DRUKUJ
 
ks. Andrzej Kobyliński
Oblicza niewiary
Kwartalnik Homo Dei
 


Ateizm jest prawdziwym i dramatycznym wyzwaniem przyszłości. Dopiero przyszłe pokolenia ludzi wierzących zmierzą się ze światem zdominowanym przez myślenie, dla którego Bóg jest wrogiem lub intruzem. Dopiero najbliższe dziesięciolecia przyniosą owoce współczesnej niewiary i religijnej oziębłości. Wydaje się, że dzisiaj widzimy jedynie kontury świata, który nadchodzi.

 

Jedną z najbardziej przenikliwych diagnoz współczesności wypracował niemiecki myśliciel włoskiego pochodzenia Romano Guardini (1885-1968). Zasadnicze tezy jego opisu kondycji ducha ludzkiego znajdujemy w książce z 1950 roku Das Ende der Neuzeit (Koniec czasów nowożytnych). Guardini podkreśla, że takie pojęcia jak osoba, wolność, odpowiedzialność, godność i szacunek to wartości wyrosłe na gruncie Objawienia chrześcijańskiego. Fundamentem ich istnienia jest relacja człowieka z żywym i osobowym Bogiem. Jeśli wiara w Boga popada w kryzys, ulegają erozji także te wartości.

 

Autor tezy o zmierzchu czasów nowożytnych zwraca uwagę, że ciągle postępuje proces odrzucania Objawienia i tworzenia alternatywnej kultury antychrześcijańskiej. Jego zdaniem dopiero przyszłość pokaże, do jak głębokiego kryzysu wartości może doprowadzić negacja nauki Chrystusa. Im bardziej zdecydowanie niewierzący odrzuca Objawienie - zauważa Guardini - im konsekwentniej to urzeczywistnia, tym jaśniej się okazuje, czym jest chrześcijaństwo. Niewierzący musi wyjść z mgły zeświecczenia. Musi się zrzec wykorzystywania Objawienia, któremu zaprzecza, choć przywłaszcza sobie wartości i siły, jakie ono wypracowało. Niech żyje uczciwie bez Chrystusa i bez Boga, którego Chrystus objawił, ale niech doświadczy, co to znaczy. Już Nietzsche ostrzegał, że nowożytny niechrześcijanin jeszcze naprawdę nie poznał, co to znaczy nie być chrześcijaninem [1].

 

W ujęciu Guardiniego w czasach, które nadchodzą, wiara chrześcijańska musi zdobyć nową stałość przekonań, musi się uwolnić od sekularyzacji, przystosowań, półśrodków i kompromisów. Postawa chrześcijańska będzie musiała odznaczać się ufnością i męstwem. Zdaniem Guardiniego w stosunku do Boga wystąpi szczególnie element czystego posłuszeństwa, które sobie zdaje sprawę, że chodzi o rzeczy ostateczne i że tylko ono może je urzeczywistnić. Nie jakoby człowiek był "heteronomiczny", ale dlatego, że Bóg jest absolutną świętością [2]. We wzrastającym osamotnieniu wśród nadchodzącego świata relacja z Bogiem umożliwi człowiekowi pozostanie żywą osobą.

 

W ujęciu Guardiniego w czasach, które nadchodzą, zaniknie środowisko kultury chrześcijańskiej i pewność oparcia się o tradycję. Samotność w wierze będzie straszna. Zniknie w ogóle miłość w stosunkach ludzkich (Mt 24,12). Nie będzie rozumiana, nikt nie będzie umiał jej okazywać. Tym cenniejsza stanie się ona pomiędzy samotnymi; będzie męstwem serca, pochodzącym wprost z miłości Boga, tak jak się ona objawiła w Chrystusie. Może zupełnie inaczej będziemy doświadczać tej miłości suwerennej w swym bezpośrednim charakterze, w niezależności od świata, w tajemnicy jej ostatecznego uzasadnienia. Może miłość uzyska taką głębię, jakiej jeszcze nie znamy; coś, co wyrażają słowa będące wypowiedzią Chrystusa o Opatrzności, że człowiekowi, który stara się naprzód o królestwo Boga i Jego sprawiedliwość, wszystko będzie dodane (Mt 6,33) [3].

 

1. Kościół i ateizm

 

W liście apostolskim Novo millennio ineunte Jan Paweł II pisze, że Sobór Watykański II jest niezawodną busolą wskazującą nam drogę w stuleciu, które się rozpoczyna. Papież uważa, że w miarę upływu lat teksty soborowe nie tracą wartości ani blasku. Konieczne jest, aby były należycie odczytywane, poznawane i przyswajane jako miarodajne i normatywne teksty Magisterium, należące do Tradycji Kościoła [4].

 

Refleksję Vaticanum II na temat ateizmu znajdujemy w Konstytucji duszpasterskiej o Kościele w świecie współczesnym Gaudium et spes. Sobór przypomina, że Kościół stara się uchwycić powody negacji Boga i poddaje je poważnemu i głębokiemu zbadaniu. Nie ma najmniejszej wątpliwości, że katolicy radykalnie odrzucają ateizm. Kościół - czytamy w Gaudium et spes - wiernie oddany tak Bogu, jak i ludziom, nie może zaprzestać odrzucania z całą stanowczością, jak przedtem, tych boleśnie zgubnych doktryn i działalności, które sprzeciwiają się rozumowi i powszechnemu doświadczeniu ludzkiemu oraz strącają człowieka z wyżyn wrodzonego mu dostojeństwa [5]. Z jednej strony Sobór potępia ateizm, z drugiej jednak podkreśla, że wszyscy ludzie, wierzący i niewierzący, powinni się przyczyniać do należytej budowy tego świata, w którym wspólnie żyją; a to z pewnością nie może dziać się bez szczerego i roztropnego dialogu [6].

 

Nie ulega wątpliwości, że problem ludzi niewierzących jest jednym z wyzwań dla Kościoła w Polsce. Pallotyński Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego opublikował w styczniu tego roku opracowanie Kościół i religijność Polaków 1945-1999. Z opublikowanych materiałów wynika, że polska religijność jest stabilna. Do wiary w Boga przyznaje się ponad 90% mieszkańców naszego kraju. Wśród Polaków, którzy deklarują się jako wierzący, ponad połowa praktykuje regularnie (co najmniej raz w tygodniu) i niemal połowa modli się co najmniej raz dziennie.

 

Jeżeli weźmiemy pod uwagę głębię wiary i częstość praktyk religijnych, to możemy wyróżnić cztery różniące się między sobą grupy polskich katolików: pierwsza (ok. 10%) to osoby głęboko wierzące, regularnie praktykujące i w pełni utożsamiające się z Kościołem; druga (ok. 35-55%) to osoby wierzące i regularnie praktykujące, blisko związane z Kościołem i w znakomitej większości, ale nie bez wyjątków akceptujące jego przesłanie moralne i społeczne; trzecia (ok. 20-25%) to osoby wierzące i praktykujące nieregularnie, słabiej związane z Kościołem, wielorako krytyczne wobec jego nauczania; czwarta (20-30%) to osoby wierzące, ale w zasadzie niepraktykujące [7].

 

Wyniki badań przeprowadzonych wśród młodzieży szkół ponadpodstawowych w 1996 roku wskazują, że za głęboko wierzących uznało się tylko 10% badanych, wierzących 32%, niezdecydowanych 24,7%, obojętnych 14,9%, niewierzących 6,2%. Niewiara dotyczy w Polsce tylko pewnej grupy ludzi i nie jest zjawiskiem masowym. Natomiast nie ulega wątpliwości, że staje się coraz poważniejszym problemem duszpasterskim. W sposób szczególny dotyczy to młodzieży szkół średnich, środowisk akademickich, ludzi związanych z dawnym systemem władzy.

 

Latem 1999 roku ukazał się dokument Niewierzący w parafii - sugestie duszpasterskie, opublikowany przez Komitet ds. Dialogu z Niewierzącymi Konferencji Episkopatu Polski8. Dokument wyróżnia trzy kategorie niewierzących. Pierwsza to ateiści, czyli ludzie o sprecyzowanym systemie myślowym negującym istnienie Boga. Druga to niewierzący, których niewiara wywodzi się życiowych doświadczeń. Trzecia to ludzie obojętni religijnie, którzy dali się opanować materializmowi praktycznemu, oraz osoby wątpiące i poszukujące. Dokument słusznie postuluje tworzenie duszpasterstwa ludzi niewierzących i podkreśla konieczność zapobiegania zjawisku odchodzenia od wiary.

 

2. "Bez dogmatu"

 

Ważnym elementem polskiego klimatu duchowego jest niewiara agresywna i wroga religii. Czytając dane socjologiczne na temat polskiej religijności i dokument poświęcony niewierzącym w parafii, można odnieść wrażenie, że Polska jest bardzo spokojnym krajem, w którym prawie nikt nie robi nic złego Kościołowi i religii. Wiemy jednak dobrze, jak szybko postępuje proces laicyzacji i dechrystianizacji naszego społeczeństwa. Od kilkunastu lat jesteśmy świadkami gwałtownych zmian moralnych i obyczajowych. Owszem, mają one wiele źródeł, ale jednym z najważniejszych są konkretne środowiska ludzi niewierzących, którzy chcą zmienić naszą tożsamość religijną i narodową. Chodzi tutaj z pewnością o większość mediów lewicowo-liberalnych, nie mówiąc już o takich zdeklarowanych wrogach wiary i Kościoła, jak "Nie", "Fakty i mity" czy "Bez dogmatu" [9].

 

Mówiąc o niewierzących, nie można zapomnieć także i o tym problemie. Co więcej, wulgarny antyklerykalizm i bezbronność ludzi wierzących wobec niektórych środowisk lewicowo-liberalnych zdają się określać specyfikę sytuacji religijnej w naszym kraju. Dlatego też ma rację ks. prof. Waldemar Chrostowski, gdy nie zgadza się z diagnozą postawioną w dokumencie Niewierzący w parafii - sugestie duszpasterskie, która brzmi: Z niewierzącymi duszpasterze spotykają się najczęściej z okazji chrztu, I Komunii Świętej, ślubu czy pogrzebu. Z pewnością spotykają się z nimi także przy okazji wizyty duszpasterskiej, czyli kolędy, przy załatwianiu spraw w różnych instytucjach czy urzędach, a także w relacjach towarzyskich. Spotkania te mogą mieć wielkie znaczenie dla życia tych ludzi i mogą być okazją do prowadzenia wśród nich ewangelizacji [10].

 

Według ks. Chrostowskiego w ostatnich latach mamy do czynienia w Polsce z ofensywą niewiary, która natarczywie wmawia społeczeństwu, że religia jest sprawą prywatną człowieka. Niewiara – pisze prorektor UKSW w Warszawie [w latach 1999-2004 ks. Kobyliński pełnił funkcję prorektora ds. wychowawczych Wyższego Seminarium Duchownego w Płocku, afiliowanego do Wydziału Teologicznego UKSW w Warszawie – przyp. red.] – nie próbuje przedstawiać argumentów ani nie włącza się w poważne dyskusje światopoglądowe. Raczej posługuje się retoryką zmierzającą do tego, by ludzie wierzący w Boga mieli kompleksy i czuli się nieswojo. Chociaż cele wyraźnie dostrzeganej ofensywy niewiary wydają się takie same jak niegdyś cele ateizmu, niewiara jest przeciwnikiem znacznie bardziej podstępnym, odmienne są również sposoby i narzędzia nasilającej się konfrontacji. Przebiega ona głównie w sferze narzucania i propagowania bezbożnego stylu życia, do którego potem są dorabiane usprawiedliwienia i tłumaczenia. Odgórna ateizacja, zaprzeczając istnieniu Boga, stale stawiała kwestię Jego istnienia i obecności w świecie na porządku dziennym. Natomiast niewiara, z jaką teraz mamy do czynienia, chce na wszelkie sposoby zabić w człowieku wrażliwość na Boga i religię. Ta taktyka jest znacznie bardziej niebezpieczna i niszczycielska [11].

 

3. Wierzący i niewierzący we Włoszech

 

Dialog ludzi wierzących i niewierzących jest jednym z "gorących" tematów debaty publicznej w większości krajów zachodnich. Z roku na rok temat możliwości i granic tego dialogu staje się coraz bardziej aktualny, ponieważ ciągle rośnie liczba ludzi porzucających wiarę i wybierających drogę niewiary. Co więcej, dominująca kultura staje się coraz bardziej kulturą areligijną a nawet wrogą tradycji i wartościom wyrastającym z dziedzictwa wiary. Stąd rodzą się poważne pytania o możliwość znalezienia wspólnego "okrągłego stołu" wartości, wokół którego mogliby się spotkać ludzie wierzący i niewierzący.

 

Krajem, w którym toczą się tego rodzaju poważne debaty światopoglądowe, są Włochy. Wiosną ubiegłego roku ukazał się specjalny numer czasopisma filozoficznego "MicroMega" poświęcony Bogu, który wywołał szeroką dyskusję w większości środowisk intelektualnych [12]. Następnie jesienią na łamach lewicowo-liberalnego dziennika "La Repubblica" przez kilka tygodni dyskutowano na temat dziedzictwa oświeceniowego [13]. Natomiast latem tego roku toczyła się na łamach katolickiego dziennika "Avvenire" dyskusja na temat dialogu wierzących i niewierzących.

 

Dyskusję tę sprowokował artykuł Massimo Marcocchiego Gdzie się podziała świętość laicka? [14]. Marcocchi stwierdza, że współczesne społeczeństwa ani nie adorują Boga, ani Go nie przeklinają: po prostu pomijają. Ludzi nie interesuje udowadnianie, że Bóg istnieje bądź że Go nie ma. Istotą współczesnego ateizmu jest przekonanie, że pytanie o Boga w ogóle nie ma sensu. Osoba ludzka nie potrzebuje Boga w tym sensie, że jest samowystarczalna, że Stwórca przestał być konieczny, aby wyjaśnić istnienie świata i człowieka. Współczesna kultura żyje zgodnie z zasadą etsi Deus non daretur (jak gdyby Boga nie było). Dzisiejszy człowiek uważa się za "dorosłego" i świadomie przejmuje odpowiedzialność za przyszłe losy świata. Tę mentalność "dorosłego" podmiotu współczesności dobrze oddaje klimat sporu wokół zagadnień genetyki i możliwości klonowania człowieka.

 

Należy podkreślić, że we Włoszech ten spór ideowy ma długą tradycję. Jest zauważalny nawet na poziomie języka. Włoch mówiący "sono cattolico" (jestem katolikiem) podkreśla swoją wiarę religijną, ale jeszcze bardziej swoją przynależność do kultury katolickiej. Natomiast Włoch mówiący "sono laico" wyraża swoją niewiarę, a jeszcze bardziej swoją przynależność do świeckiej, laickiej kultury oświeceniowej. Stwierdzenia "sono cattolico" i "sono laico" są najczęściej używanymi kategoriami określenia własnej tożsamości kulturowej w kraju nad Tybrem.

 

Marcocchi jest zwolennikiem dialogu wierzących z niewierzącymi. Autor artykułu Gdzie się podziała świętość laicka? odrzuca laicyzm wulgarny i prymitywny, natomiast szanuje laicyzm inteligentny i refleksyjny. Zwolennicy drugiej formy laicyzmu są ludźmi wątpienia i tolerancji. Ich prawdy są dynamiczne i ciągle się stają, ponieważ nie są zakorzenione w żadnej całościowej wizji świata. Zdaniem Marcocchiego taka forma laicyzmu jest bodźcem dla świadomości katolików, zaś zwolennicy laicyzmu inteligentnego i refleksyjnego są świadomi wartości, które niesie ze sobą chrześcijaństwo. Zerwanie dialogu między dwiema kulturami byłoby wielka stratą dla całego społeczeństwa.

 

Autor artykułu Gdzie się podziała świętość laicka? powraca do bardzo ważnych słów z Dżumy Alberta Camusa: Czy można być świętym bez Boga? To jedyny konkretny problem, jaki dzisiaj znam: być świętym bez Boga. Czy rzeczywiście współcześni niewierzący szukają jeszcze świętości bez Boga? Czy myśliciele niewierzący szukają świętości laickiej?

 

Na artykuł Marcocchiego odpowiedziało na łamach "Avvenire" sześciu myślicieli. Pierwszym z nich był Sergio Givone. W swoim tekście Etyka i solidarność dotyczą także ateistów [15] Givone zgadza się zasadniczo z tezami Marcocchiego. Rzeczywiście nie istnieje już tradycyjna postać ateisty, który walczy z religią. Niewierzący bardzo rzadko określają się jako ateiści. Dzisiaj prawie nikt nie twierdzi, że jest materialistą lub libertynem w starym wydaniu. Wśród współczesnych niewierzących dyskutuje się raczej o szerszych horyzontach sensu, o możliwości uzasadnienia etyki na fundamencie racjonalnym, o nowych formach solidarności. Zwolennicy kultury oświeceniowej mówią często: Jestem niewierzący, ale nie jestem ateistą. W tej perspektywie można być niewierzącym, ale pozostawać jednocześnie osobą religijną. Givone stwierdza, że ten, kto szuka sensu życia, dotyka pytania o Boga. Ta perspektywa jest podstawą dialogu kultury religijnej z kulturą oświeceniową. Ale dotyczy to, niestety, jedynie mniejszości ludzi, którzy takim dialogiem są zainteresowani.

 

Koniecznym warunkiem dialogu jest zaufanie. O potrzebie zaufania między wierzącymi i niewierzącymi pisze Goffredo Fofi w artykule Drodzy niewierzący, nie bierzmy Boga w nawias [16]. Zdaniem Fofiego dialog nie może ograniczać się do spraw doczesnych, ale musi dotyczyć także ostatecznych pytań człowieka. Natomiast Enzo Bianchi, w artykule Ten drugi, który nas przybliża [17], wskazuje na braterstwo jako wartość, która powinna łączyć wierzących i niewierzących. Kultura religijna i kultura oświeceniowa powinny wspólnie szukać nowych "dróg sensu" i ramię w ramię walczyć przeciw irracjonalności, zabobonom i przeróżnym synkretyzmom.

 

W podobnym duchu wypowiada się także Salvatore Natoli w artykule Więcej wiary, mniej oświecenia [18]. Roberto Carifi w artykule Niewierzący i katolicy, etyka nie wystarczy [19] podkreśla, że etyka i solidarność dotyczą człowieka jako takiego bez względu na wyznawaną wiarę. Podstawą jest poczucie odpowiedzialności, które należy do istoty człowieczeństwa. Carifi - idąc za myślą Levinasa - twierdzi, iż poczucie odpowiedzialności i naturalna zdolność do dialogu i wchodzenia w relacje sprawiają, że etyka obliguje bardziej niż prawo. Ten właśnie element łączy ateistę z wierzącym i czyni zupełnie niepotrzebnym ich ewentualny konflikt. Można kochać bliźniego tak, jakby był Bogiem, kochać w sposób absolutny, nie rozróżniając nieskończoności "drugiego" od nieskończoności Boga. Tak etyka staje się religią. W tej perspektywie kochać "drugiego" oznacza uznać w nim ślad boskości. W przeciwnym razie etyka nic nie znaczy i do niczego nie obliguje, a jedynie przekształca się w politykę lub prawo. Tak rozumiana etyczność powinna być podstawą dialogu wierzących i niewierzących.

 

Lipcową dyskusję na łamach "Avvenire" zamknął artykuł Dario Antiseriego Żebracy sensu [20]. Autor artykułu zauważa, że wiek XX został zdominowany przez trzy kierunki filozoficzne: pozytywizm, idealizm i marksizm. Te trzy sposoby myślenia filozoficznego ubóstwiły człowieka i uczyniły go absolutem. W ten sposób została zniszczona wszelka przestrzeń dla wiary. Dla pozytywistów Bóg jest "niepotrzebną hipotezą". Dla idealistów wiara jest "na służbie rozumu" w tym sensie, że prawdy wiary są tylko mitycznymi przedstawieniami, których treść racjonalna musi zostać odkryta.


Natomiast dla marksistów Bóg jest iluzją. Marx poszedł jeszcze dalej; wiara jest nie tylko iluzją czy mitem, ale czymś szkodliwym - chorobą, z której trzeba się wyzwolić.

 

Dla wielu intelektualistów ostatniego stulecia (Ayer, Camus, Carnap, Freud, Lacan, Merleau-Ponty, Sartre) religia jest czymś nonsensownym, czym powinni zająć się psychoanalitycy. Zdaniem Antiseriego pozytywizm, idealizm i marksizm stworzyły z człowieka ziemski absolut, który buntuje się przeciw Absolutowi transcendentnemu. Człowiek absolutny sądzi, że jest zdolny do samozbawienia i że nie potrzebuje już żadnej nadziei, która z zaświatów mogłaby przyjść mu z pomocą. Jednak tacy myśliciele jak Popper, Gadamer czy von Hayek zanegowali przekonanie, że człowiek jest ziemskim absolutem. W ten sposób znowu powróciło przeświadczenie o kruchości ludzkiego losu.

 

Autor artykułu Żebracy sensu uważa, że na początku XXI wieku bardziej niż kiedykolwiek pojawia się podstawowe pytanie metafizyczne: Dlaczego istnieje raczej coś niż nic? Wiek XX rozpoczął się od przekonania, że człowiek i świat są wszystkim. Natomiast ostatnie stulecie zamknęło się bardzo jasnym przekonaniem, że człowiek jest istotą kruchą, słabą i potrzebującą zbawienia. W ten sposób na nowo otwarła się przestrzeń wiary, w której człowiek może religijnie interpretować swoje życie. Człowiek nie jest panem sensu, ale żebrakiem sensu. Brak sensu prowadzi do lęku, do "choroby na śmierć", która dla Kierkegaarda była rozpaczą.

 

4. Pytanie o możliwość dialogu

 

Jak w każdym kraju, tak i we Włoszech kultura niewiary nie jest kulturą jednorodną. Można wskazać na środowiska ludzi niewierzących, którzy patrzą przychylnie na religię i dążą do dialogu z ludźmi wierzącymi. Ale są także kręgi koryfeuszy kultury laickiej, którzy deprecjonują świat wiary i dążą do marginalizacji wszelkiej tradycji religijnej. Generalnie jednak promotorzy kultury niewiary określają się jako religijni, ale niewierzący. W tej perspektywie religijność jest postrzegana jako pewien rodzaj wrażliwości na sacrum, która budzi w człowieku zdolność zadziwienia. Przy tego typu religijności oczywiście nie ma miejsca na stałe prawdy wiary, niezmienne zasady moralne czy jakąkolwiek transcendencję.

 

Przykładem postawy wrogiej wobec religii jest założyciel dziennika "La Repubblica" Eugenio Scalfari. Gazeta powstała w latach siedemdziesiątych XX wieku. Jest niewątpliwie sztandarowym pismem lewicowo-liberalnym z wyraźnym nastawieniem antyklerykalnym. Przed laty podczas pierwszej konferencji prasowej, gdy zapytano Scalfariego, ile miejsca poświęci w swojej nowej gazecie na informację o śmierci papieża, odpowiedział: Jedną szpaltę na drugiej stronie21. Założyciel dziennika "La Repubblica" wyznaje, że jest przekonany, iż po śmierci nie ma nic. Jaki jest więc ogólny sens istnienia? Świadomość śmierci staje się zasadą naszych czynów twórczych. Wiedza o tym, że jest śmierć, pobudza do tego, aby dowartościować życie.

 

Postawę zbliżoną do sposobu myślenia Scalfariego prezentuje jeden z twórców pisma filozoficznego "MicroMega" Paolo Flores d'Arcais, dla którego prawda jest pojęciem abstrakcyjnym i nieweryfikowalnym. Jego zdaniem trzeba przyznać równą godność wszystkim systemom etycznym, nawet tym najbardziej różnorodnym, ponieważ żaden z nich nie może sądzić, że jest bardziej prawdziwy od innych. Wartości i normy moralne są indywidualnymi punktami widzenia. Życie człowieka jest sumą przelotnych doświadczeń bez stałego kierunku i sensu. W konsekwencji każdy może czynić to, co mu się podoba. W 1968 roku na murach Sorbony widniał napis: "Zakaz zakazywania". Hasło rewolucji studenckiej lat sześćdziesiątych doskonale wyraża to, co proponuje dzisiaj Flores d'Arcais.

 

Założyciel dziennika "La Repubblica" i redaktor pisma "MicroMega" to jedynie dwa przykłady kultury lewicowo-liberalnej, z którą dialog jest niezwykle trudny. Dlaczego? Współczesna kultura oświeceniowa jako kultura lewicowo-liberalna w wydaniu Scalfariego jest zasadniczo kulturą nihilistyczną [22]. Stąd też trudno o wspólne wartości między nią a kulturą chrześcijańską. Istotę nihilizmu wyraża przekonanie, że życie nie ma sensu i że nie ma sensu wszystko, co istnieje. Dla kultury nihilistycznej nie ma obiektywnych norm moralnych. W podstawowych spornych kwestiach życia moralnego (aborcja, eutanazja, małżeństwa jednopłciowe, wychowanie seksualne młodzieży, genetyka, rola religii w życiu publicznym) środowisko dziennika "La Repubblica" kwestionuje chrześcijańskie rozumienie człowieka i świata. W tej perspektywie nie ma wątpliwości, że dialog ludzi wierzących z nihilistyczną kulturą oświeceniową jest po prostu bardzo trudny, a czasami wręcz niemożliwy [23].

 

Przykładem intelektualisty niewierzącego, który patrzy życzliwie i z sympatią w stronę religii, jest Claudio Magris. Jego zdaniem religijne nastawienie człowieka, który nie należy do Kościoła, wyraża poczucie transcendencji. Religijność to poszukiwanie znaczenia, które przekracza poziom życia i historii. Magris należy do tych, którzy mówią: Bóg nie jest dla mnie problemem, ale Chrystus tak. W tej perspektywie można przyjąć bardzo ogólną ideę boskości, ale trzeba odrzucić Chrystusa z prawdą o Wcieleniu, cierpieniu, ukrzyżowaniu, powstaniu z martwych. Zdaniem Magrisa wiara religijna i myśl oświeceniowa powinny być sprzymierzeńcami przeciw coraz bardziej rozprzestrzenionej irracjonalności i zabobonowi, które sprawiają, że z jednej strony ludzie mają wątpliwości, gdy chodzi o prawdy wiary, ale z drugiej ślepo wierzą astrologom, wróżkom i czarownikom.

 

Koryfeusze kultury niewiary usiłują stworzyć własną etykę. Odnosząc się do maksymy Dostojewskiego Jeśli Boga nie ma, wszystko jest dozwolone, przekonują, że nawet jeśli Boga nie ma, nie wszystko jest dozwolone. Przedstawiciele laicyzmu inteligentnego i refleksyjnego, który patrzy z szacunkiem na religię, nie zgadzają się na permisywizm etyki "rób, co chcesz". Podkreślają konieczność odróżniania dobra od zła, chociaż abstrahując od prawa pochodzącego od Boga. Salvatore Natoli nazywa taką etykę "etyką skończoności" (etica del finito). Jej źródłem jest etyka grecka. Zdaniem myślicieli laickich etyka skończoności powinna być terenem, na którym spotykają się chrześcijanie i ludzie niewierzący.

 

***

 

Wydaje się, że w Polsce zasadniczo brakuje publicznego sporu intelektualnego ludzi wierzących i niewierzących. Szkoda, że nasze dyskusje na tematy religijne toczą się najczęściej na poziomie wulgarnego antyklerykalizmu. Z pewnością najbliższe lata przyniosą nam dyskusje światopoglądowe także na poziomie filozoficznym. Wydaje się, że szczególnie ważne w tym kontekście jest przygotowanie światopoglądowe księży i seminarzystów.

 

Owszem, potrzeba w Kościele w Polsce duszpasterstwa ludzi niewierzących. Rzeczywiście żyje wokół nas wielu ludzi szczerze szukających Boga i pragnących odnaleźć sens istnienia. Ale potrzeba jeszcze bardziej ofensywnej polemiki z niewiarą, która ośmiesza wartości chrześcijańskie i marginalizuje oddziaływanie Kościoła i religii w życiu publicznym.

 

Należy żywić nadzieję, że w nowym stuleciu, które się przed nami otworzyło, także wielu ludzi niewierzących przyjmie zachętę Jana Pawła II z encykliki Fides et ratio, aby za wszelką cenę szukać prawdy. Poszukiwanie prawdy nigdy się nie kończy, ale zawsze odsyła ku pytaniom otwierającym dostęp do Tajemnicy. Ojciec Święty zauważa, że różne systemy filozoficzne wpoiły człowiekowi złudne przekonanie, że jest absolutnym panem samego siebie, że może samodzielnie decydować o swoim losie i przyszłości, polegając wyłącznie na sobie i na własnych siłach. Wielkość człowieka nigdy nie urzeczywistnia się w ten sposób. Stanie się to możliwe tylko wówczas, gdy człowiek postanowi zakorzenić się w prawdzie, budując swój dom w cieniu Mądrości i w nim zamieszkując. Tylko w tym horyzoncie prawdy – podkreśla Jan Paweł II – będzie mógł w pełni zrozumieć sens swojej wolności oraz swoje powołanie do miłowania i poznania Boga jako najdoskonalsze urzeczywistnienie samego siebie [24].

 

ks. Andrzej Kobyliński
Homo Dei 262 (2002)

_______________
Przypisy:

 

[1] R. Guardini, Koniec czasów nowożytnych, Kraków 1969, s. 80-81. Zdaniem kard. Josepha Ratzingera dzieje wielkich dyktatur ateistycznych XX wieku - narodowego socjalizmu i komunizmu - pokazują, że upadek Kościoła, rozpad i nieobecność wiary rzeczywiście pogrąża świat w otchłani. Przy czym, o ile przedchrześcijańskie pogaństwo cechowała jeszcze pewna niewinność, a jego więź z bogami ucieleśniała także prawartości, które wyznaczały złu granicę, o tyle w dzisiejszych czasach, gdy znikają siły przeciwstawiające się złu, krach rzeczywiście jest ogromny. Z empiryczną pewnością możemy powiedzieć, że gdyby siła moralna, jaką stanowi nasza wiara, została nagle ludzkości wyrwana, to życie ludzkości, która zatoczyłaby się jak statek po zderzeniu z górą lodową, znalazłoby się w największym niebezpieczeństwie (J. Ratzinger, Sól ziemi. Chrześcijaństwo i Kościół katolicki na przełomie tysiącleci, Kraków 1997, s. 195).
[2] R. Guardini, dz. cyt., s. 84.
[3] Tamże, s. 85-86.
[4] Jan Paweł II, List apost. Novo millennio ineunte, 57.
[5] Sobór Watykański II, Konst. duszp. o Kościele w świecie współczesnym Gaudium et spes, 21.
[6] Tamże.
[7] Por. M. Przeciszewski, Religijność Polaków, "Wiadomości KAI" 2001 nr 4, s. 20.
[8] Niewierzący w parafii - sugestie duszpasterskie, "Miesięcznik Pasterski Płocki" 2000 nr 1, s. 25-33.
[9] W wywiadzie, który ukazał się na łamach dziennika "Życie", redaktor naczelny pisma "Bez dogmatu" prof. Barbara Stanosz stwierdza, że w Polsce demokrację ludową zastąpiła demokracja konfesyjna. Jej zdaniem żyjemy w państwie wyznaniowym. Wyznaniowy charakter mają, na przykład, obowiązująca ustawa antyaborcyjna oraz prawny nakaz respektowania wartości chrześcijańskich w radiu i telewizji. "Bez dogmatu" bardzo ostro krytykuje Kościół i osobę Ojca świętego. Zdaniem pani Stanosz Papież wcale nie jest autorytetem dla Polaków. W sprawach, na które kładzie szczególny nacisk - jak aborcja, antykoncepcja, eutanazja czy kara śmierci - większość Polaków ma inne zdanie. A drażniący są głównie intelektualiści, gdy prawią o wielkości i geniuszu papieża, dobrze wiedząc, że mówi on na ogół banały, a często szkodliwe głupstwa (Demokracja konfesyjna, "Życie", 3 stycznia 2001, s. 16).
[10] Niewierzący w parafii - sugestie duszpasterskie, art. cyt., s. 26.
[11] W. Chrostowski, Wiara i niewiara. Próba charakterystyki klimatu duchowego przełomu tysiącleci. w: A. Kobyliński (red.), Wdzięczność i nadzieja. Kościół katolicki w Polsce na przełomie tysiącleci, Płock 2000, s. 23.
[12] Por. "MicroMega" 2000 nr 2.
[13] Najważniejsze artykuły tej dyskusji można znaleźć w specjalnym numerze czasopisma "Documenta", który jest poświęcony zagadnieniu relatywizmu. Por. G. Mangiarotti, Dibattito sull'illuminismo, "Documenta" 2001 nr 1, s. 52-82.
[14] M. Marcocchi, Dov'e finita la santit? laica?, "Avvenire", 10 lipca 2001, s. 24.
[15] S. Givone, Etica e solidariet? riguardano anche gli "atei", "Avvenire", 11 lipca 2001, s. 22.
[16] G. Fofi, Cari laici, non mettiamo Dio fra parentesi, "Avvenire", 13 lipca 2001, s. 22.
[17] E. Bianchi, Quell'altro che ci avvicina, "Avvenire", 15 lipca 2001, s. 21.
[18] S. Natoli, Piu fede, meno lumi, "Avvenire", 12 lipca 2001, s. 21.
[19] R. Carifi, Laici e cattolici, l'etica non basta, "Avvenire", 17 lipca 2001, s. 22.
[20] D. Antiseri, I mendicanti di senso, "Avvenire", 26 lipca 2001, s. 22.
[21] Por. Watykaniści mówią o Papieżu, "Niedziela" 2001 nr 21, s. 4.
[22] Znanym włoskim intelektualistą, który wyraźnie podkreśla charakter nihilistyczny współczesnej kultury lewicowo-liberalnej, jest Gianni Baget Bozzo. Jego zdaniem nihilizm jest ostatnim stadium rozwoju myśli lewicowej. Po zburzeniu komunizmu marksiści nie mają żadnego projektu przyszłości. Tym, co pozostaje, jest nihilizm w ramach szeroko rozumianej kultury lewicowo-liberalnej i dążenie do rewolucji moralnej na wzór tzw. rewolucji holenderskiej (małżeństwa homoseksualne, eutanazja, aborcja). Por. G. Baget Bozzo, Il futuro del cattolicesimo, Casale Monteferrato 1997; Cattolico, ergo penso, "Tempi" 2000 nr 15, s. 16.
[23] Por. A. Mingradi, Dalla Genesi al genoma, "Avvenire", 13 lipca 2001, s. 21.
[24] Jan Paweł II, Enc. Fides et ratio, 107.