz i naturalnych pragnień, a nade wszystko egzystencja według zasady, by bardziej mieć niż być, niewątpliwie sprzyjają takiemu stanowi ludzkiego wnętrza.

Świat iluzji

Uśpienie sprawia, że żyjemy jakby obok Boga, tracimy przeświadczenie o Jego wpływie na naszą codzienność, gubimy wrażliwość pomagającą w odczytywaniu znaków Jego miłości, których ostatecznie nie brakuje w życiu każdego człowieka. Słabnie w nas realistyczne spojrzenie na kruchość ludzkich możliwości, a w wyborach kierujemy się niejako sennymi marzeniami o znaczeniu jednostki, wyższości prawa stanowionego przez ludzi nad prawem Bożym lub naturalnym. Stan uśpienia chrześcijan stanowi podatny grunt dla środków masowego przekazu lansujących w wielu przypadkach filozofię życia bez wymagań, zobowiązań, konsekwencji, odpowiedzialności i najlepiej bez poświęcenia, ofiary, a szczególnie cierpienia. I choć raz po raz przekonujemy się, że taka wizja przegrywa z prozą życia, to mimo wszystko dalej poddajemy się sile tej mantry, próbując na jej iluzjach budować potrzebną każdemu człowiekowi hierarchię wartości. I tak łudzimy się, że można coś osiągnąć bez wzmożonego, osobistego wysiłku, ludzkiego potu, a nade wszystko miłości, która w szacunku dla drugiego człowieka, trosce, odpowiedzialności, poświęceniu, przezwyciężaniu własnego egoizmu znajduje potwierdzenie własnej realności i prawdziwości. Takiej miłości trzeba się ciągle uczyć. Jej najlepszym nauczycielem jest Jezus Chrystus wraz ze swoją Ewangelią.

Przez czuwanie i modlitwę…

Ta prawda jest bliska o. Leonowi Janowi Dehonowi, Założycielowi Zgromadzenia Księży Sercanów, który w Koronce do Najświętszego Serca Pana Jezusa proponuje także i dzisiejszemu, nierzadko w większym czy mniejszym stopniu uśpionemu, człowiekowi wnikanie w tajemnice Jezusowego Serca. Miłości tej szuka na wszystkich drogach, po których kroczył Chrystus. Dostrzega ją szczególnie w tajemnicy Jego męki. W swoich rozważaniach zaprasza nas m.in. do Ogrójca, by w obrazie tamtych groźnych chwil zauważyć bezmiar ofiarnej miłości Jezusowego Serca, Jego osamotnienie i ostatecznie udręczenie, przynaglające człowieka do wybudzenia się z letargu, w którym egzystuje. Realizm tamtego momentu budzi nas, ospałych, do aktywnej miłości, która wydaje się jedyną sensowną odpowiedzią daną Bogu wychodzącemu nam naprzeciw ze swoim miłosierdziem. Zanim więc wypowiemy słowa: "Najświętsze Serce Jezusa, spraw, niech Cię kocham coraz więcej", idźmy z Jezusem do ogrodu Oliwnego – ogrodu Jego samotności. Wraz z Piotrem, Janem i Jakubem jesteśmy zaproszeni, by czuwać i modlić się, tak aby nie ulec pokusie, bo duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe (Mk 14,38). Nie ma bowiem lepszego lekarstwa na ludzką niemoc od czuwania i modlitwy. Kiedy się nad tym głębiej zastanowimy, to zrozumiemy, że te dwie rzeczywistości pomagają człowiekowi świadomie przeżywać własne życie.

Czuwanie i modlitwa to także inne imiona nawrócenia, do którego przecież jesteśmy nieustannie wzywani przez naszego Pana i Mistrza. Czuwanie pozwala ludziom zażegnać niebezpieczeństwo śmierci duchowej, jaką zawsze jest grzech ciężki, inaczej mówiąc śmiertelny. Ono pomaga utrzymać umysł w trzeźwości spojrzenia na rzeczywistość, dzięki czemu wiemy, kim jesteśmy i kim jest dla nas Bóg. W praktyce czuwanie oznacza bycie człowiekiem sumienia, które pomaga nam odróżnić zło od dobra. Czuwanie sprzyja rozeznawaniu dobrych natchnień od złych, za którymi czasem nawet pod pozorem jakiegoś niby-dobra może się ukrywać szatan. Czuwanie także pomaga, pomimo naporu pseudowartości, pozostać przy niezmąconej niczym myśli. Modlitwa zaś jest wyrazem ludzkiej pokory i świadomości tego, że bez łaski Bożej nie jesteśmy w stanie czynić prawdziwego dobra. Ona dotyka naszej słabej woli, hartując ją i czyniąc mocniejszą, bardziej odporną na słabości związane z ludzką naturą i zewnętrzne ataki Złego. Modlitwa wreszcie pomaga nam być przy kochającym nas Bogu, który pragnie przymierza opartego na miłości i przyjaźni z człowiekiem.

Przez współczucie…

Niełatwo być wiernym tym dwóm sposobom pomagającym w pozostawaniu w orbicie działania Bożego. Apostołowie pomimo miłości do Chrystusa tamtej nocy przegrali. Być może przekonali się na własnej skórze, że łatwiej wypowiedzieć słowo "kocham", niż potwierdzić swoją przyjaźń konkretnymi czynami. Dla nas z tamtego wydarzenia również płynie nauka mówiąca, że odczuwanie miłości to jeszcze za mało. Miłość sprawdza się w konkretnej sytuacji, dotyczy naszych postaw i czynów, a podtrzymuje się ją także poprzez czuwanie i modlitwę. Warto więc wracać w swoim przeżywaniu wiary do tamtej szczególnej nocy, podczas której poznaliśmy prawdę zarówno o Bożej miłości, jak i tej naszej – jakże kruchej. Warto towarzyszyć udręce Chrystusa, który w całkowitym osamotnieniu modlił się: Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich. Wszakże nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie! (Łk 22,42). Takie towarzyszenie uwrażliwia serce człowieka i wydobywa z niego impulsy miłości współczującej. Ta zaś przynagla nas do podjęcia konkretnych aktów wynagrodzenia Jezusowemu Sercu za grzechy swoje i innych, a wszystko po to, by autentycznie kochać. Kochać coraz więcej i wychodzić w ten sposób z duchowego uśpienia.

ks. Sławomir Kamiński SCJ
Kluczbork

 
Zobacz także
Martinus Martin OCD

Kochać Jezusa tak, jak jeszcze nigdy nie był kochany i stać się zupełnie małą, to dla Teresy najkrótsza i najprostsza droga do Boga: mała droga, droga dziecięctwa duchowego. Zdążając tą drogą nie chodzi o to, aby dużo dawać, ale aby wiele przyjmować i wiele miłować. Na tej drodze trzeba zrezygnować z sukcesu i widocznych rezultatów, z zasług i duchowego postępu. “Choćbym miała dożyć osiemdziesiątki, i tak zawsze pozostanę ubogą”.

 
Mirosław Rucki, Małgorzata Radomska
Jest to świadectwo Icchaka, polskiego Żyda, który po kilkudziesięciu latach przyjechał z Izraela do Polski, żeby pojednać się ze swoimi przybranymi rodzicami, doprowadzić ich do pojednania się z Bogiem w sakramencie pokuty i ukazać im kochającego Jezusa, który przebacza i uzdalnia do przebaczenia, który jest prawdą i Miłosierdziem samym...
 
Wojciech Dudzik OP
Boże pomysły mogą powalić człowieka na ziemię. Wydawało się bowiem gorliwemu Szawłowi, że uratuje Jahwe i Jego umiłowany naród przed nową sektą, głoszącą zbawienie w Jezusie z Nazaretu. Jednakże Jahwe, którego tenże Jezus słusznie nazywał Ojcem, wybrał Szawła jeszcze w łonie matki, by swoją gorliwość spożytkował w głoszeniu zwalczanej uprzednio Dobrej Nowiny...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS