On ich zapytał: „A wy za kogo Mnie uważacie?” Odpowiedział Mu Piotr: „Ty jesteś Mesjasz”. Wtedy surowo im przykazał, żeby nikomu o Nim nie mówili. (Mk 8.30)
Był właśnie w ich synagodze człowiek opętany przez ducha nieczystego. Zaczął on wołać: „Czego chcesz od nas Jezusie Nazarejczyku? Przyszedłeś nas zgubić. Wiem, kto jesteś: Święty Boga”. Lecz Jezus rozkazał mu surowo: Milcz (Mk 1.23–25)
Zaraz trąd go opuścił, i został oczyszczony. Jezus surowo mu przykazał i zaraz go odprawił, mówiąc mu: Bacz, abyś nikomu nic nie mówił (Mk 1. 42–43)
Zastanawiająca jednolitość nakazu milczenia dotyczącego prawdy o tożsamości Jezusa, który Ten kieruje do tak odmiennych adresatów: demona, uzdrowionego z trądu, Piotra, wybranych uczniów. Lakoniczny Marek za każdym razem relacjonuje nie tylko treść polecenia, ale opisuje ton głosu Jezusa: surowy.
Milczenie pełni w ludzkim świecie różne funkcje. Mało kiedy jest tylko ciszą. Jezus zabiega o milczenie szczególne. Ma być ono strażnikiem zupełnie wyjątkowej prawdy. Prawdy mesjańskiej. Ta w odróżnieniu od wszystkich pozostałych prawd, którymi ludzie żyją, ma trzy niezwykłe własności. Po pierwsze, bez wiary do tej prawdy nie ma przystępu. Po drugie, nie daje się jej, jak nauczył mnie Kierkegaard, zakomunikować bezpośrednio. Po trzecie, jest zbawcza – pozwala każdemu człowiekowi w jego indywidualności, niepowtarzalności spotkać żywego Boga.
Ten, kto zna prawdę o tożsamości Jezusa, może, żadną miarą nie naruszając jej prawdziwości, tak przekazać ją drugiemu człowiekowi, że odbierze mu możliwość tego trojakiego w niej udziału. By zrozumieć te dość na pierwszy rzut oka abstrakcyjne uwagi, popatrzmy na możliwe scenariusze, które Jezus blokuje swoim poleceniem. Czasem nad tekstem ewangelicznym warto myśleć w trybie kontrfaktycznym: „co by było, gdyby” – rozważać możliwości, które by zaistniały, gdyby nie zostały zablokowane. W tym przypadku uniemożliwia je zachowanie Jezusa.
W synagodze w Kafarnaum demonowi udaje się obwieścić, że Jezus jest Synem Bożym. Udaje, to znaczy, że ktoś jego słowom uwierzył. Uwierzył, że Jezus jest Synem Bożym. Demon mówi w końcu szczerą prawdę, ale mówi tak, że między Jezusem, a tym, kogo „zewangelizował”, będzie zawsze dystans, u którego początku zawisł tamten potępieńczy wrzask. Taka wiara w prawdziwość demonicznej wypowiedzi o Jezusie, nie jest wiarą w Jezusa. Nie ma szans na bliskość, intymność. Będzie w niej może lęk, może zdystansowany podziw, ale tego, co najważniejsze nigdy w niej nie będzie.
W przypadku uzdrowionego z trądu przyjmijmy hipotezę interpretacyjną postawioną w dyskusji. Zgodnie z prawem Jezus dotykając trędowatego staje się rytualnie nieczysty do wieczora i nie może wejść do miasta. Lekceważy gadulstwo trędowatego i do miasta wchodzi. Natyka się na iluś znawców Prawa, którzy przedstawiają Go jako nieczystego. W efekcie żaden prawdziwie pobożny Żyd nie zbliży się do Jezusa z prośbą o pomoc. Prawda o Jego zbawczej mocy została tak przekazana, że dystansuje od Niego pobożnych, ortodoksyjnych Izraelitów.
Wyobraźmy sobie wreszcie, że Piotr złamał polecenie milczenia i pierwszemu spotkanemu przekazuje bezpośredni komunikat: widzisz tamtego człowieka – wskazuje na Jezusa – to Syn Boga. Człowiek ten przymuje z wiarą słowa Piotra. Uznaje ich prawdziwość. Piotr uwierzył i wyznał swoją wiarę po przejściu pewnej drogi: spotkanie Jezusa nad Jordanem, zmiana imienia, powołanie, cudowny połów, uzdrowienie teściowej, burza na jeziorze, ręka, której się uchwycił pogrążając się w falach, doświadczenie władzy Jezusa nad życiem, nad demonami. Wiara Piotra to egzystencjalnie dojmujące spotkanie kogoś, kto zmienia całe jego życie tam, gdzie wydaje się całkowicie niezmienialne, kto staje się nauczycielem tego, co przez ludzi niewymyślalne, kogo można pokochać i komu można ufnie wyznać Ty jesteś Pomazaniec. Wiara, którą zaś posiał w sercu spotkanego, to tylko wiara w prawdę katechizmowego zdania. Jakże niewiele ma wspólnego z wiarą Piotra. Uwierzyć w Jezusa, to więcej niż dowiedzieć się, kim jest!
Jak to dobrze, że Jezus zamyka usta demonowi, że pozostaje w miejscu pustynnym, że Piotr i uczniowie są posłuszni Jego nakazowi milczenia.
Marian Grabowski
liturgia.pl | 18 lutego 2009
Chrześcijanin w medytacji szuka ciszy, aby doświadczać bliskości Boga i w Jego obecności znaleźć pokój. Ma nadzieję na doznanie Jego obecności jako niezasłużonego daru łaski. Nie oczekuje tego jako wyniku określonej techniki medytacyjnej. Medytacja może być niezwykle pomocna dla wiary, może wzmocnić dojrzałość osoby ludzkiej. Jednak techniki medytacji, które obiecują doświadczenie Boga czy wręcz duchowe z Nim zjednoczenie, są oszustwem. Wielu ludzi z powodu takich fałszywych zapewnień wierzy, że Bóg ich opuszcza wtedy, gdy Go nie odczuwają.
___________________