DRUKUJ
 
Krzysztof Lewandowski OFMCap.
Trudna lekcja
Zeszyty Formacji Duchowej
 


Czasami któryś ze współbraci żartując, wyjaśnia w prosty sposób przyczynę pojawiania się na skroniach siwych włosów, mówi: „każdy siwy włos na głowie, to przezwyciężona pokusa”. Gdyby tak było, każdy starszy człowiek ze szronem na głowie uchodziłby za mocarza duchowego i szczyciłby się taką kolorystyką włosów. Rzeczywistość wydaje się bardziej trudna, zwłaszcza iż wędrujemy do płaszczyzny ludzkiej duszy, sumienia oraz tego, co nas konstytuuje w jedności psycho-fizyczno-duchowej. Czym innym jest na przykład pokusa od doznania psychicznego i niedojrzałości uczuciowej tak łatwo niekiedy mylone i utożsamiane. Dochodzi ponadto tajemnica złego – ojca kłamstwa, który na wszelki sposób chce dotrzeć do człowieka wybierając zaś to, co w nim najsłabsze. Pragnę rozpocząć swe świadectwo od sięgnięcia do Źródła Życia – słowa Boga, by lepiej odkryć siebie i swą duchową drogę.
 
 
Przypatrzcie się, w jaki sposób czyści się przedmioty miedziane: pociąga się je gliną, a więc czymś, co je brudzi, co zabiera im blask; a po takim zabiegu lśnią jak złoto. Otóż pokusy są dla duszy taką właśnie gliną; służą one do tego, by w duszy zabłysły cnoty przeciwne tym pokusom.
Św. Teresa od Dzieciątka Jezus
 
Kuszony jak Jezus
 
Głębokie osobiste przekonanie o konieczności pokusy w duchowym itinerarium odkrywam na kartach Ewangelii (Mt 4,1-12). Po trzydziestu latach ukrytego życia w Nazarecie, Jezus przygotowuje się do rozpoczęcia nauczania. Najpierw przyjmuje chrzest w Jordanie z rąk Jana Chrzciciela. Potem udaje się w stronę okolicznych wzgórz, na pustynię w całej swojej grozie, pozbawionej roślinności i życia. Pośród samotności pości przez czterdzieści dni i czterdzieści nocy. I oto ukazuje się Chrystusowi duch zły – szatan, który ośmiela się kusić Boga – Człowieka. Zbawiciel jest kuszony, dozwala na takie dramatyczne doświadczenie względem swojej osoby. Chrystus osobiście przeżywa walkę jaka dokonywać się będzie między Jego uczniem a odwiecznym nieprzyjacielem człowieka. To szatan chce odwrócić człowieka od Boga i doprowadzić do zła. Diabeł to ten, który oddziela – taka jest jego misja.
 
Wszystko zatem, co dokonało się w życiu Chrystusa powtarza się w życiu Jego uczniów, a więc jest to rzeczywistość do końca realna, na którą powinienem być przygotowany. Co więcej, pokusa pojawia się w tym kontekście jako konieczność wpisana w chrześcijańskie życie, to próba potrzebna do wzrostu człowieka wewnętrznego. Może jednak zaistnieć sytuacja, w której pokusa poprzez decyzję serca przeradza się w grzech i śmierć. Należy w tym miejscu rozróżnić sytuację bycia kuszonym, a decyzję serca przyzwalającą na pokusę. Ta ostatnia bowiem choć zwykle posiada pozorne dobro, w rzeczywistości prowadzi do grzechu i śmierci. Tak oto dochodzimy do trudnej sytuacji rozróżnienia dobra od zła.
 
Rozdarcie w pokusie i łaska
 
Gdyby zło, noszące nawet wiele imion, przywdziewało jednoznaczne szaty, określone tylko dla tej kategorii, sprawa byłaby prosta w naszym życiu duchowym i w kierownictwie duchowym. Ale nawet szatan w ewangelicznej scenie proponował samemu Chrystusowi pozorne dobro. Dlatego pokusa stoi niejako na granicy autentycznego dobra i realnego zła. Dramat wyboru polega jednak na tym, iż pokusa przybiera najbardziej wyrafinowane, kuszące, przewrotne formy dobra. Zło nie ukazuje swojego prawdziwego oblicza, które jest obliczem przerażającego nieprzyjaciela. Podstęp pozwala właśnie złu nałożyć maskę dobra i wywołać pomieszanie między dobrem i złem. Owa dwuznaczność, której doświadczamy w życiu zmierza do tego, aby nazwać dobrym to, co jest właśnie złe. Czyż nie jest to doświadczenie ludzkiego serca przeżywającego napięcie i rozdarcie, a w skrajnym przypadku zagubienie granicy między dobrem i złem, które przyjmuje współczesną postać braku poczucia grzechu? Człowiek jest wewnętrznie rozdarty.
 
Pokusa zatem, stojąca na granicy dobra i zła, właściwie rozeznana (jako pozorne dobro) staje się „inspiracją” duchowej walki człowieka między dobrem a złem, między światłością i ciemnością. Co więcej, w owej walce szybko się przekonuję, iż sam nie jestem w stanie zwyciężyć. Chrystus przychodzi, aby mnie uwolnić i umocnić, odnowić wewnętrznie, wyrzucając precz „księcia tego świata” (J 12,31).
 
W tym miejscu chcę przywołać przykład św. Franciszka z Asyżu, który daje pouczenie pewnemu bratu dręczonemu pokusami: „Uwierz mi, synu, że właśnie dlatego uważam cię za sługę Bożego i wiedz, że im większych doznajesz pokus, tym mi jesteś droższy. Zgodnie z prawdą mówię ci, że nikt nie może uważać się za sługę Bożego, dopóki nie będzie doznawał pokus i zmartwień. Pokonana pokusa jest pewnego rodzaju pierścieniem, którym Pan poślubia duszę swego sługi. Liczni bracia znajdują przyjemność w zasługach zdobywanych w ciągu wielu lat i cieszą się z tego, że nie doświadczyli pokus tego rodzaju, lecz niech wiedzą, że jest to oznaka, iż Pan zdaje sobie sprawę z ich słabości duchowej, bo wystarczyłaby odrobina strachu, by zostali pokonani w walce. Rzeczywiście, wszczyna się twarde walki tylko z tym, kto posiada siłę ducha zdolną wytrzymać wszystkie próby” (II Celano, 119). Kto jednak potrafi ocenić ciężar, siłę pokus i utrapień w życiu duchowym oprócz samego Boga? Pocieszeniem są słowa św. Pawła: „Wierny jest Bóg i nie dozwoli was kusić ponad to, co potraficie znieść, lecz zsyłając pokusę, równocześnie wskaże sposób jej pokonania, abyście mogli przetrwać” (1 Kor 10,13).
 
Pojawia się więc konieczność ciągłego ożywiania więzi z Tym, który jest Panem – Zbawicielem w Duchu Świętym. Tenże Duch Święty dostarcza licznych zachęt do zwyciężania zła dobrem, wspiera w duchowych zmaganiach (por. Rz 5,3-5.7); pozwala też właściwie rozsądzić, rozróżnić, pouczyć: co jest dobrem, a co złem. Kiedy staje przede mną zło, to znaczy wszystko to, co sprzeciwia się prawu Bożemu, dobrym obyczajom, zdrowemu rozsądkowi, i kiedy to wszystko wydaje się bardzo pociągające, urocze, kuszące, pożyteczne, łatwe i miłe, potrzeba wtedy wiele siły ducha i mądrości, żeby prosto i zdecydowanie powiedzieć: „Nie”. Jakże jest to trudne: być silnym!
 
„Kto doznaje pokusy niech nie mówi, że Bóg go kusi”
 
Te i dalsze słowa św. Jakuba, codzienne słowa modlitwy wypowiedziane po raz pierwszy przez Jezusa: „nie wódź nas na pokuszenie” potwierdzają prawdę jak Bogu zależy na moim zwycięstwie nad wszelkim złem. Opłakane pozostają niestety skutki grzechu pierworodnego: tajemnicza „predyspozycja” do grzechu.
 
Trzy, przezroczyste, łatwo otwierające się drzwi, nad którymi widoczne są napisy: pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pycha żywota. Wydaje się, że we współczesnym świecie coraz łatwiej przez te drzwi przejść. Przez przezroczystą szybę, jak w supermarkecie pobudowanym ludzką ręką, widzę z daleka kuszące propozycje, które są rozkoszą dla oczu. Najpierw promocja wolności, która pozwala robić wszystko, co się podoba, byle we własnym interesie, budować nawet własną, prywatną „pobożność”, „duchowość”, indywidualizm, własny obraz Boga i siebie, które to zawsze zmieszczą się w kategoriach życia chrześcijańskiego. Już na samym początku narzuca się z owego supermarketu specyficzna dynamika, by coraz więcej kupować za cenę refleksji i zastanowienia – jest bowiem tyle potrzeb. Wybieraj, kupuj, jeszcze i jeszcze. Łatwo zapominam o sobie, o swoim sercu – sacrum, a cóż dopiero Bóg. Trzeba działać i działać...Pan Bóg przechodzi poza pole zainteresowania, nie On jest celem, bardzo słabo słychać Jego słowo, ono w końcu gaśnie w szumie i hałasie. Kolejne stoiska supermarketu ukazują cele, które wskazują na to, co wygodniejsze, łatwiejsze, przyjemniejsze. Ostatecznym odniesieniem okazuje się człowiek „ja” – to on jest celem samym w sobie. Dziwny jest jednak jego portfel, bo w nim zamiast skarbu zapału apostolskiego, radości, pokoju, cierpliwości znajduję pieniądze, na których jest napis: „będziecie jak Bóg”. Co jest ostatecznym produktem pożądliwości? Serce – profanum, wypełnione pustką, zagubieniem, rozgoryczeniem, smutkiem, które blado świeci wesołkowatością. A przecież początek był tak zachęcający i pociągający. „To własna pożądliwość wystawia każdego na pokusę i nęci. Następnie pożądliwość, gdy pocznie, rodzi grzech, a skoro grzech dojrzeje, przynosi śmierć” (Jk 1,14-15).
 
Ów odwieczny tragizm ludzkiej pożądliwości i wewnętrznego rozdarcia stanowią przestrzeń pokus i walki. Wyraził to poeta, Krzysztof Jeżewski w wierszu „NÄCKEN”*:
 
Czemu wodzisz mnie na pokuszenie?
O czysty, jedwabisty grajku,
o chłopcze zaczarowany
jak ton twoich skrzypiec?
Czemu idę za tobą
choć wiem, że tam cierń i skała
i piargi
i przepaść śmierci?
Czemu tyle słodyczy
w zatraceniu?
O graj wciąż jeszcze:
jak unicestwia
twoja muzyka
jak odradza
jak sięga
dna.
 
Słowa św. Teresy niosą zachętę do gotowości na ten trudny, a jednocześnie konieczny wymiar życia duchowego. To swoista lekcja dla ucznia Chrystusa w szkole Jego Ewangelii. Lekcja ta staje się jednocześnie bardzo szybko moim życiem, gdzie najbardziej sprawiedliwą ocenę jest w stanie wystawić sam Bóg.
 
Panie mój, Nauczycielu i Przyjacielu!
 
Nie wiem, ile potrzeba gliny dla zabrudzonej miedzi; nie wiem kiedy wyznaczasz czas na oczyszczenie; nie wiem czyją ręką posłużysz się do pracy nad odnawianiem. Wiem natomiast, że potrzebuję Twojej mocy, Twoich wskazań, Twego słowa, Twego serca, aby ostatecznie zabłysnąć Twoim, Jezu obliczem.
 
Krzysztof Lewandowski OFMCap
Zeszyty Formacji Duchowej nr 18/2002
 
 
* Postać z mitologii fińskiej, nagi chłopiec grający na skrzypcach, którego gra doprowadza słuchaczy do samobójstwa.