DRUKUJ
 
ks. Zbigniew Kapłański
Rozdzielam łaskę
Droga
 


Rozdzielam łaskę
 
Spowiedź Chociaż sam jestem księdzem i spowiadam od kilkunastu lat, to jednak postanowiłem przeprowadzić rozmowę o spowiedzi z innym księdzem. Nie publikujemy jego personaliów, przez co oczywista staje się anonimowość jego wypowiedzi. Myślę, że daje to stuprocentowe poczucie bezpieczeństwa w temacie tak ważnej dla nas tajemnicy. Usiądźmy obok i posłuchajmy.
 
Ks. Zbigniew Kapłański: - Czy Ksiądz lubi spowiadać?
 
Anonimowy Ksiądz Spowiednik: - Nie mogę uczciwie jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Jak czasem jestem na Jasnej Górze, poświęcam tej służbie kilka godzin dziennie, nic innego nie zaplanuję, zapewnię sobie proporcjonalną liczbę godzin adoracji Najświętszego Sakramentu - to bardzo lubię, choć potem czuję spore zmęczenie. Wiem wtedy, że pomogłem wielu ludziom. Jak u siebie w Parafii siadam czasem do konfesjonału w niedzielę podczas Mszy św. (staram się, aby wszystkim umożliwić spowiedź przed niedzielą, ale tego Parafianie będą się jeszcze bardzo długo uczyć) - to chyba nie lubię. Muszę zdążyć przed udzielaniem Komunii Świętej, bo jeden ksiądz udzielałby Komunii dość długo, a czasem spotykam się z problemem, któremu trzeba by się trochę wnikliwiej przyjrzeć. W spowiedzi pośpiech "nie poprawia efektywności". Poza tym mogę jako spowiednik powtórzyć zdanie niejednego z penitentów: Spowiedzi nie lubię, lubię jej skutki.
 

- Mówi Ksiądz o adoracji proporcjonalnej do czasu spowiadania... Czy można prosić o bliższe wyjaśnienie?
 
- Chociaż spełniam swą służbę w Imieniu Zbawiciela, w Imieniu Trójcy, to jednak jestem człowiekiem, na mnie też spada część brudu grzechów, o których słyszę. Wiem dobrze, czasem nawet to czuję, że spowiednik przygnieciony grzechami, nawet cudzymi, jest ulubionym kąskiem szatana. A zatem potrzebuję nieskalaności Eucharystii, aby tam to wszystko zostało obmyte, potrzebuję cierpliwości, której najlepiej uczy Jezus w Najświętszym Sakramencie. Bez adoracji nie wiem, czy szybko by się moja służba nie skończyła i to z bolesnymi obtłuczeniami.
 
- Przypomina Ksiądz, że jest Ksiądz człowiekiem. Czy nie miał Ksiądz nigdy poczucia, że problemy, z którymi przyszedł penitent, po prostu Księdza przerastają?
 
- Wielokrotnie. Ale właściwie od dnia święceń nie muszę wierzyć w szczególną opiekę Ducha Świętego nad spowiednikami. Ja o niej po prostu wiem. Pierwszy raz to się dokonało bez mojej świadomej prośby. Nie zdążyłem się nawet przestraszyć grzechów i okoliczności, o których mi powiedziała penitentka, jak zacząłem udzielać nauki... Chwilę potem sam zacząłem uważnie słuchać, co do niej mówię, bo od razu wiedziałem, że nie dzielę się swoją mądrością, bo w tym temacie ja nie wiem nic. Nawet po powrocie na plebanię zapisałem sobie kilka ciekawych zdań, takich, co innym mogłyby się przydać, bo doskonale sobie zdawałem sprawę, że sam tego nawet po raz drugi nie wymyślę. Od tamtego czasu, gdy pojawia się poczucie bezradności, to natychmiast ufnie wołam Ducha Świętego i obu Aniołów Stróżów: mojego i penitenta, aby się włączyli, bo ja jestem za malutki.
 
- A czy Ksiądz ma czasem, czy może zawsze, poczucie dobrze spełnionego obowiązku?
 
- Właściwie o tym nie myślę, choć czasem się pojawia. Ale wiem, że takie poczucie to jest dar Pana Boga i mi się nie należy. Czasem - niestety - czuję coś przeciwnego: rodzaj niepokoju, niesmaku i zadaję sobie pytanie, czy dobrze doradziłem, czy zadałem pokutę na poziomie penitenta, czy nie byłem zbyt łagodny albo zbyt ostry (czasem tak trudno odkryć, co ludziom jest bardziej potrzebne). Ale też wiem, że nieczęsto można coś skorygować, więc? trochę więcej się modlę w intencji tej osoby, niekiedy ofiaruję w jej (czy jego) intencji jakieś wyrzeczenie czy pokutę.
 
- Mówi Ksiądz: "nieczęsto można coś skorygować", czyli czasem można? Jak to się robi? Zaczepia Ksiądz kogoś na ulicy i wraca do rozmowy ze spowiedzi?
 
- Wykluczone. Seminarium skończyłem niemal 30 lat temu, ale pamiętam, że tajemnica spowiedzi obejmuje także danego penitenta, czyli nie tylko innym nic nie wolno o czyjejś spowiedzi opowiadać. Nie mogę w rozmowie z nim wracać do zamkniętych rozgrzeszeniem tematów, nawet jeśli bym chciał coś dodać. Ale może to zrobić penitent. Może sam, z własnej woli, poza spowiedzią chcieć o czymś szerzej podyskutować, może też wrócić do tego samego spowiednika. W takich wypadkach temat może powrócić.
 
- W tym momencie muszę zadać Księdzu pytanie ważne dla bardzo wielu osób... Czy Ksiądz pamięta grzechy wyznane na spowiedzi? Wydaje się to niemożliwe... Przecież wielu ludzi unika znajomych księży, zaglądają do konfesjonału i uciekają, jak zobaczą znaną twarz, bo "co on sobie pomyśli, jak potem będziemy rozmawiali", "jak mu spojrzę w oczy na następnej lekcji religii czy zbiórce ministranckiej?", "na pewno zmieni o mnie zdanie". Jak to jest?
 
- Czasem pamiętam, czasem nie pamiętam, nawet nie wiem, od czego to zależy. Ale wiem, co jest najważniejsze, Duch Święty doskonale dba o to, by to nie przeszkadzało w pracy duszpasterskiej, nawet w kontaktach towarzyskich. Wiem, że gdy ktoś zaufa, to się do siebie zbliżamy w bardzo głębokiej sferze człowieczeństwa. Jeśli się z kimś zaprzyjaźniłem, to najczęściej z osobami, które mnie wybrały jako stałego spowiednika. I do dziś to w niczym nie przeszkadza. Powiem z pełną szczerością: nigdy w mej głowie nie pojawiła się myśl, aby po spowiedzi inaczej spojrzeć na kogokolwiek. Jestem też pewien, że to jest wyłącznie zasługa Ducha Świętego, Jemu najbardziej zależy, aby Sakramenty Święte przybliżały ludzi do Pana Boga i do siebie nawzajem.
 
- Mówi Ksiądz sporo o Duchu Świętym, o modlitwie... A czy "na ludzkiej płaszczyźnie" Ksiądz się jakoś przygotowywał do pełnienia funkcji spowiednika? Czy tę wiedzę się jakoś wzbogaca, uzupełnia?
 
- W szerszym sensie cała wiedza seminaryjna może się tu przydać. Ludzie miewają problemy z moralnością, ale także z wiarą, jej rozumieniem, wprowadzaniem w życie, a zatem - miejsce dla dogmatyki i apologetyki itd. W ścisłym sensie, o samym spowiadaniu mówi spory dział teologii moralnej i część wykładów z teologii pastoralnej. Poza tym chyba każdy kleryk boi się spowiadania jako ogromnej odpowiedzialności, więc z uwagą i gorliwością nasłuchuje, co tylko któryś z wykładowców, albo spotkanych duszpasterzy o spowiedzi będzie mówił. To jednak naprawdę nic nie znaczy w porównaniu z prawdziwym, szczerym pragnieniem służenia Bogu i ludziom. Nie mówię przez to, że wiedza mi się nie przydała, przeciwnie, nawet dość często, ale bez "pomocy z góry" wszystkie informacje byłyby tylko bezładnym bałaganem kolorowych klocków, a połączone zamysłem Boga, który spowiedź ustanowił, a ludzi wybrał do jej sprawowania, tworzą prawdziwy, niezwykle piękny portret Bożego Miłosierdzia.
 
- Czy Ksiądz przed kimś zdaje relację z pełnienia posługi spowiednika? Czy na przykład pisze księdzu biskupowi jakieś sprawozdania? Wiemy, że raz w roku liczy się wiernych w kościołach, a czy w zakresie spowiadania są jakieś statystyki? kontrole?
 
- Gdybym nie wiedział, że pytania pochodzą od młodzieży, to bym się z Księdza Redaktora śmiał. Ale wiem, że to ja mam odpowiadać.
Największa odpowiedzialność jest przed Panem Bogiem. Przecież rozdzielamy Jego łaskę i do Niego mamy prowadzić, przybliżać. Jeśli bym nieodpowiedzialnie, albo - nie daj Boże - nieuczciwie sprawował tę służbę, to wpadam w kary kościelne, ale o tym nawet nie chcę myśleć. Nikt z ludzi z tego nie rozlicza, nikt nie żąda sprawozdań, nie każe sporządzać statystycznych słupków czy diagramów. Biskup ufa kapłanom i w tej ufności powierza władzę święceń. Jest - może nie we wszystkich diecezjach - pewna forma troski o poziom spowiedników. Kapłan ma obowiązek odprawić raz w roku osobiste rekolekcje - sam lub w jakiejś grupie księży, jeśli tego nie spełni, może nie otrzymać prawa do spowiadania na następny rok.
 
- Wykorzystałem mniej niż połowę pytań zgromadzonych przez młodzież, czy mogę liczyć na następne spotkanie?
 
- Jeśli to tylko kogoś interesuje, to bardzo chętnie, dziękuję za zaproszenie.
 
ks. Zbigniew Kapłański