logo
Czwartek, 28 marca 2024 r.
imieniny:
Anieli, Kasrota, Soni, Guntrama, Aleksandra, Jana – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Krzysztof Wons SDS
Bóg, który żyje w mojej pamięci
Zeszyty Formacji Duchowej
 


W naszej pamięci "tętni" życie. Żyją w niej różne obrazy. Za nimi ukrywają się wydarzenia i doświadczenia z historii naszego życia. Nie są jedynie martwymi pamiątkami, które możemy oglądać według naszego upodobania. Uczestniczą nadal w naszym życiu i mogą mieć duży wpływ na naszą teraźniejszość. W naszej pamięci pod wpływem różnych doświadczeń, nie tylko religijnych, kształtuje się nieustannie osobisty obraz Boga. Nosimy Go w sobie. Nosimy na modlitwę, zanosimy Go innym, jesteśmy z nim w pracy, przy nauce. Jest z nami w naszej codzienności. Warto pytać siebie, czy jest to ten sam obraz Boga, o którym czytamy w Biblii, o którym opowiada Jezus w Ewangelii. Rozważanie, które proponuję jest zaproszeniem do refleksji nad obrazem Boga, który chowamy w naszej pamięci. Może on mieć decydujące znaczenie dla naszego życia psychicznego i duchowego.

Czy obraz Boga, jaki utrwala się w mojej pamięci jest prawdziwy? Czy nie kryje w sobie iluzji i zafałszowań, nie koniecznie świadomie spreparowanych? Pytanie jest bardzo ważne, ponieważ od zdrowej lub chorej pamięci zależy nasze zdrowe lub chore życie. Trafnie ujmuje problem A. Grün: "Chory obraz Boga czyni także chorą ludzką duszę. Rezultatem wypaczonego obrazu Boga jest chęć niszczenia oraz skłonność do zamykania się w sobie i stawania się coraz bardziej nieczułym. Jeśli mam więc chory obraz Boga, na przykład Boga-Księgowego, Boga-Despoty, Boga-Wyczynowca, wówczas kształtuje to charakter mojej pobożności. Jestem wtedy przekonany, że muszę być coraz bardziej wydajny, muszę wypełniać wszystkie obowiązki, aby dobrze wypaść w Bożej buchalterii. Surowy obraz Boga prowadzi do surowej pobożności, której objawem jest obranie twardego kursu w stosunku do siebie. Wynika stąd konieczność ciągłego pytania, jaki obraz Boga wyciska piętno na moim zachowaniu" [1].

Pytanie o obraz Boga w naszej pamięci jest także pytaniem o obraz siebie samego. W pewnym sensie osobisty stosunek do siebie samego jest odbiciem naszego rzeczywistego obrazu Boga, który żyje w naszej pamięci. Im prawdziwszy będzie nasz obraz Boga tym zdrowsza będzie nasza postawa wobec siebie samych. I odwrotnie.

Poznawanie siebie w świetle Słowa Bożego

Bóg zostawił nam Biblię nie tylko po to, aby objawić siebie samego, ale także po to, aby objawić nam nasz własny obraz siebie samego. To prawda, że jesteśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boga i prawda ta dotyczy dosłownie każdego z nas. A to oznacza równocześnie, że każdy z nas w medytacji Słowa Bożego ż może odnaleźć drogę do poznania siebie, może odnaleźć prawdę o sobie samym, a w konsekwencji prawdziwe życie. Słowo Boże uczy nas patrzeć na siebie oczami Boga. Kiedy zaczynamy słuchać Jego słowa, czujemy jak powoli doświadczamy naszej rzeczywistej wartości: "Ponieważ drogi jesteś w moich oczach, nabrałeś wartości i ja cię miłuję" (Iz 43, 4). Kiedy na modlitwie Słowem Bożym wpatrujemy się w Boga, wracamy do źródeł swojego rzeczywistego piękna, do najczystszego obrazu swojego "ja". Odkrywamy naszą twarz w "twarzy" Boga.

Będziemy więc zmierzali w tym rozważaniu do poznania siebie i naszej pamięci w świetle Słowa Bożego. Pomoże nam w tym przypowieść Jezusa o synu marnotrawnym. Pierwszym jednak etapem naszej drogi, którego nie można pominąć, jest przyjęcie siebie w obecnym stanie własnego życia. Powinniśmy najpierw dążyć do zaakceptowania własnej osoby z naszą teraźniejszością, także z jej małością i grzesznością. Jak nauczyć się takiej postawy? Przypatrzmy się powracającemu synowi z przypowieści Jezusa. Dopóki żył "po za ojcem" nie potrafił zobaczyć siebie w prawdzie. W konsekwencji nie potrafił także przyjąć siebie takim jakim jest i dostrzec godności, której w oczach ojca nigdy nie utracił. Jego spojrzenie na siebie zmienia się diametralnie w momencie, kiedy znajduje się w jego objęciach. Obraz zagubionego dziecka w ramionach ojca mówi nam wyraźnie, że jesteśmy zdolni przyjąć siebie dopiero wtedy, gdy poczujemy się przyjęci przez Boga, gdy poczujemy się dziećmi w Jego ramionach, którymi obejmuje nas zawsze z tą samą miłością. Można powiedzieć, że w ramionach Boga Ojca stajemy się dziećmi wolnymi. Kiedy czujemy się przyjęci przez Boga takimi jakimi jesteśmy, wówczas wolni stajemy się od tego co nas do tej pory paraliżowało - wolni od obsesji bycia wielkim we własnych i innych oczach.

Gdy człowiek doświadczy dogłębnie, że ma wartość w oczach Boga, staje się wówczas wolny od przymusu "zarabiania" na swoją wielkość. Można powiedzieć, że Bóg czyni nas zdolnymi do przyjęcia siebie takimi, jakimi jesteśmy i w ten sposób uzdrawia nas wewnętrznie. Przestajemy polegać na sobie, na pozorach, a zaczynamy polegać na samym Bogu. Jest to moment przełomowy na drodze dalszego poznawania siebie. Pokazuje nam, że nasze dotychczasowe wyobrażenie o Bogu i o sobie było chore i jako takie trwało mocno zakorzenione w naszej pamięci. Nasza pamięć potrzebuje uzdrowienia, ponieważ chora pamięć sprawia, że choruje cały człowiek.

 
1 2 3 4  następna
Zobacz także
ks. Krzysztof Mierzejewski
Księga Wyjścia niesie ze sobą wiele zagadek, które nie od razu chcą się rozwiązać zwłaszcza dla niewtajemniczonego czytelnika. Biblia jest dziełem niezwykłym, nie tylko dlatego, że pochodzi zarazem od Boga i od człowieka, ale też dlatego, że ten człowiek żył wiele lat temu, a rzeczywistość, która go otaczała znacząco różniła się od tej, z którą mamy do czynienia dzisiaj...
 
dr Arletta Bolesta, mgr Juliusz Kola
Rozwód kościelny nie istnieje. Wola stron, by się rozejść, bo przestało im coś odpowiadać w związku, nie wystarcza, aby uznać strony za wolne. Wyjątek stanowi sytuacja, gdy małżeństwo jest niedopełnione, jeśli istnieją odpowiednie przesłanki, Papież może udzielić stronom na ich prośbę dyspensę, ale...
 
Ernest Zielonka OCD

Dla Boga gotowego zostawić dziewięćdziesiąt dziewięć owiec, aby ratować ową jedną zagubioną i roztargnioną, pustynia staje się najlepszym miejscem do budowania dróg, a słony step-pustkowie wspaniałą przestrzenią do wyrównywania gościńca (por. Iz 40, 1–11). Bóg JUŻ teraz widzi na pustyni kwitnące ogrody (por. Iz 41, 18–20), a step JUŻ jest dla Niego tętniącą życiem metropolią. Pójdźmy dalej. To my jesteśmy TU i TERAZ pustynią i stepem, a więc marnym środowiskiem dla rozwoju życia. Bóg jednak widzi nas inaczej.

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS