Głęboki wyraz wiary
Modlitwa wstawiennicza jest miła Panu, ponieważ człowiek, który do niej staje jest najbardziej wolny od egoizmu i otwarty na przyjęcie woli Bożej. Pismo Święte świadczy dobitnie, że tacy ludzie jak Abraham, Mojżesz, prorocy z całą śmiałością mogli stawać przed Panem.
Niech ojciec pomodli się za mnie! Proszę chociaż o Zdrowaś Mario za mnie! Proszę o modlitwę w intencji syna, córki, męża! Niech ojciec wspomni o mnie przy ołtarzu! – takie prośby słyszę niemal codziennie. To głęboki wyraz wiary we wstawiennictwo innych, jakieś wielkie przekonanie, swoisty sensus fidei, że modlitwa braci i sióstr za mnie ma większą moc niż moja osobista za siebie. Święty Ambroży mówił: „Jeśli modlisz się tylko za siebie, jedynie ty się modlisz za siebie. Jeśli natomiast modlisz się za wszystkich, wszyscy modlą się za ciebie, ponieważ jesteś włączony we wszystkich” („O Kainie i Ablu”).
Jak naucza Katechizm Kościoła Katolickiego (2634): „Wstawiennictwo jest modlitwą prośby, która bardzo przybliża nas do modlitwy Jezusa. To On jest jedynym wstawiającym się u Ojca za wszystkich ludzi, a w szczególności za grzeszników (Rz 8,34; 1 Tm 2,5-8; 1 J 2,1). On jest Tym, który «zbawiać na wieki może całkowicie tych, którzy przez Niego zbliżają się do Boga, bo zawsze żyje, aby się wstawiać za nimi»” (Hbr 7,25). Przykładem takiej potężnej i pełnej mocy modlitwy wstawienniczej jest Jego modlitwa arcykapłańska z Wieczernika (J 17).
Duch, który „woła w nas”
Również Duch Święty, w którego mocy sam Jezus kontynuuje swoją modlitwę wstawienniczą, w dziejach Kościoła „przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami” (Rz 8,26). Ten sam Duch, który „woła w nas” i „wstawia się za nami”, uczy nas także wstawiać się za innymi. Dzieje się często tak, o czym świadczy doświadczenie wielu osób posługujących modlitwą wstawienniczą: Duch Święty przywołuje w sercu modlącego się osoby, za które powinien w sposób szczególny wołać.
Ojciec Pio tak pisze w jednym z listów: „Czuję się wewnętrznie wstrząśnięty podczas modlitwy. Ten stan zdarza się wtedy, gdy modlę się za tych, za których nie miałem zamiaru się modlić. I co dziwniejsze: zdarza się to wówczas, gdy modlę się za osoby, których nigdy nie znałem ani o nich nie słyszałem, ani ich nie widziałem i które nawet przez kogoś nie prosiły mnie o modlitwę (list 443). Albo w innym miejscu: „Zwyczajnie przytrafia mi się, że kiedy Jezus przychodzi, odczuwam wewnętrzne poruszenie i nieodparty pociąg do modlitwy, do powierzenia mu osób, których nigdy nie widziałem, o których nigdy nie mówiłem. On pragnie, bym prosił o łaski, które nigdy mi przez myśl nie przeszły. Chcę szczerze powiedzieć: gdy w ten sposób modliłem się, nigdy się nie zdarzyło, by Pan nie wysłuchał moich błagań” (list 590). To jest owo wspaniałe działanie Ducha Świętego w Kościele, który dokonuje przedziwnej wymiany darów duchowych pomiędzy braćmi i siostrami w jednym Ciele Chrystusowym.
Wstawiennictwo nie zna granic
Wstawiennictwo chrześcijan zasadniczo nie zna granic. Pismo Święte mówi, że powinni się modlić „za wszystkich ludzi, za królów i za wszystkich sprawujących władzę (1 Tm 2, 1-2), za tych, którzy prześladują (por. Rz 12,14), o zbawienie tych, którzy odrzucają Ewangelię (por. Rz 10, 1).
Ten rodzaj modlitwy jest szczególnie miły Bogu, ponieważ człowiek, który do niej staje, jest najbardziej wolny od egoizmu i otwarty na przyjęcie woli Bożej. Pismo Święte świadczy aż nadto dobitnie, że tacy ludzie jak Abraham, Mojżesz, prorocy z całą śmiałością mogli stawać przed Panem i bronić lud przed Jego gniewem. Ich modlitwa była wysłuchiwana i miła Bogu (por. Rdz 18,22; Wj 32,32; Hi 42,8-10; 2 Mch 15,14; Jr 15,1).
Czy ta część Biblii, która jest wspólna dla żydów i chrześcijan, mówi nam coś o drodze powołania, którą Kościół nazywa życiem konsekrowanym? W poszukiwaniu odpowiedzi na to pytanie spróbujmy znaleźć pewne jej ślady na kartach Starego Testamentu. Biblijna historia Narodu Wybranego dostarcza współczesnemu czytelnikowi niezwykłego materiału do refleksji nad powołaniem, jakie stało się naszym udziałem w Jezusie Chrystusie.