logo
Środa, 24 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Bony, Horacji, Jerzego, Fidelisa, Grzegorza – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Ks. Mariusz Pohl
Kto chce być pierwszym...
Mateusz.pl
 


Krzyż bliski człowiekowi
 
Słowa Chrystusa musiały wywoływać u Apostołów wiele rozterek. I jeśli dziś traktujemy te słowa na serio, także powinniśmy odczuwać jakiś niepokój. Zwłaszcza, gdy Jezus mówi o krzyżu.
 
Teoretycznie wiemy już dość dużo o kaźni krzyża, zwłaszcza z danych, które można uzyskać z analizy Całunu Turyńskiego. Dużo dowiadujemy się także z artystycznej intuicji mistrzów pędzla i dłuta, a ostatnio także kamery filmowej. Już to wywołuje lęk, zwłaszcza, gdy próbujemy sobie wyobrazić krzyżowanie siebie.
 
Ale wielu z nas wie osobiście i praktycznie, co to znaczy dźwigać krzyż. Nie ten z drewna, ale równie ciężki krzyż choroby, utraty najbliższych, ubóstwa, samotności, ludzkiej niesprawiedliwości. Dla nich słowa Chrystusa nie są już teorią czy wzniosłym nauczaniem, lecz znaną melodią, która towarzyszy im w godzinach własnej udręki. I jakoś jest wtedy łatwiej.
 
Chrystus wie, że doświadczenie krzyża jest nieodwołalne i nieuniknione w ludzkim życiu, że prędzej czy później czeka to każdego. I dlatego lojalnie o nim uprzedza, abyśmy nie byli zaskoczeni. Właśnie dlatego powiedział o swoim krzyżu Apostołom, aby mogli się oswoić z myślą o tej ciężkiej próbie i na nią przygotować. Jak wiemy – bezskutecznie.

Ucząc się pokory
 
A dlaczego? Przecież Jezus mówił jasno i jednoznacznie o swojej męce i śmierci. Może nawet za jasno i za jednoznacznie. I dlatego zamiast akceptacji wywołał lęk. Nieuleczalnie chorzy, nawet jeśli przeczuwają swój koniec, nie lubią o nim wiedzieć ani słyszeć. Zrozumienie i pogodzenie się z koniecznością cierpienia, dokonuje się powoli, rodzi się w bólach wraz z wewnętrzną dojrzałością.
 
Ale to przychodzi dopiero wtedy, gdy człowiek coś już w życiu przejdzie. Przedtem mamy inne sprawy i myśli w głowie. Np. czy jestem dość ważny i sławny, czy ludzie się ze mną liczą, co o mnie mówią i myślą, czy mnie podziwiają? A może mógłbym coś zrobić, aby było o mnie głośniej? Jak na swoje możliwości, jestem stanowczo za mało doceniony! Na pewno należy mi się więcej!
 
Czyż mogą być dwa odleglejsze bieguny i większe skrajności, niż to co mówił Chrystus, a to co my sobie myślimy? I właśnie stąd te rozterki: uważamy bowiem, że Bóg nas nie rozumie i jest przeciwko nam, że nie chce wyjść naprzeciw naszym słusznym potrzebom i aspiracjom, a z tym krzyżem to już wyraźnie robi nam na złość.
 
Czy zauważamy jednak, że w takim myśleniu przejawiamy całkowity brak pokory? Że ulegamy próżnym i nierealistycznym marzeniom? Że nie uwzględniamy realiów, a zwłaszcza tego podstawowego, iż nie jesteśmy wcale doskonali ani najlepsi?

Małe dziecko wzorem
 
I chyba dlatego Chrystus stawia nam za wzór małe dziecko, a właściwie chyba niemowlę, bo w dzisiejszym świecie dziecko od najmłodszych lat jest skażone bakcylem telewizji i reklamy. Ale kiedyś, w starożytności, dziecko było uosobieniem bezradności, i to nie tylko w zakresie zaspokajania życiowych potrzeb, ale także swoich praw. Dziecka, poza miłością rodzicielską, nic wtedy nie chroniło: było zdane tylko na troskliwość i ofiarność swoich najbliższych. (Może to paradoks, ale dzisiaj sytuacja dziecka jest jeszcze trudniejsza, przynajmniej zanim się narodzi. Albowiem wirus wygodnictwa i egoizmu, zabił niezawodny dotąd instynkt rodzicielski: kiedyś matka dałaby się porąbać na kawałki za swoje dziecko; dziś woli porąbać dziecko!)
 
I dlatego dziecko było dla Chrystusa synonimem pokory i niedościgłym wzorem dla chrześcijanina. Wobec Boga mamy być jak dzieci: całkowicie zdani na Jego łaskę, ufni, bez cienia buntu ani sprzeciwu, liczący tylko na Jego miłość, a nie na swoje prawa czy zasługi. A Jego miłość jest tak niezawodna, że stanowi gwarancję lepszą, niż największe nasze wysiłki. Dlatego warto jej zaufać.

ks. Mariusz Pohl
 
 
fot. Godsgirl_madi Birthday Cake
Pixabay (cc)
 
Zobacz także
ks. Edward Staniek
Jesteśmy przyzwyczajeni do przekazywania wiedzy przy pomocy nauczania. Słuchamy od najmłodszych lat różnorakich pouczeń. To jednak, co kształtuje osobowość, rzadko kiedy nabywa się przez słuchanie. O wiele ważniejsze jest naśladowanie. Małe dziecko uważnie obserwuje dorosłych, by kształtować swe postępowanie nie według adresowanych do niego pouczeń, ale według tego, co widzi... 
 
Marek Kita

Pytany, co prowadzi do absolutnej i ostatecznej pełni życia, Chrystus zaprasza do osobistego rozpoznania, co jest sednem przekazu Pism. Zaprasza do dialogu głębi serca z głębią Miłości (por. Ps 42,8), której Duch wykracza daleko poza literę mówiących o niej Ksiąg (por. 2 Kor 3,6). Skoro zgodnie ze starohebrajską metaforą pozostajemy obiektem życzliwej troski Boga, „owcami Jego pastwiska” (por. Ps 100,3), to drzemie w nas zdolność do wychwycenia Bożych natchnień: „owce idą za Nim, bo znają Jego głos” (J 10,4). 

 
ks. Teodor Sawielewicz
Bóg mówi, ale nie w taki sposób, który mógłby być przełożony na jakikolwiek język ludzki. Bóg mówi przez pragnienia, natchnienia wewnętrzne, historię życia, wydarzenia, swoje dary, ludzi, a zwłaszcza przełożonych, spowiednika i kierownika duchowego. Bóg mówi nie tylko podczas czasu przeznaczonego wyłącznie na modlitwę. Aby zrozumieć Boga, potrzeba znać „język”, którym On się posługuje. W przeciwnym wypadku Jego mowa będzie dla nas tak niezrozumiała, jak język chiński.
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS