DRUKUJ
 
o. Jarosław Kupczak OP, Dorota Mazur
Wypłyń na głębię
materiał własny
 


z o. Jarosławem Kupczakiem, dominikańskim antropologiem, rozmawia Dorota Mazur
 
 Powołanie – można podać właściwie definicję powołania?
 
Powołanie jest słowem, które ma pochodzenie biblijne. Jest to odnalezienie się człowieka w Bożym planie zbawienia i służba temu właśnie celowi, a poprzez to innym ludziom. Dopiero w takim kontekście powstały pozostałe pojęcia słowa powołanie: oznacza ono bycie lekarzem, księdzem, nauczycielem z powołania. Nie jest to traktowanie swojego zawodu tylko i wyłącznie poprzez pryzmat zarabianych z tego tytułu pieniędzy, ale w pierwszej kolejności jest to realizowanie siebie samego w tym co się robi, a dzięki temu realizowanie wszystkich działań etycznie, a nie z przymusu. Objawia się w tym służba dobru wspólnemu, społeczeństwu. Tak zakorzenione powołanie jest odkrywaniem i rozwijaniem swoich talentów.
 
Człowiek boi się wyborów. Nie umie podjąć decyzji. Jak rozpoznać, że odkryło się swoje powołanie i dążyć do tego celu poprzez poddanie mu wszystkich innych swoich decyzji?
 
To bardzo dobre pytanie. Jednak warto wyjść od rozgraniczenia jak na powołanie patrzą chrześcijanie, a jak pojmowane jest ono współcześnie. Mamy dwa sposoby patrzenia na tę sprawę. Warto też zwrócić uwagę na to, że w języku świeckim słowo powołanie zanika.
 
Oznacza to, że jest ono używane tylko i wyłącznie w kontekście religijnym, a w świeckim pojmowaniu nie istnieje?
 
Badania socjologiczne pokazują, że współczesna młodzież nie ma w swej świadomości takich pojęć jak nauczyciel z powołania czy lekarz z powołania. Dla chrześcijan zaś, tak jak wspomniałem wcześniej, jest to odnalezienie się w planie Bożym. Dla niechrześcijan natomiast jest zastąpione określeniem spełnienie siebie, odnalezienie swojego miejsca… Ale to jest już inny krąg wartości, raczej wiążący się z realizacją swojego ja, samospełnienie.
 
Czyli poprzez błędne rozumienie lub odczytanie relacji z Bogiem można minąć się z powołaniem lub – co gorsza –zaprzepaścić je…
 
Oczywiście. Można zaprzepaścić wszystko, kiedy człowiek przestraszy się na przykład tego i zdecyduje, że nie chce wstąpić do zakonu, bo marzy o zostaniu architektem lub też w pewnym momencie  swojego myślenia o powołaniu spotka dziewczynę i będzie konieczne małżeństwo z przymusu, dla dziecka. Są to sytuacje niebezpieczne, które mogą prowadzić do zmarnowania powołania.
 
W tym momencie jest to już chyba jednak zaprzepaszczeniem szansy powrotu na właściwą drogę powołania…
 
Niekoniecznie. Powołanie jest relacją pomiędzy mną i przebaczającym Bogiem. W rzeczywistości nawrócenia i w rzeczywistości Bożego przebaczenia jest to, że nawet jeśli wiele razy zlekceważyłem Boże zaproszenie wiele razy, to zawsze na nowo mogę je przyjąć. I przebaczenie grzechów nie oznacza, że moje zaprzepaszczenia powołania zostaną zmazane i zapomniane, ale jednak nawrócenie oznacza nową szansę i otwarcie się na Boże zaproszenie.
 
 
strona: 1 2