Bóg stworzył człowieka na swój obraz i podobieństwo, nic więc dziwnego, że nieprzyjaciel natury ludzkiej będzie zabiegał, aby ten Boży obraz w nas zniekształcić. Będzie próbował wykrzywić nasze spojrzenie na samych siebie, zabić dobro i piękno, aby stworzyć w nas karykaturę Boga. A że nigdy mu się to nie znudzi – rozeznawajmy!
Ojciec Józef Kozłowski, charyzmatyczny jezuita, spowiednik i kierownik duchowy, w swoim podręczniku do rozeznawania duchowego Śladami Ducha trafnie przedstawia codzienną walkę o życie człowieka, o jego serce i piękno, na przykładzie dwóch malarzy. Malarze ci – każdy na swój sposób – nieustannie malują obraz, którym jesteśmy my sami. Płótno stanowi nasze życie i nasza codzienność. Dobrym malarzem jest Duch Święty, a wzorem, według którego powstaje dzieło, jest Jezus i Jego życie. Złym malarzem jest szatan – karykaturzysta i twórca plagiatów.
Karykatura – podobna, ale nieprawdziwa
Przyjrzyjmy się najpierw, jak porusza pędzlem malarz-karykaturzysta. Jego kolorami są: egoizm, pycha, pożądanie, zawiść, zazdrość, niezgoda, porównywanie się, rozłam, kłótnia, kłamstwo, zdrada… Pewnie dla wielu z nas nie są to (niestety) obce barwy. Ulubionymi odcieniami będą tu: oziębłość, oschłość, wrogość, niepokój, lęk, strach, zamknięcie, poczucie niespełnienia, izolacja, osamotnienie, negacja i tym podobne. Formy i techniki malowania są równie pomysłowe – zniewolenie bogactwem, swobodą bez zobowiązań, sławą, władzą, dążeniem do niezależności od innych itp. Nic więc dziwnego, że spod pędzla karykaturzysty najczęściej wychodzą egoiści, mordercy, kłamcy, oszuści, zarozumialcy, leniuchy, niesprawiedliwi, obłudnicy, współcześni faryzeusze, skąpcy, fałszerze – ponieważ wszystko to są bohomazy złego ducha. Jeden z największych nauczycieli życia duchowego, św. Ignacy mówi, że mistrz fałszywych barw i odcieni „przemienia się nierzadko w anioła światłości, idzie razem z duszą pobożną, a potem stawia na swoim”. Sprawia on, że w efekcie powstają Judaszowe podobizny – ludzie, którzy odrzucają wpływ Ducha Bożego i nie chcą uczestniczyć w życiu, które On im przynosi. Zły duch potrafi też podsunąć duszy myśli „dobre i święte”, stąd konieczność ich ciągłego i wnikliwego badania. Będą one podane nam najczęściej pod pozorem dobra, ale o tym przekonamy się dopiero w końcowym etapie, według zasady: „po owocach ich poznacie”, czyli patrząc na ich skutek. W takim przypadku szczególnie powinniśmy badać początek, środek i koniec myśli, ponieważ dzięki temu rozpoznamy tożsamość malarza.
Walka o wierność
Podzielę się tu pewnym zdarzeniem ze swojego życia. Pewnego ranka zauważyłam, że mama zostawiła na blacie kuchennym dwa banany. Pomyślałam, że na pewno będę głodna w pracy (zapowiadał się trudny dzień), a nie będę miała gdzie i kiedy kupić czegoś do jedzenia. Ale… wiedziałam, że jeśli rano coś leży na blacie w kuchni, to przygotowane jest to dla mojego najmłodszego brata do szkoły. Pamiętam, że walczyłam z myślami: „Przecież ja też mam żołądek i też będę głodna. Mamie na pewno nie sprawi różnicy, które z jej dzieci weźmie te banany, bo tak samo nas kocha. Poza tym, i tak przecież nie będzie pytała, kto je zjadł. A mój brat z reguły nie chce brać jedzenia do szkoły, więc te banany pewnie zostawi”. Ale myśl, że one nie są przeznaczone dla mnie – cały czas przebijała się przez to wszystko. W końcu, trochę zła, zostawiłam te banany w kuchni i wyszłam z domu. W pracy rzeczywiście byłam głodna jak wilk, na dodatek w tym dniu miałam siedem godzin zajęć z młodzieżą, dyżury na przerwach, a po wszystkim – jeszcze radę pedagogiczną. Około 14.00 zmieniła mnie na dyżurze moja koleżanka i mogłam na chwilę wejść do pokoju nauczycielskiego. Zorientowałam się, że ktoś z kadry obchodzi imieniny – stoliki były zastawione słodyczami, ciastami i owocami. Złożyłam solenizantom życzenia i podchodząc do miejsca, gdzie zwykle siadałam, zobaczyłam, że na moim talerzyku leżą… dwa banany! Od razu przypomniała mi się poranna scena w kuchni. Zapytałam moją przyjaciółkę, czy ktoś tu siedzi. Odpowiedziała, że nie – to ona sama w ten sposób zajęła mi miejsce. Pomyślała, że mam dyżur, ciężki dzień, więc pewnie wejdę do pokoju tylko na chwilę. Przeprosiła jeszcze, że miejsce zajęła bananami, ale po prostu były pod ręką. Nie miałam więcej pytań. Wracając do domu autobusem, „przerzuciłam” w myślach cały miniony dzień. Zobaczyłam, jak od samego rana duch zły podsuwał mi swoje „farbki” i jak duch Boży walczył o mnie, gdy duchowa walka rozgrywała się w moich myślach. Dopiero „po owocach” (i to dosłownie!) mogłam się przekonać, kto usiłował pomalować mi dzień podczas podejmowania decyzji w kuchni.
Nie jesteś bezbronny!
Skuteczną metodą wykrywania, który malarz obecnie jest w akcji, może być codzienny rachunek sumienia. Św. Ignacy bardzo do niego zachęca, ponieważ jest on najlepszą i najskuteczniejszą szkołą rozeznawania – jest darem, a jednocześnie ochroną daną nam przez Boga przeciwko malarzowi karykatur. A po czym rozpoznać Bożego malarza? Pociągnięciami Jego pędzla będą te same znaki oraz cechy, jakie charakteryzują Ducha Świętego oraz całe ziemskie życie Jezusa Chrystusa. O nich pisze nam św. Paweł w Liście do Galatów: „Owocem zaś Ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie” (Ga 5,22-23). Zobaczmy też, jak prosto, naturalnie i konkretnie Bóg w swoim słowie uczy nas rozeznawania oraz pokazuje, jak realizuje się w naszym życiu Jego wola. Poprzez budzenie w nas myśli (czyli za pomocą rozumu) oraz przez doświadczanie pewnych poruszeń ducha (tzn. poprzez bodziec: zdarzenie, myśl lub słowo, które zrodziło w nas jakieś uczucie) – możemy odczytywać zamysł Stwórcy wobec nas, a tym samym współpracować z Jego Duchem. Bóg wyposażył nas we wszystko, co konieczne, abyśmy Go rozpoznawali i wybierali Jego miłość (czyli rozeznawali), by w wolności pełnić Jego wolę. A ostatecznie – byśmy byli w pełni szczęśliwi i spełnieni. Bóg nie obiecywał, że życie na ziemi będzie nieustannie łatwe i przyjemne. Sam mówi, że przez całe ziemskie życie toczy się w człowieku walka dobra ze złem. Ona trwa, dopóki istnieje napięcie pomiędzy duchem a ciałem (por. Ga 5,16-21). Ale Jezus zwyciężył zło i powołał nas do miłości i wolności. Ostateczna walka toczy się więc, tak naprawdę, o kształt naszego serca. Walka o nas została już raz na zawsze wygrana przez Tego, który złożył w nas swój obraz. Warto, byśmy o tym pamiętali, gdy przyjdzie pokusa, aby to, co zaczęliśmy duchem – nie zakończyć ciałem (por. Ga 3,1-5). Aby tak się nie stało, trzeba przyglądać się zarówno temu, dokąd zmierzamy, jak i temu, co dzieje się po drodze – trochę jak podczas jazdy samochodem. Wszelkie rozproszenia, zamieszanie w duszy, utrata pokoju, osłabienie wiary, zachwianie w nadziei, pomniejszenie miłości, pojawienie się wątpliwości, letniości w życiu duchowym, apatia i smutek – to znaki wzywające nas do głębszej czujności i rozeznania. Nie dajmy się uśpić i „zamalować” karykaturzyście! Nie zobojętniajmy naszego serca, abyśmy nie zaczęli wybierać mniejszego dobra, półprawdy czy szarości. Nie koncentrujmy się na naszych słabościach, ale wraz z Bożą łaską – wydoskonalajmy cnoty. Nie dajmy wykrzywić i zabić w sobie prawdziwego obrazu Boga, bo przecież jesteśmy i będziemy na zawsze do Niego podobni!
Kamila Rybarczyk
Szum z Nieba nr 130/2015
Artykuł powstał na podstawie książki o. Józefa Kozłowskiego SJ „Śladami Ducha”, wydanej przez Ośrodek Odnowy w Duchu Świętym w Łodzi.
O powołaniu w ścisłym sensie mówimy w odniesieniu do kapłaństwa: Jezus powoływał apostołów, uczniów – aby głosili Jego orędzie, przybliżali ludzi do zbawienia. Jednakże w szerszym sensie możemy powiedzieć, że są wartości, postawy, cele, do których Pan powołuje każdego człowieka, bez względu na jego powołanie szczególne – do kapłaństwa, do małżeństwa, życia zakonnego czy samotnego. Jaka jest ta droga najbardziej uniwersalna, a jednocześnie najgłębsza i zasadnicza?
___________________