Preambuła: "W imię Ojca..."
Zosia ma trzy lata. Pewnego razu wchodzi do kościoła. Stoi przed swoją mamą, jest ujęta ciszą i oczarowana blaskiem świec płonących niczym gorejący krzew. Mama bierze jej prawą rękę i dotyka nią jej czoła, serca i obu ramion, szepcząc dziewczynce do ucha: "W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego". Inicjacja. Zosia wchodzi w świat dorosłych. Wchodzi w tajemnicę.
Rebus?
Dla wielu chrześcijan Trójca Święta jest enigmą, rebusem, jakimś rodzajem szarady: "Pierwsze.... drugie.... trzecie... i całość....", albo dziwactwem, które można uznać jedynie wyrzekłszy się własnej inteligencji. To tak jakby powiedzieć, że trzy równa się jeden, rodzaj kwadratowego koła: "Nie trzeba starać się zrozumieć". Niektórych zresztą kusi, by obyć się bez Trójcy Świętej i zadowolić się "wierzeniem w Boga", a ten rodzaj intelektualnych akrobacji pozostawić teologom. "Zresztą, co to wnosi? Czemu to służy?". Dziś niewielu katechetów podejmuje się wyjaśnić dzieciom tajemnicę Trójcy Świętej, albo czynią to w sposób tak abstrakcyjny, że trudno dojrzeć w tym jakieś powiązanie z Ewangelią i chrześcijańskim życiem.
To prawda, że słowo "Trójca Święta" nie znajduje się w Biblii – ani w Starym Testamencie, ani w Ewangeliach, ani nawet w listach św. Pawła. Paweł czy Jan nie uciekają się do tego rodzaju abstrakcji – mówią po prostu o Ojcu, Synu i Duchu Świętym. Wydaje się, że to dopiero na końcu II wieku po raz pierwszy pewien grecki ojciec, Teofil z Antiochii, wypowiada się o "Świętej Triadzie". Można by niemalże użyć tłumaczenia – "Święte Trio". Mniej więcej w tej samej epoce wśród łacinników Tertulian mówi o "Trinitas", używając słowa, które sugeruje liczbę mnogą (Tri) i jedność (unitas) zarazem.
Doświadczana na długo przed Jej nazwaniem
Nie znaczy to, że Trójca Święta jest późnym i dziwnym wymysłem biskupów czy teologów, uzupełnieniem, o którym mielibyśmy dziś pokusę zapomnieć, by powrócić do ewangelicznej prostoty i nie komplikować sobie dodatkowo dialogu z innymi wierzącymi, z żydami czy muzułmanami. W rzeczywistości, to wyrażenie, pozornie abstrakcyjne, jest jedynie wyjaśnieniem tego, w co chrześcijanie od zawsze wierzyli i czego zawsze doświadczali. W swoich wyznaniach wiary, jak i w swoich modlitwach zawsze stawiali na tym samym poziomie, w absolutnej równości, Ojca, Syna i Ducha Świętego. Zawsze wyznawali zarówno rozróżnienie pomiędzy Trzema, jak i Ich doskonałą komunię. Zatem "Trójca Święta" jest jedynie formą nazwania zadziwiającego odkrycia, którego dokonują chrześcijanie, kiedy znajdują czas na przyjrzenie się własnej modlitwie, liturgii i sakramentom.
Od tego czasu Trójca Święta nie jest rozdziałem, który się podłącza do teologii czy katechezy, ale staje się kluczem do całego życia chrześcijańskiego. Istnieje jak gdyby zjawisko "już bycia" (déja la) Trójcy Świętej w modlitwie i w życiu chrześcijan, bardziej pierwotne i głębokie niż wszystkie niekiedy godne podziwu teorie i spekulacje, jakie zostały wypracowane przez tradycję chrześcijańską na temat tajemnicy trynitarnej. Poniższe rozdziały, czerpiąc właśnie z tego wspólnego wszystkim chrześcijańskim Kościołom dziedzictwa, pragną dać pewien tego szkic. W modlitwie chrześcijan, w ich sposobie przeżywania chrztu, Eucharystii, w sztuce religijnej, ikonografii, a także poprzez poszukiwanie jedności w małżeństwie, rodzinie, społeczeństwie, Kościołach, Trójca Święta wyraźnie objawia się jako ta, która buduje życie i wiarę wyznawców Jezusa. Począwszy od znaku krzyża, który przed chwilą uczyniła Zosia, wchodząc do kościoła.