logo
Sobota, 20 kwietnia 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Czy 'zasmucając' Boga, mam prawo oczekiwać pomocy?
Autor: kobieta (---.intertele.pl)
Data:   2013-09-02 15:38

Myślałam, że nie jest tak źle, ale widzę i czuję, że nawet jeśli ktoś by znalazł usprawiedliwienie w moim zachowaniu to i tak Bóg może "czuć się smutny" przeze mnie - jego dziecko, które chce , ale NIE potrafi tak jak chce okazać Mu swej miłości. Po pierwsze - po każdej kolejnej spowiedzi powtarzam sobie - nie będę w tak chamski sposób marnować chleba, wyrzucając do do kosza. Zjadając pachnący i tylko kiedy świeży i chrupiący a reszta do kosza... i tak w koło...

Dwa wczoraj cały dzień pracowałam i nie byłam w kościele, ponieważ nie mogłam wyjść z pracy od switu do nocy. Wiem, że to no fair wobec Boga i jego Matki i świetych do których się modle prosząc ich o coś, ale musiałam pracować, ponieważ nie mam pracy i pieniędzy a była okazja dobrze zarobić w niedzielę.

Jak to zrekompenoswac? jak naprawić I wreszcie jak podejść do tematu nowenny którą mam ciagle przez 30 dni odprawiać a wczoraj nie było tram warunków, żeby t zrobić? Czy dzis mogę dwie nadraiając to wczorajsze zaniehanie, czy zacząc znów, od nowa.... bo coś wypadło, albo mi sie nie chciało, albo znowu coś innego. Czy ja mam w takiej sytuacji prawo się modlić i oczekiwać, że Bóg mi pomoże....

 Re: Czy 'zasmucając' Boga, mam prawo oczekiwać pomocy?
Autor: anna (---.183.247.34.dsl.dynamic.t-mobile.pl)
Data:   2013-09-02 19:19

Jeśli nie możesz iść w niedzielę do kościoła, bo pracujesz, to można to zrobić w sobotę wieczorem przed niedzielą. Co do nowenny, to myślę, że możesz po prostu odmawiać nadal, a nie od nowa.
Natomiast kwestia, czy Bóg ci w czymś pomoże, to inna sprawa. Może pomóc niezależnie od tego ile się modlisz, ale może też nie pomóc pomimo usilnych modlitw.

 Re: Czy 'zasmucając' Boga, mam prawo oczekiwać pomocy?
Autor: PKM (---.opera-mini.net)
Data:   2013-09-02 20:44

Oczywiscie, ze masz prawo sie modlic o pomoc i miec nadzieje, ze Ci pomoze. Kazdy czlowiek i zawsze ma takie prawo. Boza pomoc jest nam niezbedna, abysmy uczyli sie dobrze zyc i dobrze wybierac, stawac sie lepszymi, swietszymi. Oczywiscie, aby mialo to szanse powodzenia potrzebna jest nasza wspolpraca.

Poza modlitwa prosby nalezy pamietac o modlitwie dziekczynienia, bo kazdy ma za co Bogu dziekowac i uwielbienia, bo jako Bog jest godny tego.

Ciezko oceniac poszczegolne kwestie, o ktorych wspominasz.
Jesli nie mialas innej mozliwosci niz przepracowac niedziele, a pieniadze sa Ci potrzebne, niezbedne, to jest to pewnie okolicznosc lagodzaca, moze calkiem usprawiedliwiajaca. Takie sprawy rozstrzyga sie jednak w konfesjonale.

Co do nowenny - jesli nie masz obowiazku, ze koniecznie musi byc to bez przerwy, to sadze ze najlepiej odmawiac ja dalej dodajac tyle ze dzien dluzej (zamiast wczoraj) i pilnowac by sie nie powtorzylo.

 Re: Czy 'zasmucając' Boga, mam prawo oczekiwać pomocy?
Autor: Asia (---.gdynia.mm.pl)
Data:   2013-09-02 21:21

W każdej sytuacji módl się i w każdej sytuacji DZIĘKUJ Bogu.
Zawsze jest za co dziękować, niech modlitwa nie będzie tylko prośbą..
Ale proś również. I przepraszaj. Proś o pomoc w zmianie siebie, o siłę do pracy nad sobą.
Człowiek upada, Bóg wybacza.
Jak naprawić - spowiedź.

Co do nowenny, zaczęłabym po prostu od nowa.

 Re: Czy 'zasmucając' Boga, mam prawo oczekiwać pomocy?
Autor: Bogumiła z Krakowa (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2013-09-03 10:34

Każdy z nas zasmuca Boga, bo każdy z nas niestety grzeszy. Ludzie więc w ogóle nie mogliby liczyć na Bożą pomoc, gdyby patrzeć tak jak Ty proponujesz. Nigdy nie będziemy bezgrzeszni, ale Bogu wystarczy, gdy się bardzo staramy.

Pamiętaj na przyszłość o tej niedzielnej mszy w sobotę. To przede wszystkich dla takich jak Ty (którzy całą niedzielę są w pracy) Kościół zezwolił na spełnienie obowiązku niedzielnego w sobotni wieczór. Inni też mogą korzystać z tego przywileju, ale przede wszystkim chodzi o tych, którzy w niedzielę nie mogą do świątyni przyjść. A wtedy przynajmniej w tym temacie będzie wszystko w porządku (nie będziesz się czuła z tym źle, nie będziesz miała wyrzutów sumienia).

A chleba naprawdę nie możesz kupować w mniejszych porcjach? Ewentualnie mieć w domu na wszelki wypadek chleb w innej postaci (suchy), który się trzyma długo i można przegryźć, gdy świeży się skończy? Trzeba o tym myśleć przy zakupach, a nie wtedy, gdy wyrzucasz chleb. Inną sprawą jest, czy musisz go wyrzucać? Nie jest niczym złym, że chcesz jeść coś lepszego, jeśli Cie na to stać, ale nie jesteś w stanie inaczej go zagospodarować? Zrobić grzanki do zupy, zapiekankę z wędliną i serem (też pyszny i chrupiący), podrobić ptakom albo zwierzętom? Mam taki problem, kiedy przychodzą do mnie goście i zawsze trzeba mieć chleba więcej i do wyboru, a potem zostaje. Znam jednak osoby, które taki stary (nieświeży, ale nie zapleśniały) chleb chętnie biorą, bo mieszkają na wsi i mają kury albo psy. Trzeba się rozejrzeć w pracy, w miejscu zamieszkania, rodzinie, znajomych - naprawdę jest więcej takich osób, które z wdzięcznością wezmą resztki chleba. Może nieznajome gospodarstwo w pobliżu? A może w azylu potrzeba? Dopóki nie szukałam, to nie wiedziałam komu dać. Ważne, żeby resztki chleba ususzyć, a nie czekać aż spleśnieje.

Inną sprawą jest pytanie, czy kiedyś liczyłaś ile pieniędzy wyrzuciłaś już do kosza lub spuściłaś w toalecie? (to tylko chleb, czy i inne produkty?). I jak się to ma do słów "nie mam pracy i pieniędzy"? Doskonale wiem, co to znaczy nie mieć pieniędzy, ale gdy byłam w takiej sytuacji, to każdy okruch chleba był w domu wykorzystany, każda drobina jedzenia. Nawet gdy zostało na talerzu pół gotowanego ziemniaka, wykorzystywało się go do innej potrawy. Dlatego trudno mi uwierzyć w brak pieniędzy, gdy chleb jest w koszu na śmieci. I jak się to ma do: "a była okazja dobrze zarobić w niedzielę". Po co Ci pieniądze zarobione w niedziele, jeśli wyrzucasz je do kosza na śmieci? Jeszcze nie wiesz, co to znaczy nie mieć pieniędzy. Naprawdę.

Zweryfikuj to co mówisz i to co robisz. To nie o to chodzi, że Bóg przestanie pomagać, bo Bóg i tak Cię kocha i będzie kochał. Chodzi o to, że gdy ciągle powtarzamy te same grzechy (a nie myślę tu tylko o tradycyjnie przywoływanym nałogu alkoholizmu, masturbacji czy hazardu), to w pewnym momencie nie Bóg nas, ale my sami siebie zaczynamy nienawidzić. A od tego już tylko krok do odrzucenia Boga, lekceważenia życia, popadnięcia w inne nałogi, szukania rozwiązań poza przykazaniami, nienawiści do innych.

 Re: Czy 'zasmucając' Boga, mam prawo oczekiwać pomocy?
Autor: Jurek (---.perm.iinet.net.au)
Data:   2013-09-03 11:42

Nie prosze Boga zbyt czesto, raczej jesli mam problem prosze za Fr Dolindo Routolo: Jezu Ty sie tym zajmij. Wole byc z Nim w kosciele, jesli tylko mam okazje i dziekowac, i wielbic Pana, bo On zna moje prosby i problemy. Zwykle zajmuje Mu duzo czasu naszej miary, mozna sie zalamac, czasem dlugie lata, bysmy zauwazyli Jego interwencje. Najwazniejsze jest calkowite zaufanie Bogu, ale to jest bardzo trudne dla czlowieka, tym bardziej ze obawiamy sie wpasc w pasywizm. Kiedys czytalem What's So Amazing about Grace? Autor - Philip Yancey, protestant, pisze, ze nie mozemy nic zrobic, aby Bog kochal nas wiecej.

 Re: Czy 'zasmucając' Boga, mam prawo oczekiwać pomocy?
Autor: kobieta (---.intertele.pl)
Data:   2013-09-03 14:59

No właśnie i wszystko posypało się... Wczoraj chodziłam jak struta niewyspana od 48 godzin, bo musiałam parę rzeczy załatwić. A jak wróciłam po południu do domu poszłam spać. Myślałam że się obudzę koło 20, 21 ale obudziłam się dopiero o 6 rano, więc kolejny dzień jak "zawaliłam" sprawę z nowenną. Dziś zaczęłam ją kontynuować, ale nie wiem, czy to ma sens. Bardzo bym chciała, żeby miało...

Mam jeszcze jeden bardzo przygnębiający mnie problem. Od pewnego czasu nie układa mi się dosłownie nic. Podejrzewam, że może ktoś rzucił na mnie klątwę albo co. Bo takie rzeczy się dzieją jakby coś takiego było na rzeczy. Nie mam pracy od kilku miesięcy, nie mogę też znaleźć, jak już jest coś na dobrej drodze, to albo przyszły pracodawca czmycha i nie płaci, albo nagle ludzie rozmyślają się podając jakieś wyimaginowane powody :( dodam, że jestem osobą dobrze wykształconą...
Poza tym, zauważyłam jakąś dziwną reakcję ludzi na mój widok, zwłaszcza jak idę ulicą. wcześniej nie było tak. Po prostu ludzie patrzą na mnie strasznie uważnie, czasami aż się oglądają. Myślałam, że to może moja jakaś nadwrażliwość, ale szłam wczoraj z siostrą i ona tez to zauważyła, mówića widziałaś, jak ona czy on się na ciebie strasznie patrzył/a? Coś jest chyba nie tak... :( martwi mnie to. Dziś z kolei tak samo było. Szłam ulicą i już z daleka widziałam, że koleś (nie jakiś małolat) ale dorosły między 30-40 lat patrzył na mnie tak ironicznie, kiedy go minęłam, odwróciłam się żeby zobaczyć co zrobi a ten to samo i jeszcze zaczął się śmiać głośno. Podobnie z kobietami, też sie tak zachowują. Wiem tez że mam złych sąsiadów, wiem że jedna z tych osób jest bardzo zabobonna i lubi rzucać dziwnymi hasłami, które można choć nie trezeba traktować jak klątwę. Wiem, że może i mnie to dotczyć, że coś takiego wypowiedziano na mnie. PROSZĘ was gorąco o modlitwę aby mi się życie normalnie ułozyło, bo już nie mam siły... To tylko część wszystkiego o czym mogłabym wam napisać/opowiedzieć.

Prosze też o radę co ja mam zrobić? Mam isć ulicą z wzrokiem wbitym w ziemię, aby nie widzieć tych oczu i tych ludzi którzy się tak dziwnie zachowują? mam się schować i nie wychodzić z domu.? W sumie byłoby mi teraz tak łatwiej, bo nie mam pracy, bo jest z tym ciężko...

 Re: Czy 'zasmucając' Boga, mam prawo oczekiwać pomocy?
Autor: Gośka1981 (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2013-09-03 21:18

Kobieto, czytam o Twoim ostatnim poruszonym problemie (chodzi o domniemaną klątwę) i jedno mi się nasuwa - PRZESTAŃ SIĘ BAĆ. Szatanowi chodzi o nasz strach. Wiesz jak wchodzi strach? Wiesz jak szatan znajduje otwartą furtkę? Jednymi z takich uchylonych drzwi jest strach. Jemu zależy na naszym lęku. Wiem o tym aż za dobrze, uwierz mi. Szatan jest ojcem kłamstwa i "uwielbia" nasz strach. Kłamstwo, strach, pycha. To są jego domeny.
Historia sprzed kilku lat - szłam miastem, zaczepiła mnie Cyganka. Kobieta, która w moim mieście wciskała ludziom kit za pieniądze. Chodziła po ulicy i udawała, że wróży. Cyganka zapytała mnie o papierosa. Nie miałam. Jeszcze chwilę coś tam porozmawiałyśmy, zapytała chyba, czy się boję, albo czy jej nie wierzę. I pamiętam coś takiego (nie wiem czy dokładnie się to wydarzyło, bo strach zaciemnia nasz obraz) - dotknęła mnie i coś pogadała w sobie znanym języku. I wtedy diabeł zatarł ręce z radości. Bo ja się przestraszyłam. Kobieto, Ty wiesz jak ja od tamtej pory się rozglądałam po mieście, żeby tylko się na nią nie natknąć? To trwało kilka lat. Paranoja. Bałam się kobiety, zwykłej Cyganki. A po jakimś czasie okazało się, że dostaliśmy mieszkanie na osiedlu, gdzie mieszka ona. Matko! Ty wiesz co to dla mnie było? Potrafiłam stać w oknie i patrzeć w stronę jej bloku. Aż pewnego dnia zaczęłam z nią rozmawiać. I co się okazało? Nie próbowała mi już wróżyć (kiedyś na ulicy już chciała), wyżalała mi się, opowiadała o sobie; zobaczyłam w niej normalną kobietę. Nie bój się. Staw czoła strachowi. Jak tego nie zrobisz, będziesz się zadręczać i nakręcać na jakieś klątwy i inne tego typu. Owszem, takie rzeczy się zdarzają, ale naprawdę nie tak często jak się niektórym wydaje :)
Patrzą dziwnie? To niech patrzą. Diabeł nie zna naszych myśli, ale jest genialnym psychologiem. Jak widzi, że okazujesz strach, będzie próbował Cię dalej straszyć. Idziesz z kimś i ktoś Ci mówi: "Ty widziałaś jak on się na Ciebie patrzył?" Powiedz: "Niech patrzy, po to ma oczy". Głowa do góry, a nie żadne oczy w chodnik. Jesteś dzieckiem Bożym, córką Króla. Kto podskoczy córce Króla? Pewien dominikanin mi ostatnio uświadomił, że nie ma się co bać. Strach? Szatan? On może nas ugryźć, jeżeli podejdziemy zbyt blisko do łańcucha, na którym jest uwiązany jak pies. Jak nie podejdziemy, to będzie szczekał, ale nie ugryzie. A szczekania nie ma się co bać.
PS. Fajnie, że poruszyłaś problem chleba. U mnie wyrzuca się dużo chleba. Jest na siedmioro i nie można trafić w ilość chleba. Są dni, kiedy pójdzie bardzo dużo chleba i nawet braknie. A są takie, że kupię mało i jeszcze coś zostanie. Nie spowiadałam się z tego chyba nigdy, bo nie uważałam tego za grzech ciężki, ale jak nie zapomnę, to poruszę ten temat przy kolejnej spowiedzi. Dzięki :)

 Re: Czy 'zasmucając' Boga, mam prawo oczekiwać pomocy?
Autor: Rafał (---.adsl.inetia.pl)
Data:   2013-09-03 22:44

Jeżeli masz zamrażarkę kup więcej świeżego chleba i zamrażaj. Po kilku godzinach zwykły mieszany jest nadal świeży. U nas tylko tak robimy. Wieczorem 2 chleby z zamrażarki i rano z połowy robię kanapki do roboty, a resztę je reszta rodziny potem.
Co do oczekiwania pomocy - Bóg lepiej od ciebie wie, że zasmucając Go i grzesząc potrzebujesz jej najbardziej. Popełniam grzechy, z którymi bezskutecznie walczę już bardzo długo, a i tak nie wychodzi jak należy co jakiś czas. Co ja bym wtedy zrobił bez Niego? Kto by mnie "zaniósł" do konfesjonału? Kto by mi wlał w serce nienawiść do tych słabości, których w sobie nienawidzę? To przecież nasi wspólni wrogowie - moi i Jego. Jak obrywam od diabła i wad. do których powstania we mnie się przyczynił. to Bóg nie będzie mnie bronił? Zaufaj Mu. Walcz ze wszystkich sił, ale polegaj najpierw na Bogu i myśl logicznie. Każdą z tych rzeczy trzeba przemyśleć na miarę możliwości, ale nie bardziej, bo wtedy zaczyna się brak zaufania i niepotrzebna histeria. Bóg z Tobą.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: