DRUKUJ
 
Karolina Polak
Smutni katolicy zapominają o Bogu pełnym miłosierdzia
Droga
 


O radości chrześcijanina z ks. bp. Antonim Długoszem rozmawia Karolina Polak

Jego Ekscelencjo Księże Biskupie, wiele osób postrzega katolików jako ludzi ponurych, wiecznie smutnych i zatroskanych. Czy jest to obraz prawdziwy, czy może tylko stereotyp? Czy chrześcijanin nie ma powodów do radości?


Smutni katolicy zapominają o Bogu pełnym miłosierdzia, na którego wskazuje bł. Jan Paweł II w swojej encyklice Dives in misericordia. Przypomina opowiadanie Pana Jezusa o miłosiernym ojcu, który zawsze kocha swego syna, nigdy nie zmienia się wobec jego skrajnych zachowań i zawsze syn może powrócić do niego. Tym ojcem jest Pan Bóg. Jeżeli katolicy będą pamiętać o takim obrazie Boga, nawet doświadczając swojej grzeszności – nie popadną w depresję, lecz będą żyli nadzieją, że Bóg – Miłość odpuści im grzechy, a to napawać będzie każdego z nas radością.

Czy zgadza się Ksiądz Biskup ze stwierdzeniem, że radość jest stanem duszy? W jaki sposób można go osiągnąć?

Radość płynie ze spokojnego sumienia. Daje ją dobre przeżycie sakramentu spowiedzi, po którym rozpoczynamy nowy etap swojego życia, ponieważ Pan Bóg rozgrzeszeniem unicestwia nasze grzechy. Nie wróci do nich podczas sądu szczegółowego po naszej śmierci. Mając świadomość Bożego dziecięctwa, przyjaźni z Bogiem, żyjemy radością, którą można dzielić się z innymi ludźmi.

Od roku 1994 jest Ksiądz biskupem pomocniczym Archidiecezji Częstochowskiej. W jaki sposób można czerpać radość z wypełniania posługi duszpasterza?

Staram się być katechetą, który głosi Boże słowo. Poszukuję nowych form ewangelizacji, by nie tylko suchym słowem przekazywać Dobrą Nowinę o Jezusie, ale szczególnie w kontaktach z dziećmi i młodzieżą stosuję formę piosenki, tańca oraz korzystam z pomocy wizualnych. Dzieci przeżywają radość, gdy śpiew piosenek religijnych łączę z gestami ciała, a szczególnie z tańcem.

Bardzo często ma Ksiądz Biskup okazję obserwować dzieci i z nimi współpracować. Przez wiele lat jest Ksiądz również związany z programem telewizyjnym „Ziarno”, z udziałem Księdza Biskupa zostało nagranych kilka płyt z muzyką przeznaczoną dla dzieci. Widać, że jest to współpraca bardzo owocna. Mając tak ogromne doświadczenie w pracy z dziećmi, czy uważa Ksiądz, że dzieci w inny sposób niż dorośli cieszą się Bogiem?

Wyjątkowa jest wiara dzieci. Nie ma w niej wątpliwości, dzieci są otwarte na katechetyczny przekaz. Ważną rolę w ich życiu odgrywa autorytet i świadectwo wiary rodziców i katechetów. Spontaniczność wiary dzieci nie powinna dziwić starszego społeczeństwa, z którego niektórzy próbują oceniać religijność dzieci pod kątem swojej postawy wiary.

Z czego wynika ich szczera, niewymuszona i prosta pobożność, której mogą im pozazdrościć dorośli?

Pobożność dziecka wypływa z zaufania do rodziców i wychowawców, które przenoszą na Pana Boga. Deifikacja rodziców i wychowawców pomaga dziecku nawiązywać kontakt z Panem Bogiem na zasadzie bezpieczeństwa i miłości – jeśli takie postawy prezentują rodzice i wychowawcy. Mówi o tym piosenka; „Nie boję się, gdy ciemno jest, ojciec za rękę prowadzi mnie!”.

W Ewangelii wg św. Mateusza padają słowa: „Jeżeli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do Królestwa Niebieskiego” (Mt 18, 3). W jaki sposób dorośli powinni naśladować dzieci w ich relacji z Bogiem?

Życie nie jest sielanką. Ludzi zaskakują trudne chwile życia: cierpienie, choroba i śmierć, niezawiniona krytyka, kłopoty w pracy, niespełnienie życiowych planów itp. U dziecka nawet w doświadczeniu cierpienia i choroby nie ma buntu, wątpliwości wobec Boga. Dziecko jest otwarte na opiekunów, którzy przybliżają mu obecność Boga w jego życiu. Tę postawę zaufania Bogu, braku wątpliwości w wierze, otwarcia się na sprawy wiary eksponuje w dziecku Pan Jezus. Sam daje przykład w Ogrójcu, mówiąc: „Ojcze nie moja lecz Twoja wola niech się stanie!”.

Św. Dominik Savio, patron młodzieży katolickiej, mówił: „Tu na ziemi świętość polega na tym, aby być stale radosnym i wiernie wypełniać swoje obowiązki”. W swoim życiu człowiek często jednak natrafia na przeciwności losu, boryka się z wieloma trudnościami, sam doświadcza smutku i patrzy na cierpienie innych. Jak zatem nie stracić pogody ducha w tak smutnej rzeczywistości?

Jak już powiedziałem, życie każdego z nas nie jest sielanką, lecz trudną drogą. Nie wyeliminujemy z niego cierpienia, objawiającego się w różny sposób. Doświadczając jakiejkolwiek tajemnicy bolesnej mojego życiowego różańca, staram się być optymistą, przypominając sobie ludzi przeżywających bardziej bolesne sytuacje. Chorowałem poważnie na żołądek. Przypominałem sobie ludzi mających złośliwe nowotwory żołądka, by uspokoić się, że ze mną jeszcze tak źle nie jest. Miałem operację oczu na zaćmę, przeszczep rogówki. W wyobraźni stawali przede mną niewidomi, którzy nigdy nie będą widzieli, a ja przez okulary widzę dobrze. Może przyjść nieuleczalna choroba. Argument czerpać będę z wiary, że wędruję do „drugiego brzegu”, gdzie czeka na mnie Pan Jezus.