logo
Piątek, 19 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Alfa, Leonii, Tytusa, Elfega, Tymona, Adolfa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Piotr
Jaka jest Ghana?
Misje Salezjańskie
 


 
 Ghana to kraj w zachodniej Afryce o powierzchni 240 000 km2 (ok. 2/3 powierzchni Polski), liczący 23 mln mieszkańców.
 
Dla sąsiadów to bez wątpienia najspokojniejszy kraj w Afryce zachodniej. Dzięki stosunkowo stabilnej (od chwili zdobycia niepodległości w 1957 roku) polityce gospodarczej Ghana postrzegana jest jako kraj zamożny, miodem i mlekiem kokosowym płynący. Z perspektywy Europy Ghana to kraj rolniczy o 50% bezrobociu, bez przemysłu, bez rozwiniętej turystyki, o bardzo dużym zagrożeniu chorobowym (malaria, żółta febra, AIDS), kraj raczej niezauważalny, po prostu kraj Trzeciego Świata. Jeszcze inaczej patrzą na Ghanę i inne kraje afrykańskie Chińczycy. W odróżnieniu od białych nie kojarzą się oni negatywnie z okresem niewolnictwa, ani z wojnami prowadzonymi np. pod pretekstem walki z terroryzmem! Dla Chińczyków budujących tam drogi, szkoły, szpitale, hotele, restauracje, całe chińskie osiedla, wydobywających tam niezliczone bogactwa naturalne wysyłane następnie do Chin i stanowiące gwarancję potęgi gospodarczej Państwa Środka, Ghana to kraj ogromnych perspektyw, kraj powoli zaludniany przez rasę żółtą.
 
A jak na Ghanę patrzymy my, chrześcijanie? Nie sposób nie zauważyć wszechobecnej religijności Ghańczyków! To, co szczególnie w niej uderza, to „świeżość” ich wiary. Dla Ghańczyka wiara, Bóg, zbawienie to wartości tak naturalne jak chleb, woda, powietrze. A pytanie, czy wierzysz w Boga jest nieco niezrozumiałe. Bóg po prostu jest. Przejawy religijności można zauważyć dosłownie wszędzie. Pierwszym widocznym jej symbolem to niezliczona ilość budynków kościelnych. Mam wrażenie, że w Ghanie zarejestrowane są wszystkie wyznania świata. Jest ich tam blisko 4 000! I każde buduje swoje kościoły, większe, mniejsze, bądź wręcz prowizoryczne! W ogólnej populacji Ghany 30% stanowią muzułmanie, 30% wyznaje religie tradycyjne, 30% to chrześcijanie. Najliczniejszą grupę chrześcijan stanowią katolicy, około 40%. Na uwagę zasługuje fakt pokojowego współistnienia wszystkich wyznań obok siebie, gdzie kościół stoi obok meczetu a wierni w harmonii odprawiają niezależnie swoje nabożeństwa. Jak zawsze w takich wypadkach mam poczucie, że dopóki nie pojawią się ekonomiczne grupy interesów, którym zależeć będzie na skłóceniu i podsycaniu konfliktów wśród ludności, dopóty wyznawcy jednego Boga, który zawsze jest Miłością i Pokojem nigdy na siebie nie podniosą ręki!
 
Spontaniczna religijność Ghańczyków widoczna jest także na straganach, gdzie obok artykułów codziennego użytku oferowane są dewocjonalia, jak np. napisy typu: Bóg wszystko może!, Ufam Bogu!, Radość Pana jest moją siłą! i wiele innych. Podobne napisy pojawiają się w domach czy na samochodach. Najcenniejsze jednak są chyba codzienne rozmowy Ghańczyka, w których odniesienie do Boga jest naturalne: Jeśli Wszechmogący pozwoli, poślę dzieci do szkoły. Jeśli jest taka wola Pana, jutro będzie ładna pogoda. Gdzieś poznany człowiek, na koniec 15-minutowej rozmowy zamyka oczy i gestem uniesionych rąk prosi o błogosławieństwo dla napotkanego białego brata, dla siebie i naszych rodzin. Myślę, że „normalność” wiary i wszechobecność dobrego Boga jest tym, co rozmywa się nam, białym, w rozintelektualizowanych traktatach religijnych i zawiłych interpretacjach przykazań, a wezwanie Bądźcie jak dzieci! staje się dla nas nieco kłopotliwe.
 
Spontaniczność i duża rola emocji w postrzeganiu świata łączy się z otwartością na zmianę wyznania. Ogromną rolę do spełnienia mają tu misjonarze katoliccy. Zadanie ich jest ze wszechmiar trudne! Z jednej strony nie mogą gasić radosnego ducha i wspomnianej świeżości wiary, z drugiej muszą zapewnić solidny fundament pozwalający trwać w wierze. Praca ich tym jest trudniejsza, że żyjąc w obcej kulturze muszą znaleźć nić porozumienia z tymi, do których zostali posłani.
 
Wielkim doświadczeniem było dla mnie spotkanie z misjonarzem salezjańskim, ks. Krzysztofem Niżniakiem na jego misji w Ashaiman. Placówka ta, to szkoła z internatem dla 300 młodych ludzi z ubogich rodzin. Na terenie szkoły znajduje się również warsztat samochodowy, gdzie młodzież uczy się fachu mechanika samochodowego. Na innej misji salezjańskiej w Sunyani pracuje ks. Piotr Wojnarowski. Tu salezjanie sprawują posługę duszpasterską w 9 sąsiednich wioskach, prowadzą szkołę zawodowotechniczną oraz dom dla dzieci w potrzebie. Ewangelizowanie przez naukę, pracę, modlitwę to kamienie węgielne misji salezjańskich.
 
Jaka jest Ghana? Bardzo gorąca, gdzie porównanie z życiem w piekarniku nie jest chyba dalekie od prawdy. Kiedy odwiedziłem placówkę ks. Krzysztofa, misjonarz oprowadził mnie po szkole i terenie, na którym ona się mieści (prawie 2 hektary). Młodzież uwijała się, coś nosiła, robiła porządki. Dla mnie pokonanie najmniejszego dystansu w tak wysokiej temperaturze było trudne. Po chwili usłyszałem, że za moment odbędą się zawody piłkarskie. Gdy zobaczyłem chłopców biegających w temperaturze 40°C i dorównującego im księdza Polaka, doświadczyłem szczególnego wymiaru misji! Zawsze doceniałem misje i misjonarzy, ale tu doświadczając klimatu Afryki, widząc klasy, w których uczą się dzieci, patrząc na murowany internat, gdzie młodzież ma wodę i prąd, nieosiągalne w ich rodzinnych wioskach, widząc w końcu entuzjazm młodzieży na widok księdza, mogłem jedynie powtórzyć słowa z Tryptyku Rzymskiego Jana Pawła II: „To ma sens, ma sens”. Uświadomiłem sobie wielką moc misjonarzy, wynikającą z naszego wsparcia modlitewnego, czy finansowego. Te łóżka, na których śpią chłopcy, są sfinansowane przez wiernych z Niemiec, te maszyny w warsztacie pochodzą ze składek we Włoszech. To ofiary pieniężne także tysięcy ludzi w Polsce pozwalają misjonarzom działać. A przez nich i my, oddaleni tysiące kilometrów i żyjący w spokojnym kraju, mamy wpływ na skuteczność pracy wychowawczej. To my, mieszkańcy Olsztyna, Płońska, Krakowa mamy wpływ na losy młodzieży z Ghany! A wspierając misje, wszyscy jesteśmy misjonarzami!
 
Stary kontynent EUROPA dyskutuje o prawie do eutanazji, do związków homoseksualnych. Natomiast Afryka walczy o wiarę i wnosi świeże spojrzenie na Kościół. Może właśnie tam już wkrótce pojawią się wzory, pozytywnie zmieniające katolicki świat?
 
Piotr
 
Zobacz także
Agnieszka Słowik
Wielokrotnie przez kilka dni usiłowałam się dodzwonić. Brak jakiegokolwiek kontaktu. Nie traciłam wiary. Wiedziałam, że na ulicy Sánchez Cerro mam wsiąść w autobus jadący do Sechura, ok. półtorej godziny drogi na południe od Piura, tam wysiąść na targu i kierować się w stronę rynku, a potem na pl. Jana Pawła II. Dotarłam. Przeczytałam tabliczkę: Zadzwoń. Bezskutecznie szukałam przycisku dzwonka, trzeba było pociągnąć za sznur, raz, drugi... W końcu otworzyło się maleńkie okno w drzwiach, na których widniał napis: sprzedajemy patyki na opał...
 
Agnieszka Słowik
Kilka miesięcy temu, ksiądz Edson w sąsiedniej parafii, ok.godz.11.00, wsiadał do swojego samochodu stojącego naprzeciw kościoła. Była druga po południu w piękny słoneczny dzień. Kiedy zatrzasnął drzwi do swojego samochodu, do okna doszedł chłopiec w typową czapeczką zdaszkiem. Nachylił się i wystawiając pistolet dał rozkaz - "rzuć kluczyki do samochodu!"...
 
ks. Przemysław Bukowski SCJ

W polskim krajobrazie raczej do rzadkości należy sytuacja, w której, spacerując ulicami jakiegokolwiek miasta czy wsi, uniknie się widoku budynku kościoła. Dla jednych widok ten będzie oczywistą szansą i okazją do pochwalenia Boga. Dla innych wyrazem pewnej natarczywości Kościoła, z którą nie potrafią sobie poradzić. Często tym drugim, być może również z winy tych pierwszych, kościelne drzwi kojarzą się z nieprzekraczalną bramą, za którą pobożne dusze walczą wyłącznie o swoje własne zbawienie i ocalenie. „Czy na tym polega to chrześcijaństwo?” – pytają.

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS